Stiegl Paracelsus Zwickl – Stiegl – Austria
Salzburski Stiegl jest co prawda browarem prywatnym (w odróżnieniu do konsorcyjnego/koncernowego), ale roczna produkcja wynosi prawie milion...
https://thebeervault.blogspot.com/2011/03/stiegl-paracelsus-zwickl-stiegl-austria.html
Salzburski Stiegl jest co prawda browarem prywatnym (w odróżnieniu do konsorcyjnego/koncernowego), ale roczna produkcja wynosi prawie milion hektolitrów, prywatny w Austrii nie oznacza więc mały. Pierwszy raz został wspomniany pisemnie w roku dopłynięcia Krzysztofa Kolumba na Hispaniolę, nie dziwi więc, że zdecydowano się na nazwanie stieglowskiego zwickelbiera imieniem Paracelsusa, renesansowego botanisty, lekarza, okultysty i alchemisty, który zmarł w Salzburgu rok po odkryciu Ameryki. Paracelsus Zwicklbier wpisuje się w panujący obecnie na terenach niemieckojęzycznych trend spożywania rzeczy może nie tyle zdrowych, co opatrzonych przedrostkiem „bio-”, który ma być rękojmią zdrowych właściwości opatrzonej w ten sposób żywności. Toteż w składzie Paracelsusa nie widnieje jakiś tam słód i chmiel, ale bio-słód jęczmienny oraz pszeniczny oraz bio-chmiel. Sceptyczny człowiek oczywiście od razu pomyśli o nadużyciach które muszą mieć miejsce w tym systemie oznakowań, tak samo zresztą jak nie każdy produkt spożywczy oznakowany przez rabina jako koszerny musi też być koszerny w rzeczywistości. Jako że jednak ten trend oznacza coraz bardziej poszerzającą się ofertę niefiltrowanych (czyli zdrowych, bio, eko etc.) zwicklbierów, nie ma nad czym rozpaczać.
Stylizowana na dawną etykieta i bardzo ładny kapsel ozdabiają z zewnątrz piwo o mieszanoziarnistej, szybko zanikającej pianie i kolorze który w swojej ciemnej złocistości przywodzi na myśl miód albo moszcz jabłkowy, co w tym akurat przypadku znajduje swoje odzwierciedlenie w aromacie. Mocny, chlebowy zapach świeżego ziarna jest wzbogacony o delikatne elementy cytrynowe, obok tego czuć jednak również słodkawe elementy słodowo-winne, które trochę gryzą się z resztą. Z czasem elementy słodkawe wysuwają się na front, przy czym na szczęście nie jest to mdlący rodzaj słodyczy. Po pewnym czasie głównymi elementami w zapachu, obok ziarna, zostają miód i jabłko, przez co mamy nawiązanie do barwy trunku. Woń jest więc dość przyjemna, ale nie zwala z nóg. W smaku czuć głównie miód i jabłko właśnie, poza ziarnową chlebowością oczywiście. Cytrusowych elementów zaś jest jak na zwickla dość mało. Piwo jest średnio-wysoko, drobnoperliście wysycone, dość mocno jak na swój gatunek, przez co szybko rozpycha żołądek. Profil smakowy jest lekko słodkawy i bardzo lekko kwaskowaty. Bez tego drugiego byłoby zapewne mdłe, jako że goryczka jest w tym słabo chmielonym piwie praktycznie nieobecna. W finiszu bardziej niż jakąkolwiek goryczkę czuć miodowość. Same piwo nie jest wprawdzie przesadnie słodkie, niemniej jednak słodkawe elementy są bardzo prominentne, przy czym poza lekką kwaskowatością nie ma dla nich przeciwwagi. Nie jest to złe piwo, ale są na rynku dużo lepsze zwickelbiery.
Ocena: 5,5