Loading...

Silver Bottle Beer – Schloss Eggenberg – Austria

Przechodząc w austriackim Intersparze obok całej palety Silver Bottle Beer nie zwróciłem na nie specjalnie uwagi, kątem oka wyglądało bowiem...

Przechodząc w austriackim Intersparze obok całej palety Silver Bottle Beer nie zwróciłem na nie specjalnie uwagi, kątem oka wyglądało bowiem albo jak alkopop albo jak szampan. Później jednak dostrzegłem ze zdumieniem słowo „beer” na butelce i z ciekawości zakupiłem jedną sztukę. Dziwna sprawa z tym piwem. Warzone jest w browarze Schloss Eggenberg, przybytku z tradycjami sięgającymi XVII wieku, znanego koneserom min. za sprawą Samichlausa, doppelbocka o natężeniu alkoholu 14%, ponoć najmocniejszego lagera na świecie. Gdy taki przyzamkowy, ceniony browar decyduje się na warzenie sikacza dla gawiedzi dyskotekowej, może to doprowadzić do spadku renomy. Szczególnie że Silver Bottle Beer jest strasznym paskudztwem. 

Na uwagę oczywiście zasługuje opakowanie – myślałem że jest szklane, oblekane zewnętrzną warstwą metaliczną, a tymczasem jest to w całości aluminiowa puszka, uformowana w kształt butelki i zamknięta kapslem z nawleczką. Disco disco! jak by to podsumował zapewne Zohan. Futurystyczne opakowanie upstrzone jest kombinacjami słów, które brzmią w równej mierze dekadencko co pretensjonalnie: urban poetry, reality spirit, fashion love, earth glamour, liquid music, freedom art. Większość z nich nie wydaje się mieć specjalnego znaczenia, co podkreśla modernizm tego piwa, będącego swoistym ucieleśnieniem zasady formy bez treści. Jedno trzeba jednak przyznać – dopasowanie opakowania do grupy docelowej to strzał w dziesiątkę. Genialny pomysł marketingowy. Aż widzę oczyma wyobraźni scenkę w klubie w której w rytm muzyki elektronicznej pełne egzaltacji i samouwielbienia japiszony przeplatają swoje pseudointelektualne wynurzenia łykami prosto ze srebrnej butelki. 

Piwo te rzeczywiście lepiej pić prosto z butelki, gdyż po przelaniu do szkła okazuje się, że kolorystycznie najbardziej przypomina urynę. Piana co prawda tworzy koronkę ale jest gruboziarnista i mało trwała. To dobrze. Piana widocznie nie jest modna. Zapach i smak wpisują się w eurolagerowy sikaczowy paradygmat, ciągnąc go dodatkowo niespodziewanie w dół, co jest wyczynem godnym odnotowania. W woni dominuje tani, kwaskowaty słód, za sprawą czego Silver Bottle Beer śmierdzi jak Lech z puszki, czyli bez skunksa. Kwaśna woda to jedyne co widzę, kwaśna woda to jedyne co czuję. Grupie docelowej pewnie spasuje. Trzeba jednak piwu oddać sprawiedliwość – w zapachu są jeszcze inne elementy oprócz kwaśnego słodu, czyli lekki diacetyl, mydlaność oraz napotykane tu i ówdzie elementy metaliczne, które pewnie mają zastępować chmiel. Mniam. Not. 

A smak? Ohyda. Jest jednak do odnotowania niespodzianka, wysycenie bowiem jest wbrew oczekiwaniom dość niskie, czyli niezbyt disco. W głównej mierze piwo jest wodniste, sam smak natomiast jest zagospodarowany podłej jakości słodem. Browar pomyślał jednak również o stronie wytrawnej piwa, która czyni je jeszcze gorszym. Da się, owszem! Silver Bottle Beer zostało bowiem wyposażone w lekką, ale niesamowicie denerwującą cierpką goryczkę, która punktowo drażni sam środek gardła niczym mały chochlik, który w przypływie szaleństwa zacząłby je razić lekkim prądem. Ten dodatek wybitnie nie pasuje do taniego pseudo-słodowego niesmaku tego piwa. Niesamowicie tępe, niedobre piwo, ale grupa docelowa powinna to łyknąć, i to dosłownie. 

Ocena: 1
Silver Bottle Beer 8360676432005467878

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)