Radeberger Pilsner – Radeberger Exportbierbrauerei – Niemcy
Wschodnioniemiecki Radeberger to przykład produktu, który, podobnie jak u nas Prince Polo, brawurowo przetrwał upadek poprzedniej komuny i p...
https://thebeervault.blogspot.com/2011/11/radeberger-pilsner-radeberger.html
Wschodnioniemiecki Radeberger to przykład produktu, który, podobnie jak u nas Prince Polo, brawurowo przetrwał upadek poprzedniej komuny i przejście z gospodarki centralnie regulowanej do gospodarki centralnie regulowanej trochę mniej. Zresztą Radeberger już za panowania Honneckera był uważany za dobre piwo, i stąd szeregowy NRD-ńczyk mógł je zakupić tylko przy łucie szczęścia, było bowiem głównie warzone na eksport. Sam browar został ufundowany w 1872 roku i był ponoć pierwszym browarem na terenie dzisiejszych Niemiec, który warzył pilsnera. Ponadto w 1905 roku piwo Radeberger zostało oficjalnym piwem stołowym króla Saksonii Fryderyka Augusta III; było też trunkiem cenionym przez znanego niemieckiego imperialistę, kanclerza Bismarcka. Obecnie browar chwali się, że jego piwo znajduje się w pierwszej dziesiątce niemieckich piw pod względem sprzedaży w segmencie „premium”. Jak tylko słyszę cokolwiek o segmencie premium, brwi mi się same marszczą, pierwsze skojarzenie wędruje bowiem ku polskim koncernowym lagerom. O segmencie premium wspominają w kółko rzecznicy prasowi browarów, które nie mają się jak poszczycić wysokojakościowymi piwami. I niestety, w przypadku Radebergera owa zależność zostaje zachowana.
Jasnozłote piwo o niezbyt imponującej pianie ma dość przyjemny, pilsnerowy zapach, składający po części ze zbożowego słodu, a po części z trawiastego chmielu, z nieznacznym dodatkiem delikatnej jabłkowości i mydła. Jest przy tym dość ulotny, przy nieco większej intensywności robiłby lepsze wrażenie.
Smak już niestety rozczarowuje, jest bowiem bardzo płaski. Nie ma tutaj mowy o pełni, a na takim poziomie wodnistości wysokie nasycenie nieco wygładza pierwsze, niezbyt pozytywne wrażenie. W takiej sytuacji wypada się skupić na najlepszej stronie piwa, czyli dość konkretnej pod względem mocy, choć i na tym polu ustępującej wielu innym pilsnerom goryczce. Pozostaje ona na jakiś czas po przełknięciu w gardle, wraz z lekkim posmakiem siana i trawy, i dopiero wówczas można subtelnie skinąć głową z lekkim zadowoleniem. Oznacza to ni mniej ni więcej, że Radeberger Pilsner smakuje niestety po wypiciu znacznie lepiej niż podczas picia. Nadal jest to gatunkowo pilsner, ale na tyle wyjałowiony, że może również uchodzić za mocniej chmielonego brata eurolagera.
Ocena: 5/10