Loading...

Na pohybel piwnej nostalgii

Ile to już razy zdarzyło mi się wyczytać bądź usłyszeć od mniej lub bardziej uświadomionych, a wiekowo zaawansowanych piwoszy, że teraz to Żywiec/Noteckie/xxx to jest syf, natomiast kiedyś, tak paręnaście lat temu albo jeszcze lepiej w trakcie bitwy pod Waterloo, hoho, to było wyśmienite piwo! I co oni z tym piwem zrobili, jakże oni je zepsuli! Łajdaki!

Pardon me, I beg to differ. I to pomimo tego że nie piłem tych szacownych piw wówczas, kiedy były one ponoć istną ambrozją. Nie muszę znać ich ówczesnego smaku, wystarczy mi jako taka znajomość natury człowieka.

A człowiek to istota daleka od doskonałości, a przy tym skłonna do koloryzowania. I nie musi to wcale wynikać ze złej woli. Po prostu już tak mamy, że kiedy tylko wspominamy dawne czasy, to w naszych reminiscencjach jawią się one częstokroć jako raj utracony. Cóż z tego, że było ciężko, jedliśmy zmielony w zakładach masarskich roadkill w parówce zamiast normalnego mięsa, gnieździliśmy się w jednym pokoju w akademiku w 5 osób, a wyjazd Maluchem na weekend w polskie góry był szczytem ekstrawagancji... skoro wówczas nie łysieliśmy, siwizna nie okalała naszych zbrużdżonych pracą i zgryzotą twarzy, stawy działały bez zarzutów, na dyskotece wszystkie panny były nasze i jeszcze w dodatku jak się pokazało kolegom oryginalne wydanie „Reign In Blood” na winylu to był respekt, a nie to co teraz.

Z piwami ma się rzecz podobnie. To, co się obecnie chwali ma bardzo mało wspólnego z ich ówczesnym smakiem, a dużo ze wspomnieniami z nimi związanymi. Puszka amerykańskiego Budweisera, którą wypiłem na brzegu jeziora w parku narodowym w Walii w czasach licealnych to było jedne z najlepszych piw w moim życiu. A przecież Budweiser odarty z tych wspomnień i zapierającej dech w piersiach scenerii to czarna rozpacz.

Niemniej jednak wiele ludzi utrzymuje że takie a takie polskie piwo to naście lub -dziesiąt lat temu było zupełnie innym piwem, istnym napojem bogów. Nie przeczę, mogło smakować inaczej. Mogło smakować również lepiej. Ale o ile? O niewiele. Przecież te piwo już wówczas było (mówimy tutaj wszak o piwach polskich) zwykłym, ordynarnym jasnym lagerem, które goryczki nie mogło mieć zbyt dużej, bo by ludziom nie smakowało. To nie jest tak, że gust ludzi się zepsuł w przeciągu ostatnich 20 lat, ludzie już od dłuższego czasu nie lubią rzeczy wyrazistych. Taki urok nowego, wspaniałego świata.

Jakbyśmy jakimś cudem sprowadzili te ponoć ‘cudowne’ piwo z zamierzchłych czasów młodości piwnych nostalgików w czasy dzisiejsze, to po spróbowaniu go owych nostalgików ogarnęłaby absolutna konsternacja. Tak jak śp. Kolegę, który w pamięci miał muzykę z Transformersów (tej ręcznie rysowanej kreskówki) jako pełen energii, wyśmienity rock, a gdy puścił sobie tę kreskówkę po osiągnięciu pełnoletniości, okazało się że to jakiś badziewny pop bez jaj. 

Tutaj dochodzimy do drugiej kwestii – im starsi jesteśmy i im więcej piwnych doświadczeń mamy, tym bardziej stajemy się siłą rzeczy krytyczni. Człowiek któremu 20 lat temu smakowało ówczesne Tyskie nie miał przecież specjalnie tła do porównania. Gdyby te same Tyskie spróbował teraz, po skosztowaniu iluś set bądź tysięcy piw, w najlepszym wypadku stwierdziłby, że to nic specjalnego. O ile by nim nie poczęstował zlewu.

To wszystko nie ma być jednak krytyką nostalgicznego nastawienia – sam jestem nostalgikiem. Tyle tylko że do wspomnień rzekomo niesamowitego smaku różnych piw w przeszłości podchodzę raczej sceptycznie.

Ostatnio mi się przydarzyła historia z piwem, które w pamięci miałem jako wyśmienite, a okazało się summa summarum zwyczajnie miałkie. Mowa o Newcastle Brown Ale, jedynym naprawdę znanym przedstawicielu swojego gatunku. Ponad dziesięć lat temu, w czasach licealnych, wydawało mi się idealne. Nawet jeśli w międzyczasie pogorszeniu uległa receptura (co jest tylko hipotezą do rozważenia), to na pewno nie drastycznie. Po prostu ja mam większe tło do porównania i nie tak łatwo mnie zadowolić pod względem piwnym. Wysublimował mi się gust i mam większe wymagania wobec piw, co ma również swoje wady.

Sam zapach nie jest wszak taki zły. Delikatny, opiekany słód, akcenty orzechowe, nieco trawiasto-ziemistej, angielskiej chmielowości, oraz estrowości manifestującej się nutkami dojrzałych jabłek, elementu który najbardziej odróżnia brown ale od swojego niemieckiego kuzyna, altbiera.

Smak natomiast to zupełne rozczarowanie. Piwo jest zastraszająco wodniste, niemal zupełnie wyzbyte ciała słodowego, przez co średnio mocna, nieco cierpka w nieprzyjemny sposób goryczka wytrąca piwo z jakiejkolwiek równowagi jaką mogłoby jeszcze posiadać, a w posmaku nuty ziemiste, jabłkowe i kartonowe gryzą się między sobą niczym wściekłe psy. Denny wodniak z niezłym zapachem. (Ocena: 4/10)

Powyższy opis można interpretować dwojako. Albo przyjmie się że te zafajdane koncerny nic tylko psują genialne piwa albo realistycznie stwierdzi się, że na nostalgii zyskuje właściwie wszystko. Ja się skłaniam ku drugiemu. Czasami nie warto mówić wspomnieniom „sprawdzam!” – można je sobie w ten sposób popsuć.

publicystyka 6872440345072240144

Prześlij komentarz

  1. Dokładnie tak samo jak "za moich czasów" zawsze było lepiej, a "wódka taka zimna" już nigdy nie będzie...
    W sumie podobnej natury jest uparte nawiązywanie do tradycyjnych receptur i metod warzenia. Ciekawe ilu tym wspominaczom i miłośnikom tradycji smakowałoby piwo uwarzone 100 czy 300 lat temu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miłośnikom głęboko odfermentowanych eurolagerów takie bardzo tradycyjne piwo (ale autentyczne, a nie jakiś Trybunał) nie bardzo by chyba spasowało. Myślę że standardową reakcją by było "To nie smakuje jak piwo!"

      Usuń
  2. Ale za moich czasów jak trafiło się świerze Królewskie z dobrej warki to faktycznie było niezłe. Pamiętam, że dwadzieścia pa lat temu miało niezłą goryczkę.

    OdpowiedzUsuń
  3. W kwestii goryczki pozwolę sobie mieć inne zdanie. Tu zmiana naprawdę był a widoczna.Kiedy gdzieś na początku lat 90-tych pojawiło się piwo EB - pierwszy na polskim rynku mocno zgazowany, umiarkowanie goryczkowy, rześki eurolagerek - odniosło olbrzymi sukces rynkowy. Browary odpowiedziały z jednej strony nowymi produktami (vide lechowskie 10,5), a z drugiej stopniowym upodobnieniem smaku wcześniej produkowanych piw do oczekiwanego przez szerokiego konsumenta, co przede wszystkim wiązało się ze zmniejszeniem goryczki i zwiększeniem zgazowania.

    OdpowiedzUsuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)