Bawaria w Katowicach? Nie do końca… Wizyta w Bierhalle.
Pomysł ulokowania browaru restauracyjnego w centrum handlowym ma swoje wady i zalety. Do pierwszych należy między innymi umiejscowienie c...
https://thebeervault.blogspot.com/2012/02/bawaria-w-katowicach-nie-do-konca.html
Pomysł ulokowania browaru restauracyjnego w centrum handlowym ma swoje wady i zalety. Do pierwszych należy między innymi umiejscowienie centrów handlowych poza centrami miast, co wymusza specjalny dojazd. Większa część zakupowiczów zresztą jeśli chodzi o zakres konsumpcji zadowoli się fast-foodem, ewentualnie kawą czy gorącą czekoladą, jakiś promil może doceni warzone na miejscu piwo. Z drugiej strony zaletą jest duża liczba potencjalnych klientów, wszak ludzi przewija się w ciągu jednego dnia przez nowoczesną świątynię konsumpcji niemało, więc teoretycznie jest szansa, że ktoś do minibrowaru zawita. Z punktu widzenia klienta, który nie przepada za zakupami zaś jest to świetna alternatywa dla siedzenia na ławeczce i czekania ze zniecierpliwieniem kiedy Żona skończy zakupy – toteż w końcu i mnie do Bierhalle przywiało. To znaczy – byłem tam już jakiś (dość długi) czas temu na jedne piwo i tyle – choć w katowickiej Silesii kilkanaście razy byłem już z pewnością. Z czego to może wynikać? Myślę, że między innymi z tego, że jeśli ktoś nie lubi nawały materializmu, która jest immanentną cechą centrum handlowego mogącą siadać na humor, chce jak najszybciej załatwić swoje sprawy i stamtąd uciec. Inną sprawą jest umiejscowienie samej Bierhalle – niedawno do SCC dobudowano dodatkowy segment piętrowy, tak więc Bierhalle już nie jest jedynym biznesem na piętrze oprócz Cinema City – widocznie wcześniej podświadomie owe małe piętro czymś mnie odpychało. Nie tylko zresztą mnie – przechodząc parę razy obok lokalu, ze zdziwieniem skonstatowałem pustkę w jego wnętrzu. Do dzisiaj się dziwię jak to jest, że Bierhalle w Katowicach jeszcze nie zbankrutowała. W sukurs przychodzi restauracji pewnie bycie częścią sieci, wówczas strategia marketingowa centrali może obejmować utrzymywanie również lekko deficytowych lokali. W zeszłą środę gości było mniej więcej na jedną czwartą stolików… połowy sali, druga połowa była bowiem zamknięta dla gości. Mniejsze obłożenie skutkuje również mniejszym wyborem piw – w katowickiej Bierhalli jest ich tylko trzy, w tym o dziwo żadnego ciemnego, podczas gdy w Warszawie wybór jest dużo większy.
Czy zatem lokal spełnia funkcję azylu dla zmęczonych ultramegagigahipermarketowym otoczeniem zakupowiczów? W pewnym sensie tak, choć z bawarskimi klimatami restauracja zbyt wiele wspólnego nie ma. Bardzo wygodne krzesła ze skórzanym obiciem, ceglane filary, drewniane ławy i podłoga – a wszystko utrzymane w miłych dla oka brązowych barwach. Bardzo ładnie i schludnie to wygląda (pominąwszy wszechobecność metalowych rur przy suficie), nie mając zarazem specjalnie punktów styczności z typowymi bawarskimi gospodami. Dodatkowym minusem jest sącząca się z głośników muzyka popularna i rockowa. Co prawda delikatnie rzecz ujmując, nie jestem miłośnikiem Volksmusik/Heimatlieder/Schlagermusik, ale można by to urządzić nieco bardziej klimatycznie jeśli chodzi o oprawę muzyczną. Kolejna rzecz to wszechobecne telewizory z transmisjami wydarzeń sportowych – wszystko razem robi wrażenie jakiegoś amerykańskiego steakhouse’u niż bawarskiej gospody.
Bierhalle zresztą szczyci się swoimi stekami, ale mi się akurat trafiła wizyta w dzień postny – po przetestowaniu piw zamówiłem sobie więc kalmary w cieście piwnym z sosem czosnkowym. Niezbyt wymagające danie dla kucharza, ale bezmięsnych dań – co akurat zrozumiałe, biorąc pod uwagę wizerunek do którego aspiruje sieć Bierhalle – było w karcie tyle co kot napłakał. Cóż, przy przyrządzaniu kalmarów trzeba mieć jedynie na uwadze, żeby ich nie grzać zbyt długo, bo się w przeciwnym wypadku zrobią gumiaste. Tego udało się kucharzowi uniknąć i te w istocie fast-foodowe danie było rzeczywiście dobre, choć nie odróżniłbym panierki piwnej od nie-piwnej, a sos czosnkowy był mało czosnkowy i bardzo majonezowy – coś jak gotowy sos z Knorra, którym zresztą być może w istocie był.
Jednym z uroku sieci browarów restauracyjnych jest to, że piwo może być warzone w różnych lokalach, a sprzedawane w innych. Biorąc pod uwagę, że tego piwa w Katowicach nie schodzi chyba zbyt wiele, nie zdziwiłbym się gdyby było przywożone np. z Wrocławia – szczególnie, że piękna szklana warzelnia firmy Johannes Albrecht stała pusta. Stąd nie mogę z całą pewnością stwierdzić gdzie zostało uwarzone. Nie jest to jednak chyba aż tak istotne, jako że piwa z sieci Bierhalle mają renomę dość nierównych – poszczególne warki różnie wypadają, stąd, jeśli na to jeszcze nakładają się różnice między piwami z poszczególnych filii, bałagan staje się nieco większy, ale nadal w istocie pozostaje bałaganem, na który z braku alternatywy trzeba jako klient machnąć ręką.
Wszystkie trzy piwa w aktualnej ofercie Bierhalle Katowice są sprzedawane za 8zł w szkle o pojemności 0,4l. Są też i kufle litrowe, ale nie zwróciłem uwagi na cenę.
Bierhalle Pils
Na początek poszło piwo po którym spodziewałem się najmniej, a zrobiło na mnie wrażenie najlepsze. Podane w pękatym kuflu typu Stein, o miodowej, jasnej, mętnej barwie z puszystą i dość trwałą pianą, miało aromat chlebowo-słodowy, nieco również miodowy i chmielowy. Owej chmielowości nie było wprawdzie na tyle dużo żeby uzasadnić nazwę piwa, a sądząc po recenzjach piwa na portalu RateBeer, trafiają się i mocno chmielone warki, niemniej jednak czyniła zapach bardzo przyjemnym. Nasycone na poziomie średnim do wysokiego piwo smak ma lekko kwaskowy, zakończony goryczką lekką do średniej. Świeża, chlebowa słodowość, ledwo tylko naznaczona miodowością i fistaszkami, o lekko chlebowo-chmielowym zakończeniu. W pewnym momencie pełnia wydawała mi się nieco zbyt niska, ale po dłuższej chwili doszedłem do wniosku, że w tej formie jednak jest dobrze dopasowana do całości. Pils to niekoniecznie jest, ale naprawdę bardzo dobry niefiltr.
Ocena: 7/10
Bierhalle Weizen
Rozczarowujący. Począwszy od niezbyt obfitej jak na gatunek piany, po aromat, który jest niespecjalnie intensywny. W głównej mierze bananowo-chlebowy, nieco drożdżowy i minimalnie goździkowy – fenolowość jest bardzo niska, ale piwo nie posiada kapki cytrusowości bądź innego elementu, który mógłby godnie zastąpić brak mocniejszej przyprawowości. Wprawdzie ogólnie wolę bardziej owocowe aromatycznie piwa pszeniczne, ale jeśli poza bananami i słodem podczas picia na dobrą sprawę niczego nie czuć, piwo staje się owszem, miękkie w odbiorze, ale zarazem mdłe – szczególnie że bierhallowski weizen jest dość wodnisty. Lekka goryczka na finiszu tez mu pazura nie przydaje – pije się go przyjemnie, ale nie jest do końca udanym piwem.
Ocena: 5,5/10
Bierhalle Marcowe
Myślałem, że będzie po prostu Pilsem o wyższej pełni, tymczasem niestety tak nie było. Bierhalle Marcowe owszem, jest dość gęste, ale wyzbyte tej delikatnej chmielowości Pilsa. Jest jednowymiarowo słodowe, o chlebowym aromacie wzbogaconym o lekkie jabłko. W smaku jest lekka kwaskowość, lekka słodycz i również lekka goryczka na finiszu, o intensywności porównywalnej z Weizenem. Pełne uczucie w ustach podczas picia oraz delikatny, fistaszkowo-miodowy posmak to atuty tego piwa – nie jest wybitne, jednak bardzo porządne i solidne. Pilsowi jednak nie dorównuje – jest ciut za mało aromatyczne. Za to wygląd ma naprawdę ładny – ciemnozłoty, mętny niefiltr o wręcz kremowej pianie.
Ocena: 6,5/10
Bierhalle w Katowicach to ciekawy lokal, o ładnym ambiente, choć dalekim od bawarskości i nieco przeszkadzającymi telewizorami. Dość drogi (ceny dań głównych w przedziale 30-40zł), ale na piwo warto wpaść – szczególnie jak się ma dość ganiania po sklepach. Kiedyś trzeba będzie wypróbować jak się kucharzowi udają steki.
Litrowe piwa po 20zł a Koźlak jeżeli jest w ofercie jest trochę droższy,piwo jest warzone w Katowicach sam byłem świadkiem wielokrotnie a jedzenia nie polecam to największy mankament tego lokalu!!!
OdpowiedzUsuń2 tygodnie temu byłem w Bierhalle we Wrocławiu i również tylko te 3 piwka były dostępne
OdpowiedzUsuńZgadzam się z opisem, choć zwiedziłem Birehalle w Łódzkiem Manufakturze oraz w Warszawie a nie w Katowicach. Co do jedzenie to muszę przyznać, iż w Łodzi bardzo smakowała mi golonka. Natomiast pozostałe dania których kilka spróbowałem niestety są bardzo słabe. Nawet mój ulubiony chlebem ze smalcem i kwaszonym ogórkiem jest na żenującym poziomi (szczególnie ogórek).
OdpowiedzUsuńPrawie każde piwo jest dość wodniste (zaznaczę, że nie piłem koźlaka), jednak dzięki temu ma dużą pijalność co w połączeniu z nie najgorszym jak na polskie warunki smakiem sprawia, że spokojnie ze znajomymi można sobie przy nim długo posiedzieć. Minusem jest niestety klimat bo mam kilkoro znajomych którym się tam nie podoba. Faktycznie przypomina knajpę stylizowaną na jakiś akermański lokal. Nie zmienia to jednak faktu, że na piwo chętnie tam zaglądam.
Hmm, żeby zmaścić chleb ze smalcem trzeba się rzeczywiście mocno postarać, nie wiem więc czy chcę jeszcze ryzykować spróbowania tego steka :)
OdpowiedzUsuńMogę być stronniczy, bo ode niedawna pracuję jako kelner w Bierhalle, ale jestem zadowolony z tych potraw które robimy. I ludzie zwykle też. I smalec mnie zaskoczył, że jest tak dobry... Więc może coś się zmieniło przez te trzy lata na plus. Albo mam znacznie gorszy gust, lub pracując tam po prostu chcę by było jak najlepiej więc działa jakiś dziwny efekt placebo.
OdpowiedzUsuńMoże spróbuję za jakiś czas znowu czegoś do jedzenia, szczególnie że byłem jakiś czas temu i zarówno pils jak i koźlak bardzo mi smakowały, więc pretekst do ponownych odwiedzin jest.
Usuń