Meantime Chocolate Porter – Meantime – Anglia
Polska Ustawa o wychowaniu w trzeźwości jest wymierzona nie w osoby które robią burdy (no bo przecież polska policja nie jest od ścigania w...
https://thebeervault.blogspot.com/2012/01/meantime-chocolate-porter-meantime.html
Polska Ustawa o wychowaniu w trzeźwości jest wymierzona nie w osoby które robią burdy (no bo przecież polska policja nie jest od ścigania wandali), tylko w ludzi którzy otworzą sobie piwko w parku, będąc np. pozbawionymi ogródka a chcąc wypić piwo na świeżym powietrzu ale poza ogródkiem piwnym (których to ogródków samo istnienie obnaża zresztą hipokryzję cechującą ww. ustawę). Chyba większość Polaków uważa taki stan rzeczy za naturalny, toteż reagują zdziwieniem wyjeżdżając za granicę, gdzie wypicie piwka na wiedeńskim deptaku czy śliwowicy na rynku w Novym Sadzie nie jest w żaden sposób penalizowane. Właściwie to jeśli chodzi o kraje europejskie Polska jest negatywnym wyjątkiem. Jednym z tych krajów w których funkcjonuje podobna ustawa do polskiej jest Irlandia (choć według opowiadań trzeba się naprawdę natrudzić żeby dostać mandat), natomiast w Wielkiej Brytanii rzecz znajduje się w rękach władz municypalnych. Dochodzi więc do kuriozalnych sytuacji, że przechodząc w Londynie z dzielnicy Lewisham do Greenwich przekracza się granicę między terenem permisywnym wobec picia w plenerze a obszarem, na którym uważane jest to za wykroczenie warte 500 funtów. I w tym to opresyjnym wobec plenero-lubnych piwoszy Greenwich w 2000 roku Alastair Hook, wykształcony na prestiżowym Uniwersytecie Technicznym w Monachium, i to na oddziale w Weihenstephanie, założył browar, który ma za zadanie podtrzymać brytyjskie tradycje piwowarskie w czasach rozkładu kultury piwnej na Wyspach. Browar notuje spore sukcesy wśród koneserów – warzy piwa uznawane za wzorce gatunkowe i jest jedynym browarem angielskim, który począwszy od 2006 rok w rok wygrywa medale na World Beer Cup. Tradycjonalizm pana Hooka nie przeszkadza mu w warzeniu bardziej oryginalnych pozycji, toteż poza Coffee Porterem w Meantime warzy się również wyśmienitego portera czekoladowego, którego miałem szczęście nabyć.
Elegancka buteleczka, z kształtem opatentowanym przez browar kryje w sobie portera o woltażu 6,5%, warzonego z czterech różnych słodów. Czekolada jest dodawana po uwarzeniu, w trakcie leżakowania piwa. Mimo że piana jest mało obfita i szybko zanika, to jednak ciemnobrązowy, jeszcze przejrzysty kolor ma w sobie pewien urok, szczególnie kiedy kielich z piwem stoi obok buteleczki.
Zapach jest chyba najbardziej czekoladowy z jakim się w piwie spotkałem. Jest być może nawet ciut bardziej czekoladowy niż w Youngs Double Chocolate Stout, a to już coś znaczy! Piwo pachnie dość jednoznacznie jak wysokojakościowa ciemna czekolada typu Lindt, przy czym w woni współistnieją ze sobą strona słodkawa jak i gorzkawa. Przebijając się węchem pod warstwę czekoladową można się również delektować bardziej kawowymi elementami, według etykiety z rejonów mocca, które przepięknie się z czekoladą łączą. Co więcej, w piwie jest obecna specyficzna, nieco leśna owocowość, która mi odrobinę przypomina belgijskie dubbele. Wysokiej klasy, nieszablonowy aromat.
Przy raczej niskim nasyceniu piwo dysponuje średnią pełnią, odczucie w ustach jest zaś miękkie. Wyraźnie czekoladowy smak w finiszu dostaje towarzystwo w postaci delikatnej, świeżo zmielonej kawy i śladowych orzechów. Finisz jest dość długi, oczywiście głównie czekoladowy, lekko-średnio gorzki oraz pełny, nieco grzejący od alkoholu, który w aromacie pozostaje w ukryciu. Meantime Chocolate Porter to jedno z tych wysokiej klasy piw, które są w stanie wprawić człowieka podczas picia w nastrój refleksyjno-nostalgiczny. Wysoka jakość i głębia aromatu sprawiają, że jest to jak dotychczas najlepszy porter jakiego piłem.
Ocena: 8/10
Skoro jest to najlepszy porter jakiego piłeś, to dlaczego dostał tylko 8 ? Co musi zrobić piwowar byś uraczył go 10 ?
OdpowiedzUsuńDopóki nie skosztuję Westvleteren 12 nic nie dostanie 10, a i później być może nie, bo wtedy zamknę sobie skalę. Co zrobię jeśli jednak przyjdzie mi skosztować coś jeszcze lepszego? Maksimum to na razie 9,5 (dane dwa razy na około 350 piw) a 8 to nie jest "tylko" - mało jakie piwo na taką ocenę zasługuje. Po prostu kwestia dużego krytycyzmu :) Nb. najlepszy jak dotychczas hefeweizen też dostał 8.
OdpowiedzUsuńok - przyjmuje do wiadomości :) z twojego bloga pamiętam, że wyższą dostał matuska raptor :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak jest, Raptor najbardziej z wszystkiego co dotychczas piłem jest zbliżony do ideału. Piękne jest jednak również to, że w przypadku piwa nigdy człowiek do końca nie wie czy rzeczywiście z ideałem obcuje, czy nie czeka go coś jeszcze lepszego - między innymi dlatego odkrywanie nowych piw jest takie ekscytujące :) Również pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńButelka i szata graficzna etykiet to elementy które z reguły pomijam, jednak przy tym piwie nie da się przejść bezrefleksyjnie obok nich. Aż, się przez moment zastanowiłem czy pokal był wystarczająco okazały do "przyjęcia takiego gościa" ;)
OdpowiedzUsuńJeżeli zaś chodzi o ocenę to dla mnie z jednej strony mogłaby ona nie istnieć bo to opis jest tutaj najważniejszy, z drugiej jednak strony czasem pozwala mi szybciej odnaleźć coś ciekawego.
To fakt, butelka jest po prostu dostojna. Mam w kolejce dwa piwa ze szwedzkiego browaru kontraktowego Three Towns, które są w buteleczkach o tym samym kształcie.
OdpowiedzUsuń