Piwo na którym (nie) można polegać
https://thebeervault.blogspot.com/2013/01/piwo-na-ktorym-nie-mozna-polegac.html
Do napisania tych kilku słów skłoniła mnie butelka Lwówka Belga, którą wypiłem w pierwszy dzień Świąt. Miałem ostatnio pecha do ewidentnie wadliwych piw, a litania obejmuje octowego Primatora Stouta, zjełczałego Cerna Hora Kern, kiszonkowe Pszczyńskie Miodowe i Kormorana Świątecznego, oraz całą gammę czeskich lagerów, które ze względu na wszechogarniający aromat diacetylu pachniały jak maślane bomby cholesterolowe. Ten Lwówek przelał czarę goryczy. Masło, metal i mokra szmata. I tyle. A było to piwo, które po wypuszczeniu na rynek zrobiło na mnie świetne wrażenie. Jak ja teraz wyglądam, dając rekomendację dla piwa które w obecnej formie jest de facto niepijalne, wymieniając się nim na rarytasy ze Skandynawii?
I to jest własnie moim zdaniem największa bolączka małych browarów, często spotykana w browarach polskich oraz czeskich. Kontrola jakości, a raczej jej brak. Wydawałoby się że dbanie o stałość marki to podstawa każdego szanującego się biznesu, a jednak tak nie jest.
W przypadku Lwówka Belga od razu przypomniałem sobie narzekania właściciela browarów w Lwówku oraz Ciechanowie, Marka Jakubiaka, jak bardzo mu na tym zależy, żeby piwa z jego stajni miały stałą jakość, bo w przeciwnym wypadku ucierpiałaby na tym marka. Słowa te były wypowiedziane w świetle nieodpowiedniego przechowywania przez sklepikarzy Ciechana Miodowego. Jak widać, złe przechowywanie nie jest wcale konieczne, żeby piwo z Lwówka było podłej jakości - tutaj ewidentnie dwie główne wady, czyli przejmująca metaliczność oraz wszechogarniający aromat zjełczałego masła były wynikiem zaniedbań na etapie produkcyjnym.
Zacząłem się w związku z tym zastanawiać, czy lepsze jest piwo które raz jest świetne a raz beznadziejne, tak jak inkryminowany Lwówek Belg, czy piwo które wprawdzie nie zachwyca ale z drugiej strony można na nim polegać - jak niektóre koncerniaki typu dajmy na to niemieckiego Warsteinera.
Odpowiedź wydaje się oczywista - czy zaryzykowałbym kupując kratę czasami bardzo fajnych, ale przede wszystkim wysoce niepewnych piw na imprezę, czy wybrałbym zgrzewkę średniawego, ale stałego w jakości piwa, choćby i koncernowego? Oczywiście uczyniłbym to drugie. Pojedynczy Lwówek Belg jest w stanie smakować lepiej od Warsteinera, ale przy takim podejściu do kontroli jakości mój wybór padłby na niemieckiego koncernowego pilsa.
I sądzę że tak samo uczyniłoby wielu piwnych smakoszy.
Niektórym małym browarom przydałaby się zmiana podejścia, powinny się nawet nie tyle skupić na uwarzeniu piwa które urywa cztery litery, ale na produkowaniu pijalnego, dobrego piwa, które prezentuje sobą zawsze ten sam poziom jakości. Piwa, na którym można polegać.
Jest to punkt, w którym koncerny piwne często wygrywają rywalizację z małymi browarami o parę długości. Niestety.
Coś jest na rzeczy. W Sylwestra piłem Lwówek Książęcy i było to samo - masło i metal. Nie dałem rady dopić.
OdpowiedzUsuńTo nie tylko problem piw, większość win dostępnych w sklepach jedzie masłem.Chyba, że muszę zmienić półke cenową na +30 PLN:)
OdpowiedzUsuńZ tego co pamiętam z bardzo dawnych czasów, to Dolar czy Komandos masłem nie jadą, można więc zawsze obniżyć półkę cenową :D
Usuńpo koncercie komentarzy i opinii na browar.biz nie tykam Belgów z terminem styczniowym, ale już Belg z datą lutową jest dobrym "starym" Belgiem
OdpowiedzUsuńMój belg z datą 10 stycznia był bardzo dobry... Nie wiem o co w tym wszystkim chodzi :-) Jedna warka super, a następna kompletna gawno.
UsuńJa nie wierzę rzemieślniczym browarom w Polsce. To kanciarze i oszukańcy, może oprócz paru jednostek. Niedość że wypuszczają ścieki do butelek to każą za nie słono płacić!!!! Co to to nie!!! Przykro że w Polsce stosuje się metodę cwaniactwa.
OdpowiedzUsuńJa miałem okazję pić Belga wczoraj i niestety smakował mokrą szmatą, polowa wylądowała w zlewie.
OdpowiedzUsuńJa miałem jakoś miesiąc temu taką samą sytuację z Lwówkiem Wiedeńskim.
OdpowiedzUsuń