Loading...

Wspaniały Koniec Świata

Koniec Świata wprawdzie 21 grudnia nie nastąpił, Majowie się pomylili, zresztą, jak można wyczytać w Internetach, tacy Grudniowie to na przykład przepowiedzieli koniec świata na maj, można się więc spodziewać kolejnej fali histerii. Niemniej jednak jest obecnie 31 grudnia, czyli data która w moim odczuciu bardziej pasuje do omówienia Końca Świata (ekstr. 19,1%, alk. 7,9%) z browaru Pinta. Mi się przynajmniej wigilia sylwestra bardziej z końcem kojarzy, a to dlatego, że 31 grudnia 999 roku poziom histerii wśród części przesądnych Europejczyków urósł do tak pokaźnych rozmiarów, że kiedy po północy odnotowano brak apokalipsy, tłumy wybuchły spontaniczną radością i zaczęły świętować. Stąd też się wziął zwyczaj obchodzenia sylwestra, nazwa zaś obchodów pochodzi od imienia ówczesnego papieża.

Nazwanie Końcem Świata piwa z mroźnej Finlandii też ma swój wydźwięk symboliczny. W starożytnej literaturze greckiej terminem thule określano ziemie dalekiej północy – według niektórych badaczy Norwegię, według innych ogólnie Skandynawię, Grenlandię czy też Islandię. Określenie ultima thule zaś odnosiło się do wszelkich ziem „poza znanym światem”. No i Skandynawia, owe thule, to faktycznie już koniec świata, a raczej jego północne rubieże, zamieszkane przez hardych ludzi którym mroźne temperatury niestraszne. Ugrofińska część tych mieszkańców, która zasiedliła ziemie na zachód od Karelii, czyli Finowie, para się czasami produkcją piwa wysoce osobliwego. Robi się go z różnych zbóż, słodowanych i niesłodowanych, a czasem nawet z chleba. Zazwyczaj nie doprawia się go chmielem, a zamiast tego używa gałązek jałowca jako filtru do zacieru, po czym dodaje się je razem z ich owocami do piwa w trakcie doprawiania. Zdarzają się wszak również wersje zarówno chmielone jak i ‘jałowcowane’. Piwo nie jest warzone, w sensie doprowadzania do wrzenia, a jedynie odkażane poprzez podgrzanie do temperatury 80 stopni, przez co jest podatne na infekcje lactobacillusem (to ta bakteria która sprawia, że berliner weisse smakuje jak sok z cytryny). Fermentowane jest za pomocą drożdży piekarskich, które wytracają w ciągu tego procesu dużo octanu izoamylu, związku chemicznego przypominającego w zapachu banana, obecnego również w niefiltrowanych piwach pszenicznych. Nasycenie jest niskie. Stylem pokrewnym jest warzony na Gotlandii Gotlandsdricka.

Sahti było czymś na co polowałem od dawna i straciłem nadzieję, że mi się je uda kiedykolwiek spróbować. Zazwyczaj jest bowiem warzone w domu, komercyjnie dostępnych wersji jest jedynie garść. A tu proszę – Pinta się zdecydowała na ten ambitny eksperyment. No więc jak wyszedł?

Wizualnie piaskowo mętny, ze średnio obfitą pianą, która się raczej szybko przenosi w niebyt, przy akompaniamencie głośno pękających bąbelków.

Zapach arcyintrygujący. Niezwykle silne nuty czarnej porzeczki mieszają się z iglakowymi, wnioskuję że z jałowcem. Po chwili dochodzą nuty słodkiego banana, które mi się jednak, ze względu na niezwykle frapującą konstrukcję aromatyczną absolutnie nie kojarzą z mętnym piwem pszenicznym. Czarna porzeczka zgodnie z teorią faktycznie może budzić dalsze skojarzenia z kocim moczem, choć brzmi to fatalnie, a efekt jest zgoła przeciwny. I nie, nie lubię wąchać kuwety. Te piwo jest inne niż wszystkie inne które piłem, to jest pewne.

O cholera, treściwa ta bestia! Treściwa, gęsta, bardzo nisko nasycona. Ciężka! Ale jak to wszystko jest dograne! Alkohol jest ukryty, wręcz przytłoczony do dna intensywnym smakiem, w którym bananowa słodycz jest równoważona ostrymi nutami czarnej porzeczki i jałowca, a masywne ciało wspomagane gęstwą drożdżową. Niemały woltaż (7,9%) uwalnia swoją moc dopiero w finiszu, choć nie w formie aromatu, ale w postaci przyjemnej fali ciepła, niczym fala uderzeniowa po komecie uderzającej w Laponię. Piwo jest tak ciekawe, nieszablonowe i mistrzowsko zrobione, że żałuję że nie kupiłem wszystkich dostępnych butelek w sklepie. (Ocena: 8,5/10)

A może by tak... no bo, skoro koniec świata to święto ruchome, to może tak następna warka za rok? A może wcześniej?

recenzje 3868931014659511526

Prześlij komentarz

  1. Ja się zastanawiam czy większa ilość jałowca nie zrobiłaby temu piwu dobrze. Z jednej strony silna goryczka mogła by poprawić pijalność, z drugiej bardziej wyrazisty aromat jałowca mógłby nadać bardziej zadziornego charakteru. Kiedyś się w końcu zbiorę i poeksperymentuję w tym temacie w domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Według mnie ta czarna porzeczka daje piwu w takim natężeniu odmierzonej w sam raz zadziorności. Też się spodziewałem bardziej wyczuwalnego jałowca, ale tutaj wszystko odbieram jako szyte na miarę. Z innych piw jałowcowych, to w takim Haandbryggeriet Norwegian Wood aromat jałowcowy jest jeszcze bardziej delikatny.

      Usuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)