Wychwood Scarecrow – Wychwood – Anglia
Wychwood to las w hrabstwie Oxfordu, prawdopodobnie nazwany tak nie ze względu na to że może być zaczarowany (witch – ang. czarownica), ale...
https://thebeervault.blogspot.com/2012/01/wychwood-scarecrow-wychwood-anglia.html
Wychwood to las w hrabstwie Oxfordu, prawdopodobnie nazwany tak nie ze względu na to że może być zaczarowany (witch – ang. czarownica), ale biorąc swoją nazwę od staroangielskiego Hwicce, które we wczesnym średniowieczu odnosiło się do miejscowej ludności w owej krainie. Niemniej jednak, nazwa budzi od razu dość jednoznaczne skojarzenia, toteż większość piw z browaru Wychwood nie dość że ma fantastycznie zaprojektowane etykiety, to nosi nazwę przeróżnych stworzeń baśniowych. Najbardziej znanym piwem z Wychwood jest Hobgoblin, sprezentowany zresztą w ilości 12 sztuk przez brytyjskiego premiera Davida Camerona Czarnemu Barackowi podczas szczytu G-20 w Toronto w 2010 roku. Kampania promocyjna browaru jest dość bezpośrednia, tak więc sloganem reklamującym Hobgoblina jest „What’s the matter lagerboy, afraid you might taste something?” (Co się tak dąsasz, lagero-żłopie, boisz się że w końcu poczujesz prawdziwy smak [piwa]?). Może i jest to bezpośrednie, ale jednak bardzo trafne robienie sobie drwin z rosnącej rzeszy angielskich fanów mdłych eurolagerów. Wracając na chwilkę do szczytu G-20, to po tym, jak do prasy wyciekła informacja o prezencie Camerona dla Baracka, Wychwood wypuścił na rynek koszulkę z nadrukiem „What’s the matter Obama, afraid you might taste something?”
Kampanie promocyjne swoją drogą, ale z drugiej strony Wychwood przy mocach produkcyjnych o niewiele przekraczających 80 tysięcy hektolitrów rocznie może się poszczycić bardzo dużą ilością warzonych piw. Spora część z nich to piwa sezonowe, przy czym na każdy miesiąc w roku wypada inne piwo, zazwyczaj stylistycznie różniące się od pozostałych. Wychwood Scarecrow, czyli strach na wróble to, jak można się domyśleć, piwo warzone na lato, dedykowane sierpniowi, a w dodatku doprawiane świeżymi szyszkami chmielu szczepu Target. Według kontretykiety ma „przywoływać wspomnienia leniwych, mglistych letnich dni”. W przeciwieństwie do Anglii w Polsce sierpień raczej rzadko nas częstuje mgłą, niemniej jednak czas się przekonać, czy faktycznie strach na wróble jest mnie w stanie przenieść w myślach w sam środek słonecznego sierpnia.
Czasami trafia mi się piwo o dość wyraźnym rozdźwięku między pierwszorzędną estetyką etykiety a wyglądem zawartości butelki. Scarecrow przelany do szkła, będąc piwem złotej barwy z marną i szybko zanikającą pianą, jest właśnie tego typu piwem. Zapach jest maślany, słodowy i owocowy, przy czym słód posiada cechy aromatyczne siana, zaś owocowość jest silnie cytrusowa, by nie rzec – cytrynowa. Ogółem są to „jasne” aromaty, które faktycznie kojarzą się z latem i – poza cytryną – wiejskimi klimatami. Różowo jednak nie jest – cytrus przechodzi momentami w lekką metaliczność, zaś całościowo woń jest zbyt mało wyrazista.
Smakowo piwo jest cienkie. Nie posiada specjalnie pełni, ma za to zbyt jednoznacznie cytrusowo-cytrynowy smak, kwaskowaty, który przechodzi w słodkawo-(lekko)gorzką końcówkę wraz z miodowo-maślanym, lekko sianowym posmakiem. Jest to w swojej istocie niesamowicie proste i niestety nudne piwo, sprawiające wrażenie trunku rozlazłego, pozbawionego życia. Próbując sobie wyobrazić jak smakowałoby w sierpniu w cieniu pod dębem na skraju hali w polskich górach – myślę że zdałoby egzamin. Jako leniwe piwo na leniwy dzień może być, ale nic ponadto.
Ocena: 5/10