Loading...

Pochwała niskich cen piwa

Znany i ceniony piwowar Michał Saks niedawno umieścił na swoim blogu wpis, w którym chwali wysokie ceny piwa, podając przykład amerykańskiego Stone Brewing, które opatruje firmowe szkła cokolwiek pretensjonalnym napisem "It's not too expensive, you're too cheap". Ze strony browaru jest to snobizm do kwadratu, zresztą jak mniemam przemyślany, hasło wpisuje się bowiem w politykę "premiumizacji" portfolio przez mniejsze browary. Tak, "premiumizacja" to nie tylko domena koncernów, o czym pełni zapału fanatycy "piw rzemieślniczych" lubią sobie zapominać.

Co do meritum - punkt widzenia często niestety zależny jest od punktu siedzenia. Michał Saks jest piwowarem, sam jest więc zainteresowany tym, żeby jego piwa sprzedawały się po jak najwyższych cenach. Wnioskuję też po jego wpisie (to już tylko spekulacja) że problemów finansowych nie ma i nie sprawia mu większej różnicy że piwo które kupuje dla własnej konsumpcji jest drogie.

Większości ludzi jednak sprawia. A zdecydowana większość piwoszy to jednak tylko konsumenci, a nie piwowarzy.

Nie zamierzam jednak z wpisem Michała polemizować za pomocą wierutnie bzdurnej koncepcji "obiektywnej" ceny. Jak wykazali w późnym Średniowieczu hiszpańscy scholastycy, nie ma czegoś takiego jak obiektywna cena. Dana rzecz (mówimy o dobrach materialnych) jest dokładnie tyle warta ile za nią chce zapłacić podmiot rynkowy (sprawiedliwa cena jest ceną rynkową). Jeśli więc Michał Saks wyceni swoje przyszłe piwo na poziomie whisky single barrel, to ma do tego pełne prawo. Ja po prostu tego piwa nie kupię i tyle.

Moja polemika jest całkowicie subiektywna, nie odnosi się do osoby Michała (aż wstyd że trzeba to podkreślać, ale takie czasy), a jedynie do treści wpisu i jeszcze bardziej do samego zjawiska. Bo jest pewna grupa osób, którzy w przeciwieństwie do Michała nie produkują piwa, a optują i tak za tym, żeby piwo było drogim i ekskluzywnym trunkiem.

Co skłoniłoby mnie do wydania moich pieniędzy na drogie piwo? Michał wymienił dwa takie czynniki mające wpływ na cenę piwa - rachunek ekonomiczny oraz unikalność pomysłu na piwo, przy czym te drugie sprowadza się de facto do widzimisię piwowara. Widzimisię całkowicie usprawiedliwionego oczywiście.

Moją sakiewkę jest w stanie poluzować właściwie tylko pierwszy czynnik. Droższe surowce, dłuższy czas leżakowania, bardziej złożony proces warzenia, produkcja piwa w małych warkach, wreszcie wzmożona konfiskata własności prywatnej przez państwo (czyt. wysokie podatki) i związany z tym wzrost kosztów pracy - wszystko to musi mieć wpływ na cenę piwa. Choć co do podatków oraz kosztów pracy, nie łagodzi to mojego węża w kieszeni, w związku z czym sam bym sobie pewnie nigdy nie kupił piwa z norweskiego Nogne O.

Pozostałe czynniki związane z surowcami oraz produkcją jestem w stanie przyjąć ze zrozumieniem i jeśli wynikiem miałoby być świetne piwo, to jestem w stanie za nie zapłacić, jednakże górna granica to 18-20 złotych, a i to z bardzo ciężkim sercem. Być może inaczej by było gdybym miał bardzo wysokie dochody i nie musiałbym się martwić o przyszłość, choć jestem z natury człowiekiem oszczędnym i mam wpojone mechanizmy kontroli wydatków jeśli chodzi o produkty spożywcze jako całość. I myślę że większość ma podobnie, co jest podejściem racjonalnym.

Tyle polemika z wpisem Michała Saksa. O ile jednak Michał jako piwowar jest przypadkiem szczególnym, o tyle moje zdumienie wywołują ludzie, których związek z piwem ogranicza się tylko do jego konsumpcji, a zarazem przychylnie patrzą na wysokie pozycjonowanie cenowe piwa.

Nie rozumiem czemu miałbym chwalić browar który narzuca dużą marżę na swoje piwo. Przecież jestem konsumentem, zależy mi więc na tym, żeby dobra kupowane przeze mnie były jak najtańsze, a zarazem jak najlepsze. Czy czułbym pozytywne podniecenie czy wręcz pławił się w uczuciu rozkoszy gdybym kupił piwo, nawet takie "niesamowicie interesujące", za 25zł albo nawet 50? Nie, takie myślenie jest mi całkowicie obce. Miałbym wątpliwości czy dobrze uczyniłem. Czasami mam styczność z ludźmi, którzy chwalą się ile to kasy wydali na auto, narty albo wczasy. A ja sobie wówczas myślę: "Chłopie, litości, chwalisz się że kasę rozpuściłeś? Ja to bym siedział cicho i chwalił się jedynie jakby mi się udało coś kupić niespodziewanie tanio."

Dobrym kontrprzykładem dla Stone Brewing jest chociażby również amerykański Flying Dog, którego piwa za Oceanem są dość tanie w porównaniu z innymi "browarami rzemieślniczymi". Jak widać, można sprzedawać taniej niż inni jak się chce. A koszta produkcji we Flying Dogu z pewnością nie są niższe niż w innym przeciętnym "browarze rzemieślniczym" w USA.

Podnoszone są argumenty o podniesieniu rangi piwa w oczach przeciętnego konsumenta poprzez pozycjonowanie cenowe. A po co mi to? Ja chcę mieć piwo dobre i tanie, podczas gdy dla niektórych innych piwoszy być może ważniejsze jest snobowanie się przed znajomymi, jaki to elitarny trunek spożywają. Porównanie piwa do wina, a jeszcze bardziej do whisky jest jednak zupełnie chybione. A to dlatego, że piwo, które nawiasem cenię sobie dużo bardziej niż jakikolwiek inny napój alkoholowy, jest trunkiem, który trzeba wypić (w zależności od gatunku) zazwyczaj do około 1-2 godzin po otwarciu, żeby się móc w pełni cieszyć jego smakiem. Wino może sobie natomiast stać parę dni, a whisky to i spokojnie parę miesięcy. Nie ma więc podstaw do dziwienia się ludziom, że wolą wydać 80zł na whisky niż na piwo. Konsumpcja pierwszego bowiem trwa zazwyczaj dużo dłużej i jest rozłożona na paręnaście sesji, podczas gdy piwo pije się za jednym razem.

Między wierszami zasygnalizowałem już co najprawdopodobniej kieruje piwoszami gardłującymi za wysokimi cenami piwa. Nie chodzi mi tutaj o piwowarów, a o konsumentów; takie wnioski wyciągam z dłuższych obserwacji tego co piwosze wypisują na rozmaitych forach czy twarzoksiążkach. Jest to podejście elitarystyczne, chęć podniesienia swojego statusu jako konsumenta w oczach otoczenia i siebie samego. Arystokracja piwna, która pije leżakowane w beczkach przez dwa lata imperial stouty za 50zł widzi siebie jako lepszą od durnego plebsu żłopiącego Harnasie za 2zł. Czy ma do tego prawo? Ma, ale wypada śmiesznie, żeby nie rzec żałośnie. Wynoszenie na piedestał produktu spożywczego jakim jest piwo i używanie go jako platformy do snobizmu jest cholernie głupie. Co ciekawe, takie snobistyczne postawy są jedynie w pewnym stopniu skorelowane z majętnością danej osoby. Snobizmem wykazują się bowiem zarówno bogacze jak i parweniusze o mentalności którą najlepiej charakteryzuje stare porzekadło "Zastaw się, a postaw się."

Kiedyś o przynależności do elity decydowały urodzenie bądź zasługi, a również nienaganne prowadzenie się. Historia powtarza się jako farsa, toteż współczesne "elity" ogniskują się między innymi wokół wyboru takiego a nie innego napoju do konsumpcji. Nie tylko piwosze oczywiście, to jest zjawisko bardzo szerokie i obejmuje w jeszcze większym chyba stopniu winiarzy i whiskarzy.

Teraz niektórzy piwosze jakby zazdrościli przywar niektórych konsumentów wina i whisky i próbują je zaadoptować na swój grunt.

publicystyka 339309773267786567

Prześlij komentarz

  1. Też bym wolał płacić mniej, ale jeśli mam do wyboru zapłacić sporo za piwo, którego chcę się napić lub się go nie napić to wybieram to pierwsze rozwiązanie ;-)

    Na polskim rynku problem jest z konkurencyjnością, a raczej jej brakiem. Myślę, że za lat kilka jak na rynku będzie np. kilkanaście różnych RIS'ów polskich (a wierzę, że tak będzie) to ich cena nie będzie wiele odbiegać od tego za ile można kupić portery bałtyckie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawiało silnym optymizmem, mi się jednak wydaje że producentów bardziej egzotycznych stylów w Polsce nie będzie wcale tak wiele, żeby konkurencja przekładała się na niższe ceny. Obym się mylił.

      Usuń
  2. Naprawdę dobry i interesujący wpis. Fakt, nie każdego stać na piwa po 20 zł+ za butelkę, chyba że chce się jednorazowo popisać przed znajomymi, lub sprawić sobie jakiś prezent. Wątpię jednak by przeciętna osoba interesująca się piwem kupowała by sobie od tak takie piwa. Jednakże wysoka cena piwa będzie przekładać się na popyt, jak będzie ciężko z sprzedażą to i ceny pójdą w dół.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wybornym przykładem piwnego snobizmu z ostatnich miesięcy jest kariera browarów kontraktowych - Pinty, a potem chcącego się na tym samym koniu przejechać AleBrowaru. Abstrahując od jakości trunków z obu miejsc (osobiście uważam je za grubo przereklamowane), to lansowanie się piciem ejli i stoutów przybrało rozmiary niepokojące. Do tego jak na polskie warunki piwa tych dwóch marek są drogie, ale to przecież lepiej - płacę koło 10 złotych za butelkę, więc jestem wytrawnym piwoszem. Rodzimi znawcy z Browar.bizu piją ejle, chmiel wykrzywia im twarze, ale zachwyt trzeba wyrazić - bo oto polska scena piwna wchodzi na wyższą półkę. Sztuczne to wszystko. Totalną aberracją jest mówienie na podstawie sukcesu Pinty o "piwnej rewolucji" nad Wisłą. Polacy ani nie staną się raptem bogaczami, których stać na piwka za dyszkę, ani masowo nie zaczną powstawać ejle. To anglosaski wynalazek, tam powszechny, będący częścią lokalnej specyfiki. Polska to nie Anglia ani Irlandia i takie wyroby pozostaną niszową ciekawostką. No i paliwem na lanserskie zapędy "znafców".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mocne ;) ale nie zgadzam się do końca. Sporo jest osób którym piwa z Pinty i AB naprawdę smakują, między innymi ja (naturalnie nie wszystkie), choć z pewnością jest też jakaś grupa ludzi podchodzących do nich bezkrytycznie, na zasadzie niszowej mody na jakąś markę (czy 'brend', jak się teraz brzydko z angielskiego mówi). Różnica polega na otwartym i jednocześnie krytycznym podejściu po jednej stronie, a stosunku czołobitnym po drugiej. Wydaje mi się jednak, że pierwsza grupa przeważa. Co do "piwnej rewolucji", pełna zgoda. Segment piw niszowych jest mały i tak pewnie już pozostanie, ewentualnie nieznacznie się rozrośnie co do wolumenu sprzedaży. Jedyna różnica polega na większej dostępności niszowych gatunków (świetna sprawa), ale nazywanie tego faktu górnolotnymi określeniami typu 'rewolucja' jest śmieszne.

      Usuń
    2. @ Tomasz Migdałek : wolę mieć w knajpie Amber Boya z kija za 9 pln niż Lecha czy Tyskacza za 7 ( to są realne ceny we Wrocku np.) a z tego co wiem, to piwa typu "amber boy" czy "sweet cow" można w butelce w sklepie dostać za 6,5-7 pln...drogo ale do wytrzymania. I tak: jestem piwnym "snobem" i nie - nie lubię jak mi chmiel wykrzywia twarz :)

      Usuń
  4. Z Twojej wypowiedzi, Tomasz, mozna by wywnioskować, że nie ma nikogo, komu smakowały by IPA-y z AB czy Pinty,albo ich stouty. A tak nie jest- wiem to po sobie, bo bardzo lubie te piwa, a facebooka nie mam, do lansu mi dość daleko i jeśli się tym obnoszę to co najwyżej przed swoją dziewczyną, która ma już dość moich piwnych opowieści, ale musi je znosić.
    Poza tym piwa z AB i Pinty nie kosztują 10 zł, raczej 6-7, zależy od sklepu i stylu (chyba, że chodziło Ci o puby).
    Piwna rewolucja to kwestia dość dyskusyjna - sam nie jestem entuzjastą tego terminu, ale fakt, że z kraju w którym chyba nikt poza Na Jurze nie warzyl ejli (Bursztynowe) staliśmy się krajem, w którym na ilość ejli nie starczą palce obu rąk. Coś jest na rzeczy.
    A co do 'anglosaskiego wynalazku' - no nie wiem, Włochy czy USA czy Japonia to też nie Anglia i Irlandia, a małych browarów robiących świetne piwo są tam setki. Może i pozostają w niszy, ale idąc tym tropem to w Anglii ejle też są pewną niszą.
    Więc piwny snobizm jako zjawisko może faktycznie i występuje, ale nie każde wypuszczenie nowego IPA jest jego przejawem, nie każdy tej IPY amator snobem. Bez przesady, oddzielmy ziarno od plew.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przykro mi jestem plebejuszem - tak, jestem tani :) Albo inaczej - płacę by pić dobre piwo, a nie by czuć się lepiej, bo takie drogie, ale ze mnie upper middle class, zaraz o tym napisze na fejsbuniu za pomocą iPodzika. I jeszcze zdjęcie walnę, by plebs wiedział, że piję drogie piwo :P Jeśli można szpanować piciem kawy w Starbucksie, to piwem też można. Co tam.

    JEstem w stanie wyłożyć duże pieniądze za piwo tylko wówczas, jesli ono jest faktycznie niesamowite, mega kosmiczne i wspaniałe. Jesli Michał będzie robił IPA dwa razy droższe niż Rowing JAck, to ja będę oczekiwał że będą od Wiosłującego Jacusia znacznie lepsze. Albo jesli Michał zrobi piwo niepowtarzalne, nie mające odpowiednika - wtedy spoko.

    Co do piwnego snobizmu - jest i występuje. Widać w necie (chociaż nie na tym blogu akurat). Ale bez przesady - mi tam IPA smakuje i mogę to powiedzieć z czystym sercem, nie dla lansu (Pisze jako anonim). Ale nie wiem na ile jestem wyznacznikiem, bo miodniaki tez mi smakują :)
    Apropos miodniaków - dla mnie przejawem snobizmu są ich recenzje. Bo są takie miodniaki (Np. Miodne Kormorana, czy to Gryczane z Jabłonowa), co zbierają niemal wszędzie wysokie oceny. Ale wtedy trzeba obowiązkowo zastrzec, że się ich nie lubi. "Daję 5/6, chociaż nie lubię tego rodzaju wynalazków, bo tak na codzień to tylko IPA, a miodniaki to syf!". To jest snobizm :) Ciężko przyznać, że miodniak smakuje, bo wtedy wizerunek hardcorowego rewolucjonisty cierpi. Zupełnie jakby nie mozna było lubić różnych smaków. Uwielbiam Rowing Jacka, ale to nie przeszkadza mi napić się czegoś słodkiego niekiedy (a do obiadu tylko wodę pijam, nie zadne piwo) - jakiż w tym problem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafna uwaga co do miodniaków. Mi Miodne bardzo smakuje i się tego nie wstydzę. Zdaję sobie sprawę, że mieszanie gotowego piwa z miodem to prostacka technika, ale jest to drugo- czy trzeciorzędne wobec smaku. Skoro więc Miodne mi bardziej smakuje od czeskich piw do których miód jest dodawany przed fermentacją, to z jakiego powodu miałbym narzekać?

      Usuń
  6. Jestem zaskoczona takim wpisem. Ty zwolennik wolnego rynku, narzekasz na wyśrubowane ceny? Jeśli konsumenci chcą płacić podbudowując swoje ego, to płacą. I cicho sza. Oczywiście jest to ciut głupie bo istnieje jeszcze coś takiego jak zdrowy rozsądek i - przynajmniej u niektórych - pasja i misja. Ale to nie są wartości ulubione przez naszych przedsiębiorców. Naprawdę myślicie że Pinta chce nas wyedukować? Wątpię. A wysokie ceny ich produktów to wynik samej działalności opartej na kontrakcie a nie produkcji na własnym zapleczu. Muszą dzielić się zyskami z browarem "dawcą" więc i cena piwa wyśrubowana. A jak w końcu uda im się założyć własny browar to zejdą z cenami w dół? I znowu wątpię. Ot cała otoczka. Pod sztandarem wielkich haseł lubi czasami zagościć całkiem zwyczajny instynkt. Ale narzekanie na ceny piwa w warunkach całkiem sporej konkurencji... widzę jednak tutaj cytat z Marksa więc może nie wszystko stracone. Krytyczny zmysł pozwala stąpać po ziemi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A skąd pomysł że zwolennik wolnego rynku ma się cieszyć z wysokich cen? To są dwa zagadnienia na dwóch płaszczyznach. W dodatku ja wcale nie narzekam, piszę przecież że nie muszę żadnego piwa mieć za wszelką cenę i tyle. Ścieranie się interesów producentów, dystrybutorów i konsumentów zazwyczaj prowadzi do niższych cen, choć jeśli chodzi o nisze to bywa inaczej, wszystko zależy od popytu. Przemożny wpływ na te procesy ma za to krępowanie rynku, z jakim mamy do czynienia. Wolnego rynku nie ma - jeśli chodzi o rynek piwowarski w Polsce widać to m.in. po tym jak mało jest browarów. To nie jest tak że ludzie nie chcą inwestować, tylko splot wysokości danin, ich ilości, przepisów i obostrzeń związanych z samym wejściem na rynek ich skutecznie do tego zniechęca. I tak, jako zwolennik wolnego rynku chcę mieć jak najtaniej - do tego się sprowadza konkurencja między podmiotami na rynku. Przy czym właśnie bynajmniej nie postuluję żadnych urzędniczych ograniczeń w tym aspekcie. Natomiast co do "misji", to jeśli chodzi o przedsiębiorstwa słowa tego typu to zazwyczaj oczywista ściema, głównym celem przedsiębiorstwa jest generowanie zysków. Z zasady. Jeśli Pinta chce edukować to robi to dlatego, że takie działanie generuje zysk, nie na odwrót. Natomiast co do Marksa - mogę równie dobrze cytować bon moty Hegla i innych wielkich szkodników ludzkości, brzydząc się nimi w takim samym stopniu ;)

      Usuń
    2. Trochę się nie zgadzam co do pobudek z jakich Pinta warzy tak różnorodne piwa. Gdyby robiła to wyłącznie w celach zarobkowych to zdecydowanie lepiej wyszłaby na trzaskaniu miodowego lagera i może ewentualnie Ataku Chmielu. Ich AIPA schodzi na pniu, a spora część ich innych ciekawostek leży miesiącami na półkach sklepowych.

      Usuń
    3. Jeśli chodzi o "wielkich szkodników ludzkości" to wydaje mi się, że bardziej szkodzą ci co robią niż ci co myślą. Idea jest nieskrępowana, a wolny duch podąża tam gdzie chce. Ewentualne szkody z tego tytułu mogą wynikać jedynie z interpretacji i wcielania w życie (patrz niechlubna historia kościoła katolickiego). A co do wolnego rynku - jest on tylko postulatem, który nigdy nie istniał, a swoje apogeum przeżył w latach 20 ubiegłego wieku, kiedy za sprawą swoich wad, nieco się skompromitował i skończył wraz New Dealem. Od tego momentu mamy do czynienia z nieustannymi korektami, dzięki którym system, w którym przyszło nam życiu jeszcze w ogóle trwa. Co do kwestii browarnictwa w Polsce - zdaję sobie sprawę, że przepisy usztywniają i ograniczają wysyp nowych przedsiębiorstw, ale o braku konkurencji mowy być nie może. Przytaczałeś zresztą przykład USA, gdzie założenie działalności gospodarczej jest banalne, a i tak występuje zjawisko pozycjonowania cen. Ono będzie istniało, nawet jeśli na rynku nie będzie żadnych uregulowań. Gdyż wymiana towarowa nie opiera się na domniemanej złotej zasadzie wolnej konkurencji (patrz: powtarzany przez Ciebie mit, że nieskrępowany rynek generuje niskie ceny), ale jest o wiele bardziej skomplikowana i wchodzi w nią wiele aspektów, od psychologi po ekonomię. Nie możesz ignorować osiągnięć nauki, nawet jeśli stoją one sprzecznie z Twoim światopoglądem. Rekapitulując - narzekanie na wysokie ceny (z pozycji deregulacji) ma tyle samo sensu co ich chwalenie.

      Usuń
    4. @ Kamil: Znaleźli sobie niszę na której mogą zarobić, miodowym piwem kontraktowym mieliby trudniej wejść na rynek, bo nie byłoby efektu świeżości - jednym z kontrprzykładów jest np. "Browar Pszczyna", którego piwa warzone w Witnicy (w tym miodowe) nie cieszą się zbytnią popularnością. No i jeszcze jedna kwestia - zdecydowanie fajniej jest zarabiać na tym co się samemu lubi robić. Pinta to szczęściarze, którym udało się to połączyć, ale tak jak pisałem - priorytetem każdego przedsiębiorstwa (nieprowadzonego przez lunatyka) jest zarobek.

      @ Anonimowy: Absolutnie największymi szkodnikami są ci co myślą, bowiem to idee kształtują ludzkość. Prostolinijne ludzkie działanie zazwyczaj nie wykracza poza pewien poziom szkodliwości, idee dają natomiast impuls do racjonalizowania eskalacji zachowania. Bez niektórych myślicieli nie byłoby niektórych wielce szkodliwych zjawisk. Obecnie większość ludzi ma filozofię dokumentnie gdzieś, a sami sobie nie uświadamiają, że myślą Kantem i Heglem. Niechlubna historia KK? Chodzi o sprzeciwianie się wszelakim ruchom rewolucyjnym? No to chlubna :) W latach 20-tych, za sprawą FED-u tzw. wolny rynek już nie istniał. Rothbard (którego ogółem rzecz biorąc niezbyt lubię) bardzo trafnie wyjaśnił mechanizm doprowadzenia do Wielkiego Kryzysu, do którego by nie doszło bez centralnego ustalania stóp procentowych. Ale jasne - absolutnie wolny rynek to pewna idea, z którą nawet ja się nie zgadzam do końca. Tyle że trwające "korekty", jak to nazwałaś, doprowadzą w końcu do ostatecznego załamania, m.in. w postaci implozji systemów walutowych, opartych na całkowicie fikcyjnej wartości pieniądza. NB film Zeitgeist obecny chory mechanizm całkiem składnie wyjaśnił, dając wszak jednocześnie propozycję bzdurnego remedium. Nie pisałem że w Polsce nie ma w ogóle konkurencji, tyle że jest ona odgórnie ograniczana. I napisałem przecież że jeśli chodzi o produkty niszowe, pewnego pułapu cen nie przebije się w dół, zdaję sobie sprawę że subiektywne wycenianie towaru to bardzo skomplikowany mechanizm. Tyle że zawsze jest wtedy możliwość dla cwanego biznesmena, żeby oferować produkty w podobnej jakości za mniej, vide Flying Dog. Sam bym chętnie tak zrobił, ale nie będę marnował czasu i nerwów na kopanie się z koniem, czyli w tym przypadku Lewiatanem. Nie rozumiem tylko odniesienia do ignorowania osiągnięć nauki.

      Usuń
    5. Jeszcze jedna kwestia, którą zaniedbałem przy odpowiedzi. Otóż narzekanie na ceny nie ma absolutnie nic wspólnego ze światopoglądem. Każdy wycenia daną rzecz na daną kwotę i albo ją kupi albo nie. Jeśli uważa że jest za droga to nie kupi. Suma wszystkich podmiotów rynkowych dokonujących prywatnej wyceny przedmiotu dla siebie (czyli konsumentów) to jest właśnie rynek. Podejście wolnorynkowe zakłada brak interwencji odgórnej w kształtowanie się cen. Absurdem byłoby jednak twierdzenie że takie podejście musi iść w parze z prywatną akceptacją cen które są wyłaniane w ten sposób. Czym innym jest narzekanie na faktyczne ceny a czym innym na system który je kształtuje. Czy jeśli narzekam na deszcz, to z konieczności postuluję ludzką interwencję w warunki pogodowe?

      Usuń
  7. Wczoraj w promocji w jednym z warszawskich hipermarketów kupiłem Shepherd Neame 1698 za 3,99. Jakoś mnie to nie zamuciło :)

    OdpowiedzUsuń
  8. w ekonomii występuje coś takiego jak "efekt snobizmu", który świetnie odpowiada opisanemu zjawisku
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie zgadzam się kompletnie z początkiem artykułu bo zupełnie co innego uważam za "sprawiedliwą cenę" - uważam, że poza chciwością producenta powinna być brana pod uwagę etyka biznesu ale i powiązanie z kosztami wytworzenia produktu. Temat na szerszą dyskusję.
    Nie zgadzam się też ze stwierdzeniem, że ktoś ma prawo uważać się za lepszego od innego dlatego, że pije droższe piwo(czy szerzej stać go na droższe rzeczy). Tacy ludzie częśto są wręcz gorsi od tych drugich. Za lepszego to może się ewentualnie uważać lekarz który uratował komuś życie, ktoś kto wyciągnął drugiego z przerębla, kto na codzień pomaga innym lub swoją pracą sprawia, że życie drugiego człowieka i społeczeństwa staje lepsze/łatwiejsze itp...
    A snobowanie się na piwa droższe jest tylko żenadą i właśnie bardzo źle świadczy o poziomie takich ludzi.
    Reszta celnie punktuje zarówno naszych producentów jak pewną grupę konsumentów.

    OdpowiedzUsuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)