Fuller's to klasa
https://thebeervault.blogspot.com/2014/10/fullers-to-klasa.html
Podczas gdy szumnie nazwana "piwna rewolucja" pcha wiele dotychczasowych ostoi tradycji w ramiona konformizmu z obowiązującymi modami, są również browary, które jak gdyby nigdy nic robią to samo co dotychczas, nic sobie nie robiąc z kuksańców piwnych hipsterów. Do takich browarów zalicza się angielski Fuller's. Bo ja rozumiem te wszystkie Oakhamy, BrewDogi, Summer Wine'y i inne wyspiarskie browary nowej fali, ale jeśli człowiek ma ochotę na coś klasycznego i klasowego zarazem, to uda się do sklepu po butelkę Fuller'sa właśnie, najbardziej chyba cenionego tradycyjnego browaru na Wyspach. Bo Fuller's to jest klasa.
Zacznijmy od klasyka, czyli London Porter (alk. 5,4%). Na RB był do niedawna punktowany najwyżej spośród wszystkich wyrobów browaru, przez spory czas był też na pierwszym miejscu spośród wszystkich angielskich piw. Nie podpisałbym się pod tym, mimo że piwo jest bardzo smaczne. Ma głęboki aromat palono-czekoladowy, wzbogacony o ziemistość która mi się skojarzyła z pieczarkami. W smaku dochodzą do tego nutki słone, które wspólnie z bukietem tworzą iluzję sosu sojowego. Jest miękkie i nieco kremowe w ustach, wyważone, tylko lekko słodkawe, z średnio mocną, rozwijającą się goryczką. Posmak początkowo chyli się ku kawie, by ostatecznie pozostać jednak w rejonach czekoladowych. Sądziłem że mnie to piwo rozjedzie, tymczasem ono mi ‘tylko’ bardzo smakowało. (7/10)
Fuller’s ESB (alk. 5,9%) to kolejny klasyk, i tutaj już faktycznie piwo mnie nieco rozjechało. Classic as classic can be. Biszkopty, jabłka, truskawki, trochę karmelu i żywiczne akcenty od chmielu. Średnio pełne, słodkawe, harmonijne, średnio gorzkie. Pełne smaku który wiernie odzwierciedla aromat. Do picia w dużych ilościach, i w obrębie swojego stylu być może najlepsze piwo jakie piłem. (8/10)
Wild River (alk. 4,5%) to nieśmiała próba rzucenia się z deską na przejażdżkę po nowej fali, ale na szczęście blisko brzegu. Wynik to połączenie typowo ciasteczkowej, angielskiej słodowości okraszonej odrobiną toffi ze skórkowymi aromatami amerykańskich chmieli. Jakby zmiksować ze sobą skórki cytryny, pomarańczy i limonki. W smaku wbrew nazwie nie jest bynajmniej dzikie, a za to łagodne i wyważone. Nie przegięto z chmieleniem ani na smak ani na goryczkę, stawiając zamiast tego na sesyjność i w zasadzie absolutną równowagę między słodami i chmielami. W dodatku finisz ma angielski, ziemisty wydźwięk. Udane, rześkie piwo. (7/10)
Honey Dew (alk. 5%) to piwo miodowe, które po prawdzie kupiłem jedynie żeby mieć je do kompletu, no i żeby u Żony zapunktować. Koniec końców to ona je wypiła, a ja nie żałowałem, bo piwo jest poprawnie uwarzone, ale ja po prostu za miodowymi nie przepadam. Aromat łączący w sobie jasną słodowość, nuty miodowe i szczyptę nieco metalicznego chmielu jest zbliżony do polskich miodowych lagerów, za to smakowo jest jak na piwo miodowe umiarkowanie słodkie, z ciut ściągającym finiszem. Co może się spodobać, to subtelna kleistość faktury. Jak na to czym jest, nie jest złe. (5/10)
Golden Pride (alk. 8,5%) to baza dla piwa, które co roku jest nieco inaczej chmielone, ląduje w beczkach i jest sprzedawane jako Vintage Ale. Czyli jest to angielski strong ale. Ciasteczkowe, lekko opiekane klimaty są tutaj połączone z koktajlem z czerwonych owoców. Odczucie w ustach jest miękkie i gładkie, a smak słodki, kontrowany stonowaną goryczką. Peryferyjna anyżowość w tle towarzyszy degustacji tego znakomicie wyważonego piwa, które się nadaje do powolnego sączenia. Co ciekawe, smakowało mi bardziej niż Vintage Ale z którejś z niedawnych edycji. Klasa. (8/10)
Na koniec zostawiłem sam cymes, czyli Fuller’s 1845 (alk. 6,3%). Angielski strong ale, rewelacyjne, intensywne i dość pełne piwo, wypełnione aż po brzegi ciasteczkami i świeżym, nieco cytrusowym chmielem. Piwo łączy w sobie nienachalną słodycz z całkiem intensywną, czekoladową w charakterze (owszem) goryczką. Harmonia smakowa i zdradliwa sesyjność (szklankę opróżniłem w oka mgnieniu) czynią 1845 w moich oczach archetypowym angielskim piwem. Klasa, klasa, klasa. (8,5/10)
No właśnie, klasa.
Możesz zdradzić gdzie nabyłeś piwa z Fuller's?
OdpowiedzUsuńW rumuńskim Auchan, każde poniżej dyszki za flaszkę.
UsuńA IPY nie mieli? Bo jak mnie najdzie przesyt cytrusów, to lecę do Leclerca ( w Żabie się skończyło niestety)
OdpowiedzUsuńNo niestety, wziąłem wszystko co było na stanie.
UsuńBrewer's Reserve to jest dopiero klasa. Niestety dostępność nawet serii podstawowej daje wiele do życzenia. Warto zwrócić uwagę na Black Cab Stout-aksamitny, mogący się równać tylko z Belhaven Black Scottish Stout'em, oraz całkiem zapomniany, a genialny Chiswick Bitter.
OdpowiedzUsuńWiem, myślałem że Brewers Reserve dopadnę w Słowenii, ale się niestety nie udało. Propsy dla Fullersa za odkrywanie na nowo starych piw.
Usuń