O tym, dlaczego Wisby Klosteröl ani nie jest przedstawicielem tradycyjnego gotlandzkiego piwowarstwa ani nie jest piwem klasztornym
Położone na Gotlandii, czyli Dobrej Ziemi (a nie, wbrew pozorom, Ziemi Gotów), miasteczko Visby jest ponoć najlepiej zachowaną średniowiecz...
https://thebeervault.blogspot.com/2012/03/o-tym-dlaczego-wisby-klosterol-ani-nie.html
Położone na Gotlandii, czyli Dobrej Ziemi (a nie, wbrew pozorom, Ziemi Gotów), miasteczko Visby jest ponoć najlepiej zachowaną średniowieczną miejscowością w całej Skandynawii. Mimo to jednak wybudowane w XIII wieku miasteczko jest nazywane również „miastem róż i ruin”, jako że w 1525 roku armia z Lubeki podbiła miasto i spaliła wszystkie jego kościoły poza katedrą. Ruiny nadal są porozrzucane po mieście, stanowiąc dodatkowy wabik na turystów, których w sezonie letnim na Gotlandii ogólnie jest bardzo dużo. Wyspa ma dość bogatą tradycję piwowarską. Tradycyjne piwo Gotlandsdricka jest robione w browarach domowych z wędzonego słodu jęczmiennego i doprawiane, tak jak fińskie sahti, zamiast chmielem gałązkami jałowca, który na Gotlandii rośnie w dużych ilościach. Ponadto na wyspie znaleziono wyryte w skale znaki runiczne, z których wyewoluowało słowo „piwo” w jego różnych północnoeuropejskich odmianach – czyli litewskie i łotewskie alus, fińskie olut, angielskie ale, duńskie i norweskie øl oraz szwedzkie öl. Ciekawostką jest, że w języku niemieckim öl oznacza olej. Ciekawostką jest również legenda, jakoby w czasach Średniowiecza Wikingowie zatrzymywali się regularnie na Gotlandii, żeby uzupełnić swoje zapasy piwa podczas podróży do Konstantynopola.
Browar w Visby został otwarty w 1995 roku jako inwestycja firmy Spendrups, nie jest więc niestety osadzony w historii miasta ani wyspy. Za to ma w dorobku ponad 30 różnych piw, wliczając w to różne portery i stouty, IPA, Imperial IPA oraz piwa wędzone. Mimo to jednak nie ma wśród nich, z tego co wyczytałem, tradycyjnego Gotlandsdricka, co przecież by się aż samo narzucało. Wisby Klosteröl, czyli z nazwy piwo klasztorne, było pierwszym piwem uwarzonym w gotlandzkim browarze i do dzisiaj pozostaje jego najbardziej popularnym wyrobem. Nie wiem dlaczego jest tak mylnie nazwane, przypuszczam jednak, że może to mieć związek z nietypowym, strzelistym kształtem butelki, a może i chęcią podwędzenia paru dodatkowych groszy od łatwowiernej, a spragnionej pradawnych, tradycyjnych smaków gawiedzi.
Jest to piwo pod względem składników iście międzynarodowe – do warzenia użyto szwedzkich słodów, szkockich drożdży oraz chmieli z Niemiec i USA. No i oczywiście „unikalnej wody z Gotlandii”, jak zapewnia producent na kontretykiecie. Przelane z oryginalnej, strzelistej butelki do pokalu piwo ma mętny pomarańczowy kolor oraz średnio obfitą i niezbyt trwałą pianę. W zapachu wpierw uderza charakterystyczna, silna woń niemieckiego chmielu (Tettnanger?), po czym następuje fala słodu i delikatnego karmelu. Dopiero na dalszym planie czuć lekko landrynkową owocowość oraz kwiatowość. Piwo pachnie ogółem znacznie bardziej niemiecko (trawiastość chmielu) i angielsko (kwiatowość, owoce) niż amerykańsko. I robi dobre wrażenie.
Wysoko nasycone piwo ma smak mimo podszycia słodowego raczej chmielowy i owocowy, a co za tym idzie – jest dość mocno gorzkie i wytrawne. Robi wrażenie krzyżówki niemieckiego pilsa z angielskim bitterem, czyli próby pogodzenia dwóch różnych tradycji piwowarskich, niekoniecznie pałających do siebie sympatią. Wisby Klosteröl, choć jest piwem fermentacji górnej, w ogólnym rozrachunku wypada nieco bardziej niemiecko niż wyspiarsko. Wywiera niezłe, solidne wrażenie, wolałbym chyba jednak albo typowego niemieckiego pilsa albo typowego angielskiego bittera. Niemniej jednak mocna goryczka robi swoje i Klosteröla pije się bardzo przyjemnie. Lekkie, szybkie piwo na lato.
Ocena: 6,5/10