St. Idesbald Dubbel – Huyghe – Belgia
Nazwa tego 8%-owego klasztornego dubbela nawiązuje do Świętego Idesbalda, który był cysterskim mnichem w klasztorze Ten Duinen, nadmorskim (...
https://thebeervault.blogspot.com/2011/03/st-idesbald-dubbel-huyghe-belgia.html
Nazwa tego 8%-owego klasztornego dubbela nawiązuje do Świętego Idesbalda, który był cysterskim mnichem w klasztorze Ten Duinen, nadmorskim (ten duinen to po polsku wydmy) przybytku splądrowanym min. przez Gezów, czyli protestancką konfederację anty-hiszpańskich Niderlandczyków w trakcie ich wojny wyzwoleńczej. Jak to zazwyczaj bywa z piwami klasztornymi z Beneluksu, i te nie jest już niestety warzone w klasztorze, tylko w browarze świeckim, w tym wypadku Huyghe, który warzy min. znaną serię piw Delirium i którego strona internetowa wygląda jakby została stworzona przez 12-latka około roku 1998. St. Idesbaldy nie są jednak również warzone na kontrakcie. Byłoby to zresztą nieco dziwne, biorąc pod uwagę, że ostatni mnich w klasztorze Ten Duinen umarł – bagatela – w 1833 roku. Ponoć jednak receptury piw z serii St. Idesbald są oryginalne. Ponoć. Tak czy owak, St. Idesbald to godne polecenia piwo typu klasztornego dubbel.
Wprawdzie trudno jest bez emocji podejść do recenzji piwa, które po odkapslowaniu od razu samo zaczęło się radośnie wylewać z butelki na stół, ale nie popsuło mi to zbytnio humoru. Ciemnobrązowe piwo, które nie ma cukru w składzie, tworzy raczej drobnoziarnistą, ale lichą pod względem trwałości pianę. Ze względu na wzburzenie piwa nie udało mi się nie nalać drożdży do kielicha, w związku z czym czarne kawałki które wylądowały na pianie, sprawiały, póki jeszcze piana się nie zredukowała, że piwo od góry wyglądało jak cappuccino posypane wiórkami czekolady. Zapach jest, jak można tego po belgijskim klasztorniaku oczekiwać, złożony. Z jednej strony dominuje gorzka czekolada, kawa i słabiej wyczuwalne elementy orzechowe, z drugiej strony znajduje się w aromacie aromat owoców leśnych, a nawet nieco elementów bananowych. Czuć jednak również ziołowy chmiel, lekką ziemistość oraz rozpuszczalnik, który jednak w tym akurat piwie nie przeszkadza zbytnio. Smak zaskakuje lekko, nie jest bowiem aż tak intensywny jak się tego spodziewałem po woni. Przy dość dużym, drobnoperlistym, odrobinę szampanowatym wysyceniu czuć przyjemny aromat ciemnych owoców, który miesza się z lekką ziemistością oraz bardzo lekkim, nie przeszkadzającym aromatem alkoholu. Całość kończy się czekoladowo-orzechowo-kawowo cierpkawym finiszem wraz z średnio-lekką goryczką. Wysokie wysycenie pasuje do całości, dodaje temu jak na dubbel niezbyt ciężkiemu piwu aspekt orzeźwiający. 8% mocy czuć wprawdzie w postaci efektu grzewczego, alkohole wyższe się jednak w aromacie na szczęście nie narzucają. Dobry, porządny dubbel.
Ocena: 7