Free Willy vs. Black Hope 2013
https://thebeervault.blogspot.com/2013/02/free-willy-vs-black-hope-2013.html
Co to się porobiło. Dwa lata temu pewnie na palcach obydwóch dłoni można było zliczyć ludzi w Polsce, którzy kojarzyli taki styl piwny jak black IPA. A dzisiaj proszę – wchodzę do sklepu piwnego w Katowicach i wychodzę z dwoma black IPA rodzimej produkcji. Przy okazji mogę sprawdzić jak wyszła nowa warka Black Hope z AleBrowaru, piwa które mnie jako jednego z nielicznych nie zachwyciło w zeszłym roku, jak wyszła uwarzona w Widawie Orka, czyli black IPA receptury Kopyra, no i jak obydwa piwa wypadają w zestawieniu z sobą.
Orki to kontrprzykład dla pięknoduchów, naiwnie utrzymujących, że człowiek jest jedynym stworzeniem które potrafi zabijać dla przyjemności. No i w dodatku podczas gdy wśród ludzi skrajne okrucieństwo mimo wszystko jest wynaturzeniem, dla orek zabijanie bez widocznego powodu jest normą. Jako dziecko byłem przerażony scenami okrutnego zamęczania przez orki fok i pingwinów w filmach przyrodniczych. Orka zresztą nie jest jedyna. Męskie lwy potrafią zabić własne młode żeby się dorwać do samicy i ją wychędożyć, delfiny zamęczają na śmierć morświny i własne młode bez widocznej przyczyny, bandy szympansic czasami napadają na szympansicę z dzieckiem, które zabijają i zjadają, z kotami rzecz jest oczywista, a i lisy są na tej liście, jak i sporo innych zwierząt. Pytanie, czy Orka z browaru Widawa (ekstr. 16%, alk. 6,2%) też jest takim złośliwym skurczybykiem? Bo z tego co można wyczytać w relacjach innych, wyszła nadzwyczaj stonowanie.
Zapachowo z jednej strony mamy tutaj silną żywiczność chmielową, z drugiej czekoladowość oraz lekką paloność słodów, z trzeciej spajające całość nutki ciemnych owoców (czarna porzeczka). No i popiół, o którym sporo było mówione na Piwnym Garażu a propos Kawki z Widawy. Spotkałem się już z aromatem popiołu w paru piwach. Tyle że w tamtych (np. Berghoeve Hammer Schout Stout czy właśnie Kawce) była to popiołowość typu zgaszonego ogniska, efekt paloności, natomiast Orka ordynarnie jedzie mokrą popielniczką. I to na tyle mocno, żeby mi przeszkadzać, po lekkim ogrzaniu bowiem niestety dominuje całość. Co więcej, żywiczność chmielu Amarillo tę wadę podbija.
A szkoda, bo piwo jest faktycznie stonowane, dosyć stoutowe (być może ciut za bardzo jak na black IPA), gładkie na podniebieniu, z średnio mocno gorzkim finiszem, w którym są obecne nutki kawowe, czekoladowe i ziemiste. Smakuje dużo lepiej niż pachnie, ale i tu się ta nieszczęsna popielniczka przewija. Szkoda, bo piwo jest zbalansowane i nie przechmielone. Przynajmniej, w odróżnieniu od Sępa, ma potencjał. (Ocena: 5,5/10)
Zobaczmy więc jak wypadł Black Hope, uwarzony po długiej przerwie podyktowanej niedoborem odmian chmielu znajdujących się w recepturze.
Aromat ogółem bardziej stonowany niż w Orce, chmielowość również typu sosnowo-żywicznego, ale jeszcze bardziej zrównoważona. Ciemne słody są mile obecne, w odróżnieniu od pierwszej warki BH, która była moim zdaniem nieco przechmielona. W odróżnieniu od Orki jest to słodowość nieco jaśniejsza, również czekoladowa, ale raczej mało palona, stąd skojarzeń ze stoutem nie miałem. No i kiepów nie ma. Smakowo piwo jest również bardzo fajnie zbalansowane, równowaga między słodem a chmielem ciągnie się aż po średnio mocno gorzki finisz. Zdradliwe to piwo jest, bo mimo 6,2% wysoce pijalne, wręcz sesyjne. W moim odczuciu obecny Black Hope jest dużo lepszy niż rok temu, wypiłbym jeszcze parę butelczyn ze smakiem. Po Rowing Jacku drugie najlepsze piwo AleBrowaru. (Ocena: 7,5/10)
Morał z tej historii – Orka okazała się niegroźna, paliła papierosa kiedy ją kilofem zatłukł czarny chłop.
Dowcipny morał recenzji.
OdpowiedzUsuńA jakże prawdziwy ;-)
Black Hope po prostu "wymniata i żondzi" ;-)
żeby nie było kupie tą jedną butelkę Orki ale po tej recenzji nie spodziewam się niczego konkretnego.
OdpowiedzUsuńDla mnie jednak, drugie po Rowing Jacku jest Amber Boy, pomimo faktu iż każda następna warka jest nieco inna :)
OdpowiedzUsuńPowiem tak, zabrałem się za Black Hope, i potwierdza się, że to co piłem z Ale Browaru to niestety nie zachwycało, a nawet wołało o pomstę do nieba (Saint No More), i miałem obawy, ale jednak BH je rozwiało, jest pijalne, niemęczące, chmielenie może drażnić, ale jest przynajmniej zbalansowane z nutami słodu czy kakao (do kawy jeszcze trochę brakuje). Ogólnie, smaczny napitek. Rodzi się nowa obawa, bo niedługo mam mieć Smoky Joe, a na uisce beatha się troszkę znam :)
OdpowiedzUsuńSmoky mi się chłodzi i w przeciwieństwie do wielu mam nadzieję, że nie natrafię w nim na aromat spalonych kabli :)
UsuńBH to moje ulubione piwo z AleBrowaru (Smoky jeszcze sie chlodzi, Lady Blanche nie mam zamiaru probowac - nie moj typ, na SnM sie nie zalapalem) - jedyna kwestia jaka mi nie pasuje w recenzji to finisz - sredni raczej niz srednio-mocny, ale poza tym - rewelacja :)
OdpowiedzUsuń