Třebonické U.S. Ale – Třebonický Rukodělný Pivovárek – Czechy
Czechy jako niepodzielne królestwo jasnych, ciemnych i „półciemnych” lagerów? Naprawdę? Ja powoli przestaję w to wierzyć. Nie chodzi ...
https://thebeervault.blogspot.com/2012/02/trebonicke-us-ale-trebonicky-rukodelny.html
Czechy jako niepodzielne królestwo jasnych, ciemnych i „półciemnych” lagerów? Naprawdę? Ja powoli przestaję w to wierzyć. Nie chodzi mi nawet o bardziej znane czeskie browary rzemieślnicze jak Kocour czy Matuška, ale w krainie Szwejka rok w rok powstaje coraz więcej browarów rzemieślniczych warzących piwa gatunkowo dość egzotyczne. Jedna polska Pinta ma w Czechach wiele odpowiedników, których ciągle zresztą przybywa. I to w kraju dużo od Polski mniejszym, w którym na domiar wśród gawiedzi nadal funkcjonuje przeświadczenie że prawdziwym piwem jest lager. Druga strona medalu wygląda jednak tak, że ilość niekoniecznie się przekłada na jakość. Trebonicki Rękodzielny (czyli rzemieślniczy) Browar jest jednym z niedawno powstałych przybytków, który się nie boi tworzyć różnego rodzaju piw wędzonych, stoutów, weizenbocków i innych ejli. A jak mu to wychodzi? Cóż, patrząc na oceny tychże piw na portalu RateBeer – raczej niespecjalnie. Przybytek ufundowany w 2005 roku pod Pragą ma na swoim koncie już 28 różnych piw. Mi się udało zdobyć jedno z gatunkowo najbardziej ciekawych, mianowicie U.S. Ale, z amerykańskim samolotem z drugiej wojny światowej na etykiecie, ekstraktem bazowym 14° i brakiem informacji co do zawartości alkoholu.
Niby jest to american pale ale, lecz osobiście wątpię, żeby można tak ten trunek z czystym sercem zakwalifikować. Ciemnozłote, mętne piwo o szybko ubywającej pianie ma bowiem aromat, który nijak nie przystaje do tego co się po APA oczekuje. Czuć więc słód, delikatną miodowość, jabłkowe i delikatnie truskawkowe estry oraz chmiel, który jednak nie jest ani cytrusowy ani tropikalny ani żywiczny. Zamiast tego jego aromat jest usadowiony gdzieś w połowie drogi między kwiatowością a czeską ziołowością. Nie wiem jakie rodzaje chmielu tutaj zostały użyte, ale zamiast amerykańskich obstawiłbym mieszankę angielsko-czeską.
Ponadto w piwie jest sporo diacetylu (aromatu masła), przechodzącego miejscami w lekkie toffi oraz nieco brzoskwini. Odnoszę wrażenie, że piwo albo nie wyszło zgodnie z zamierzeniami piwowara albo tenże piwowar sam się na dobre nie orientuje w podstawowych wyznacznikach stylów – chyba że postanowił uwarzyć coś spontanicznego. Diacetyl, jabłka, kwiatowość... to pachnie zdecydowanie bardziej jak wyspiarski bitter niż APA. No i nic przeciwko aromacie maślanemu w bitterach, ale nie w takich ilościach – szczególnie że aromat U.S. Ale ogółem przesadnie intensywny nie jest.
Na szczęście jednak średnio nasycone piwo smakuje dużo lepiej niż pachnie. Tutaj kombinacja słodu, kwiatowego chmielu, estrów i diacetylu współgra całkiem nieźle i kończy się dość mocną goryczką i słodowo-truskawkowo-maślanym posmakiem. Na sesyjny trunek piwo by się nadawało, choć obywa się bez fajerwerków, robi nieco amatorskie wrażenie i jest myląco nazwane. Nie zachwyca niczym, ale pije się je przyjemnie - zapach jednak do przyjemnych nie należy.
Ocena: 5,5/10
Można widzieć gdzie kupiłeś butelkową wersję?
OdpowiedzUsuńW Marii w Krakowie. Ale kiedy to było...
Usuń