Loading...

Rodenbach – Rodenbach – Belgia

Zachodnioflandryjski browar Rodenbach to legendarny przybytek. Założony w 1821 roku przez pięciu braci z rodziny Rodenbachów, ruszył na dob...

Zachodnioflandryjski browar Rodenbach to legendarny przybytek. Założony w 1821 roku przez pięciu braci z rodziny Rodenbachów, ruszył na dobre w 1878 roku pod szefostwem Eugene Rodenbacha, który podczas pobytu w Anglii nauczył się leżakowania piwa w drewnianych kadziach oraz odpowiedniego mieszania starszych i młodszych warek. Co prawda browar został w 1998 roku wykupiony przez belgijski Palm, ale nadal produkuje piwa, które wyznaczyły nowy gatunek. To właśnie po degustacji Rodenbachów Michael Jackson („The Beerhunter”) zaproponował rozgraniczenie flandryjskich sour ejli na wschodnioflandryjskie, bardziej słodowe oud bruiny oraz zachodnioflandryjskie, bardziej winne flanders red ejle. Te drugie różnią się od oud bruinów ponadto tym, że w dalszym ciągu są leżakowane w gigantycznych, drewnianych beczkach, których liczba w browarze Rodenbach wynosiła jeszcze w latach 90-tych przeszło 294, każda o pojemności od 100 do 660 hektolitrów.

Udało mi się zakupić standardowego Rodenbacha, ustępującego ponoć bardziej wyrafinowanym wersjom Rodenbach Gran Cru oraz Rodenbach Vintage. Niestety, w porównaniu do tych piw, czy tym bardziej do genialnego Vichtenaar, parametry składu piwa nie wyglądają imponująco – jest bowiem złożone jedynie w 25% z odleżakowanego w drewnianych beczkach trunku, resztę stanowi młody flanders red ale. Dla porównania, w Rodenbach Gran Cru proporcje te wynoszą 67% do 33%, a konkurencyjny Vichtenaar w całości dojrzewa otoczony drewnem. Niestety, gorsze proporcje odbijają się na smaku piwa.

Kolorystycznie szarobrązowe z czerwonymi refleksami, Rodenbach to piwo generujące mało obfitą, drobnoziarnistą pianę. Przy ekstrakcie 11,4° ma 5,2% alkoholu, jest więc dość głęboko odfermentowane, na tym polu również przegrywa z Vichtenaar. Zapach jest wzorowo złożony – czerwone półwytrawne wino, zmieszane z lekką jabłkowością, mimo wszystko sporą dawką drewna, ostrą belgijską fenolowością, bardzo delikatną i umiejętnie dopasowaną octowością oraz garścią śliwek i czereśni. Woń całościowo jest usytuowana między czerwonym winem półwytrawnym a porto, oczywiście z zacięciem belgijskim. Trochę mi też przypomina domową nalewkę z aloesu, którą podpijałem po kryjomu w domu przed osiągnięciem wieku w którym się to powinno robić.

Smak jest bardzo miękki, kwaskowaty na poziomie jak najbardziej strawnym, do lambika ma w tym względzie na szczęście daleko. Słodycz nie jest tutaj wyczuwalna per se, ale czuć, że jest obecna w tle, balansując kwaskowatość. Przy średnim nasyceniu smak Rodenbacha jest owocowy, winno-czereśniowo-śliwkowy, lekko drewniany, z kwaskowatym, półwytrawnym finiszem. Sprawia to, że Rodenbach to łagodne piwo do wolnego sączenia, można się nim delektować w spokoju, nie wyłączając bardzo delikatnej, śladowej, świetnie dopasowanej goryczki. W zestawieniu z intensywniejszym aromatycznie i jeszcze bardziej wyrazistym owocowo, genialnym Vichtenaarem podstawowy produkt palmowskiego browaru Rodenbach wypada jednak wyraźnie gorzej, pozostając wszakże nadal świetnym piwem.

Ocena: 7/10
Rodenbach 2061152303581226086

Prześlij komentarz

  1. Czytałem o tym piwie już wcześniej. Nadal poszukuję i mam nadzieję, że znajdę.

    Pozdrawiam,
    http://smakpiwa.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)