Loading...

Sześciopak polskiego craftu 252-255


Dużo piw z Pinta Barrel Brewing, więc można było utrzymać stosunek jasnych ipek do innych piw w zdrowych proporcjach 1:3. Taka sama jest proporcja kwasów w tym zestawieniu do innych piw, co unaocznia, jak bardzo staram się jednak optować w trakcie zakupów bądź libacji za innymi stylami. A wyszło tak:


Pinta Barrel Brewing Inflame
(alk. 6,5%) był leżakowany przez 9 miesięcy w beczkach po Bourbonie z dodatkiem wanilii, więc liczyłem na ciekawie zbalansowanego kwasa. Ale właśnie – piwo wyszło tak gładkie i stonowane, że kanty ma przypiłowane aż za bardzo. Głównym winowajcą wydaje się być wanilia – nie dominuje, ale dostarcza charakterystycznych nut sernikowych, za którymi nie przepadam (nawet bez rodzynek). Beczka funguje mocno w tle, dając oczywiście opiekanym kokosem, są też rzecz jasna nutki dzikie. W zależności od łyka jest albo intrygująco, albo zbyt niemrawo. Generalne wrażenie jest jednak… bardzo dobre. To jest ugrzeczniony kwas, dysponujący jednak wciąż spodziewaną głębią oraz złożonością. (7/10)


Lecimy w nową falę. Prankster (alk. 5,8%), hazy ipka od Tankbusters, to soczyste połączenie białego grona, agrestu, słodkich cytrusów oraz limonki. Tekstura jest ultra gładka i piwo dobrze wchodzi, jednak pewien niedosyt powstaje z uwagi na słodkawość i bezgoryczkowość tego wyrobu. Jakościowo nie mam niczego do zarzucenia, ale brakuje tutaj czegoś. I wiem nawet, czego. (6/10)


Powrót do Browaru Tarnobrzeg, który ciosa od jakiegoś czasu jedną z najlepszych micro ipek w kraju. Nataras (alk. 3,5%) to intensywna smakowo, rześka micro ipka z nutami grejpfruta z albedo, liczi oraz zerkającej w kierunku róży kwiatowości. Piwo przy wycofanej goryczce jest jednak wytrawne, bo słodyczy brak, co sprawia, że jest bardzo rześkie i pijalne. Takie mikrusy to ja rozumiem. (7,5/10)


Kölsch z kawą? Dziwaczny pomysł. Jeszcze bardziej dziwaczne jest to, że wyszło to browarowi Lubrow bardzo dobrze. Kölner Cold Brew (alk. 5,2%) to połączenie jasnej słodowości oraz czekoladowej w wydźwięku, nie przytłaczającej kawy. Kölsch przez tę kawę zatem prześwituje, a całość ma aromat zbliżony do infuzowanego kawą cygara, które tego samego dnia wypaliłem w katowickim Afficionado, ale niestety nazwy nie pomnę. Bardzo dobre piwo w każdym razie. (7/10)


Dry stout z pompy, czyli Cumowe (ekstr. 11%, alk. 5,5%) z Browaru Spółdzielczego w katowickiej Białej Małpie. Bardzo gładki, ciasteczkowy, odrobinę korzenny i kwiatowy, no i dosyć gorzki stoucik. Gdzie w tym wszystkim czekolada gorzka, gdzie paloność? W tle, jak się okazało – a mimo to w takiej formie to piwo dobrze funkcjonuje. (6,5/10)


W schronisku na Rysiance można zanurzyć usta w crafcie. Takim o niewygórowanej jakości, ale jak najbardziej znośnym. Exemplum Klasyk Beskidu Pils (alk. 5%) z Browaru Zarzecze. Pełnawy, nie ustrzeżono się lekkiej kukurydzy, ale za to goryczka jest wyraźna, ziołowo-cytrynkowe nuty chmielowe przyjemne, lekka słodycz resztkowa jest na miejscu, a pijalność domyka całości. Szkoda o ten DMS, ale i tak sumarycznie jest nieźle. (6/10)


Spotkanie po latach z Beskidzkim Browarem Rzemieślniczym w postaci warzonego dla ww. schroniska żytniego ejla i nazwie Rysianka (alk. 6%). Frapujące jest to piwo – bukiet mocno przypomina landrynki z lat 90. Ale, co ciekawe, nie jest nieprzyjemny, ani nie wydaje się być wynikiem chamskiego utlenienia. Goryczka lekka do średniej, a picie nawet sprawia jakąś tam przyjemność. Bardzo rubaszne to jest. (5/10)


Skoro już jesteśmy przy piwach regionu żywieckiego – Wawrzyniec Pilzner (ekstr. 11%, alk. 4,5%) też poszedł w warzywka, tym razem gotowane. Niezbyt intensywnie, ale jednak ten fakt przeszkadza. Goryczka jest średnio mocna, kontrując słodkawe nuty zbożowe, metaliczność mogłaby w tej konstelacji nie istnieć, a jakościowo in plus wypadła garść ziołowych i kwiatowych nut chmielowych. Częściowo jest tak, jak być powinno, w większej części jest jednak na odwrót. Nie mam jak tego polecić. (4,5/10)


Dawno niewidziany Browar Zaczyn powraca na blog z New Zealand Pale Ale (alk. 4,9%). Jest tutaj dużo liczi, ale i kwiatu bzu, co daje bukiet, który bywał widywany vel smakowany jakieś 8-10 lat temu. Fajna wycieczka w przeszłość polskiego craftu. Jest też trochę białego grona, w przeciwieństwie do goryczki, której jest jednak mniej niż trochę. Z uwagi na to ostatnie „tylko” okej. (6/10)


Całkiem niedawno widziany Pinta Barrel Brewing powraca z kolei wiśniowym kwasem Cherish (alk. 6,5%). Fajna pestkowa wiśnia kojarząca się z pestką moreli oraz migdałem, ułożona i nieprzesadzona kwaśność, w finiszu lekka pestkowa cierpkość, średnio mocne nutki dzikie. Ułożone, świetne piwo. Złożone, ale i rześkie. (7,5/10)


Takich urodzin to bym raczej nie chciał mieć. Nepo 9th Anniversary Imperial Baltic Porter Whisky BA Cocoa Nibs & Coffee (alk. 10,5%). Stop. Nowe zdanie. Otóż jest mocna, niefasolowa kawa, trochę wanilii od beczki, oraz przebłyski palone i czekoladowe. Wspomniana beczka funguje mocno w tle, jest jej mniej, niż oczekiwałem, pełnia jest średnia, a finisz lekko cierpki w niekoniecznie przyjemny sposób. Średnie na jeża, powiedziałbym. (5/10)


Samiec Alfa
w wersji 2023 (alk. 13%) też nie dostarczył. Legendarne piwo od Artezana charakteryzuje się podwyższoną pełnią, alkohol jednak trochę gryzie w język i podniebienie po przełknięciu. Jest czekolada, kawa i paloność, ale na umiarkowanym poziomie – siłą smaku nie zdradza cech alfa. Ciało udane, reszta tylko okej. (6/10)


Co innego kwasiki od Artezana. Pierwszy to Jardin Du Chateau Peche (alk. 7%). Łagodne, ułożone, a zarazem wyraziste smakowo piwo. Leciutki kwasek, nuty dzikie wkomponowane w brzoskwinię, finisz lekko naznaczony pestkowością. Kompozycja bardzo urokliwa i zdająca egzamin. Świetne piwo. (7,5/10)


Jardin Du Chateau Fraise
(alk. 7%) w aromacie kojarzy się bardziej z całym krzakiem poziomek, niż tytułowych truskawek, co w żadnym razie nie jest zarzutem. Generalnie kojarzy się faktycznie z również tytułowym ogrodem, na co pewnie ma też wpływ dodatek rabarbaru. Jest gładkie, pijalne, ładnie wyważone, lekko kwaśne (ciut chyba bardziej niż Peche), no i z wyczuciem uzupełnione o nutki dzikie. Bardzo dobre. (7/10)


Wprawdzie Bereta to rumuński browar, ale wrzucam w ten polski przegląd ich piwo, jako że uwarzone zostało we współpracy z Kacprem Groniem z Piwnej Zwrotnicy. BBC Italian Pistacchio Coffee Biscuit Imperial Stout (alk. 10%) to nazwa zastanawiająca co najmniej w swoim członie „BBC” (see what I did there?). Pełno tutaj powideł śliwkowych, trochę czekolady, są czereśnie, a finisz jest w intrygujący sposób chłodzący, miętowy, w ten sposób udanie kontrujący niebanalną zawartość alko. Złożone, zbalansowane piwo, bez natłoku słodyczy. (7,5/10)

Wracamy do Pinta Barrel Brewing. Enology Johanniter (alk. 7,5%) to mój profil kwasa. Średnio kwaśne, a zarazem mocno dzikie piwo z wyraźnymi nutami skóry i spoconego konia, ciągnącego rydwan, na którym to piwo powinno być spożywane, zaokrąglone dekadencją białego wina pitego na tle płonącego Rzymu. Nie mam więcej do dodania – świetne jest. (7,5/10)

Dla kontrastu Pinta Barrel Brewing Temple (alk. 6%) ma taki kwasowy profil, który mi nie podchodzi. Jest to piwo totalnie dzikie, podszyte pigwą. Bardzo wyraziste wprawdzie i bardzo kwaśne, zarazem jednak jednowymiarowe. Złożoności brak, głębi tym bardziej. Kwasy na tym poziomie powinny być finezyjne – to piwo w moim odczuciu wyszło raczej toporne. Takie sobie. (5/10)

Mocno wyleżakowana Bana Extreme Bourbon BA (alk. 14%) od SzałuPiw niestety okazała się wybita z balansu. Piwo w moim odczuciu jest bardzo alkoholowe, ostre, mało przyjemne. Profil ma ciekawy, jest sporo lukrecji i trochę tytoniu w tle, jest też lekko winny posmak. Utlenienie poszło jednak w mało pożądanym kierunku i kontrintuicyjnie jest to piwo, które powinno być dużo lepsze w postaci pitej na świeżo. (4,5/10)


Piłem kilka razy, ale nie dostarczyło niestety. Pinta Collab Brokreacja (ekstr. 15%, alk. 6%) ma lepszy zapach niż smak. Ten pierwszy jest owocowy z nutką leśną. Różowy grejpfrut, mango, gujawa, nutka kwiatowa, co przechodzi w nutę herbaciano-ziołową z akcentem owoców jagodowych oraz jabłek. W smaku to samo, z drugą częścią w finiszu; wytrawnie, choć nie gorzko. No i właśnie takiego dopełnienia w postaci goryczki mi w tym wszystkim brakuje – jest zachęcająco, koniec końców jednak rozczarowująco, jak niedokończone zdanie. Mam przy tym wrażenie, że nie jest to ani piwo dla sugar junkies, ani dla zwolenników starej uczciwej szkoły. Jest umiejscowione na barykadzie, przez co nie stanowi łakomego kąska ani dla jednych, ani dla drugich. (5/10)


Przechodzimy do browaru Browarny. Utopia (ekstr. 15%, alk. 6%) to Phantasm Sabro IPA. Czyli tak: Kokos? Jest. Koper? Też. Mandarynka? A jakże. Piwo jest nowoczesne, tak więc gładkie; nie przesadza jednak z tą nowoczesnością, ergo nie jest przesłodzone. Ba, nawet goryczka jakaś jest. Jak na ponowoczesne piwo jest więc nawet zbalansowane. Jest intensywne smakowo, przyjemnie skomponowane i bardzo pijalne. Bdb. (7/10)


Pozostajemy przy Browarnym, tym razem x Coypu, a piwem jest New Zealand Pils o nazwie Bae (alk. 5,1%). Mam z pilsami nie niemieckimi i nie czeskimi pewien problem – nowofalowe chmiele zbytnio się w nich narzucają. No i w zasadzie z taką sytuacją mamy tutaj do czynienia – białe grono na czystym profilu stanowi pewne uwypuklenie, niczym ogromny pryszcz na czole nastolatka. W dodatku ten „pils” jest jednak bardziej słodkawy niż gorzki, jest więc pilsem tylko w wyobrażeniu browarnika… ale, co ciekawe, naprawdę dobrze wchodzi i rozpatrywany jako piwo poza kategoriami, jest smacznym trunkiem. (6,5/10)


I przechodzimy do collabu Pinta x niemiecki oprawca. IPA To Go Idaho7 Simcoe (ekatr., 15%, alk. 6,5%) to kwintesencja tego, co z importowanymi z Juesej świeżakami jest nie tak. Otóż, ponieważ cebula. To jest mocno cebulowe piwo. Zielona cebulka od początku do końca, są motywy żywiczno-leśne, trochę melonowo-jabłkowych, cytrusy pozostają mocno w tle. Świat siarkowości się przed człowiekiem otwiera, tyle że ja wcale nie chcę do czyśćca. (5/10)


The Game
(ekstr. 13,5%, alk. 4,9%) zostało mi sprezentowane przez Łukasza z Nepo, więc wychodzę z założenia, że wyszło w pełni zgodnie z założeniami. Tak więc – mi po prostu te założenia nie leżą, choć jest to piwo technicznie ciężkie do skrytykowania. Jest juicy fruit, zielony grejpfrut, ciut nafty, czyli jako tako. W smaku łączy kwintesencję NEIPA, czyli soczkowatość, z kwintesencją obecnego imedżu Nepo, czyli brakiem goryczki oraz kwintesencją tego, co session, czyli wodnistością. Soczysto-wodniste, bezgoryczkowe piwo. Z pewnością wielu osobom to smakuje. Mnie nie. (4/10)


Hop Brook
debiutuje na tych łamach pięknym okrutnikiem. Ahoj! (ekstr. 12%, alk. 5%) to czeski pils. Niby. Otóż kwaskowe jabłkowe nutki, mało słodu, ale i mało chmielu, poza goryczką, która jest tyle podkreślona, ile nieprzyjemnie cierpka. Wyraźne są z kolei nuty kukurydziane. A to szkoda. W takiej postaci nie ma jak tego polecić. Mam nadzieję, że to wypadek przy pracy. (3,5/10)

Dziewięć piw bym polecił, czyli wracamy do złotego środka arbitralnie ujętego przez pryzmat mojego bloga, ergo – polecam jedną trzecią pitych przeze mnie piw. Tak po prostu wychodzi, termodynamika, such is the law of the land itd. 


Jeżeli uważasz moją twórczość za wartość dodaną i chcesz wesprzeć moją działalność publicystyczną, możesz postawić mi kawę:
buycoffee.to/thebeervault

slider 8778991696411437027

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)