Taras Boulba – De La Senne – Belgia
Dziwna to nazwa dla piwa z Belgii, w dodatku dla Polaka mało sympatyczna. Taras Bulba to taki fikcyjny bohater Ukraińców, którzy cierpią na...
https://thebeervault.blogspot.com/2011/12/taras-boulba-de-la-senne-belgia.html
Dziwna to nazwa dla piwa z Belgii, w dodatku dla Polaka mało sympatyczna. Taras Bulba to taki fikcyjny bohater Ukraińców, którzy cierpią na pewien niedostatek bohaterów niefikcyjnych. Rosyjski pisarz Mikołaj Gogol napisał książkę nazwaną po bohaterze tytułowym, parę lat po Powstaniu Listopadowym, na fali antypolskich resentymentów w Rosji i być może jako część trwającej wówczas antypolskiej kampanii sterowanej przez rząd. Bohaterem jest Kozak należący do Siczy Zaporoskiej oraz jego dwaj synowie, a akcja rozgrywa się w trakcie Powstania Chmielnickiego i toczy się głównie wokół walk Kozaków z Polakami. My jesteśmy przedstawieni jako niehonorowi okrutnicy, co się wpisuje w popularną na wschodzie w czasach powstania książki rosyjsko-centryczną wersję panslawizmu. Co ciekawe, jeden z synów Tarasa, wiedziony miłością do pewnej Polki, przedostaje się podczas oblężenia kozackiego do polskiego miasta, w którym ludzie umierają z głodu, żeby przekazać swojej wybrance nieco jedzenia. Za tę „zdradę” dostaje później od własnego ojca kulę w głowę z bliskiej odległości, który tym samym zmywa honor rodziny, splamiony związkiem syna z Polką. Można to odczytać jako ilustrację typowej dla kultur Wschodu hierarchizacji społecznej, według której zbiór każdorazowo większy (naród, państwo) ma mieć dla człowieka rangę wyższą niż zbiór każdorazowo mniejszy – w tym również najwyższa w naszej z kolei cywilizacji instancja wobec której człowiek ma okazywać lojalność, czyli rodzina. W dużym uproszczeniu takie podejście do społeczeństwa zaowocowało później taką a nie inną formą ukraińskiego nacjonalizmu, zgodnie z którym ojcowie i bracia byli w stanie mordować własnych krewnych, w tym bliskich, jeśli tylko system aksjologiczny ofiar nie pozwalał im „rezat’ Lahiv” i innych narodowości, z których ziemie ukraińskie miały być oczyszczone albo wręcz, co gorsza, utrzymywały owe ofiary jakiekolwiek kontakty z Polakami. A małżeństwa mieszane nie były wówczas na terenie dzisiejszej zachodniej Ukrainy rzadkością.
No dobrze, ale o co chodzi z tą etykietą piwa, na której odwzorowany jest cyrk i czerwony na twarzy, stereotypowy na zachodzie obraz ruskiego oprycha, który właśnie ma zamiar rozwalić beczkę na głowie przerażonego eleganta we fraku i cylindrze? Etykieta przedstawia belgijską wersję Tarasa Bulby. Jak wiadomo, Walończycy i Flamandowie, czyli narody zamieszkujące Belgię, nie pałają wobec siebie miłością. Oprych na etykiecie to tytułowy Taras Boulba (nazwisko zmienione na bardziej holenderskie), Flamandczyk, którego syn uciekł z domu i poślubił Walonkę. No i Taras zaczyna się mścić, wrzeszcząc w jakimś lokalnym dialekcie „Smeirlap!”, czyli „Głupcze!” i przymierzając się do rozbicia KEG-a na głowie jakiegoś staruszka na tle cyrku. Istotnie – co za cyrk!
Taras Boulba jest na etykiecie opisany jako „extra hoppy ale”, czyli wybitnie chmielowy, myślałem więc, że będzie to belgian IPA, jednak woltaż wynosi jedynie 4,5%, w związku z czym jest to po prostu niestandardowy belgijski ejl. Kolor jest mętny pomarańczowy, piana natomiast niezbyt obfita i niewarta dalszej wzmianki.
Za to co za zapach! Trochę słodu, dużo chmielu i owocowych estrów – woń jest mocno cytrusowa, czuć marakuję oraz ulotną sosnę, która przechodzi w bardziej wyraźne mango. Mimo wszystko jest to jednak belgijski ejl, czuć więc również drożdże, sporo brzoskwini i delikatną przyprawowość. Bardzo aromatyczny i orzeźwiający zapach, przypominający trochę niektóre amerykańskie piwa górnej fermentacji, posiadający jednak również wyraźny „belgijski” charakter.
Smak jest bardzo wytrawny, gorzki i chmielowo-owocowy. Piwo ma średnią pełnię, ale przez wszechobecność chmielu w aromacie wydaje się ona być nieco niższa. Podbudowa drożdżowo-słodowa jest obecna i ujawnia się między innymi w delikatnej przyprawowości i lekko naznaczonej słodyczy. Poza tym od początku do końca króluje tutaj chmiel oraz estry, a całość ma charakter cytrusowo-tropikalny. Piwo obrazowo można nazwać belgijskim bitterem, bowiem to właśnie chmielowość aromatyczna i goryczkowa stanowią o jego charakterze. Finisz jest mocno gorzki i trwały, pestkowo-owocowy i aromatyczny, natomiast w posmaku czuć jeszcze nieco brzoskwini i marakuji. Nieco mi Taras Boulba przypomina belgijskie IPA, choć od tego stylu różni go jego lekkość i brak odczuwalnej obecności alkoholu. Aromatyczność jest natomiast na tym samym poziomie, co daje świetny efekt. Piwo jest bowiem bogate i złożone aromatycznie, pozostając jednocześnie piwem lekkim, wręcz sesyjnym, które mógłbym pić litrami. Orzeźwiający a zarazem bogaty aromatycznie Taras Boulba to zdecydowanie jedne z najlepszych piw belgijskich jakie piłem.
Ocena: 8,5/10