Loading...

Knajpy wieczoru warte – CKM Trąbka, Mikołów

Każdy pewnie ma taką knajpę, do której czuje sentyment, od bywania w której zaczęła się w mniejszym bądź większym stopniu jego przygoda ...


Każdy pewnie ma taką knajpę, do której czuje sentyment, od bywania w której zaczęła się w mniejszym bądź większym stopniu jego przygoda z piwem. Dla mnie taką knajpą jest lokal położony przy wejściu do mikołowskiego Rynku, który za moich czasów licealnych nosił nazwę Inn i był prowadzoną przez starszą panią młodzieżową speluną, zadymioną do granic możliwości, de facto pozbawionym wentylacji piwnicznym lokalem, w którym w latach świetności Tyskie i Lech lały się strumieniami, a po otwarciu w mieście konkurencyjnych spelun zalegały w KEG-ach. W końcu lokal zmienił właścicieli i został ponownie otwarty jako Pryzmat. Nie pomnę już z jakiego koncernu serwowano w nim piwo, ważne jest że zainwestowano w wentylację i po pewnym czasie obsmarowano piwniczne ściany ciemną i jaśniejszą farbą, co wywoływało wrażenie jakby ktoś opryskał wnętrze rozpuszczoną czekoladą. Czar dawnych lat się ulatniał coraz bardziej człowiekowi mijały lata, poznawał coraz bardziej świat i zadymione młodzieżowe speluny z kiepskim piwem przestały mu się wydawać idealnym miejscem na spędzanie piątkowych czy sobotnich wieczorów. W końcu lokal ponownie zmienił właściciela pod koniec 2009 roku, stając się knajpą o nazwie CKM Trąbka. Jedną z natychmiastowych zmian było odkucie ścian i zdrapanie z nich 'czekolady', czym przywrócono atrakcyjny wizualnie stan pierwotny Od kiedy przeforsowano faszystowski, aczkolwiek pod względem praktycznego efektu miły mojemu sercu zakaz palenia w knajpach poza wydzielonymi miejscami, piwnica przy mikołowskim Rynku ponownie stała się rzeczywiście warta odwiedzania. Ale powietrze którym można oddychać i klimatyczne piwniczne pomieszczenia nie zajeżdżające pleśnią (nie jest to wcale oczywiste, vide śp. Popularny w Krakowie) jeszcze by nie wystarczyły do przyciągnięcia wybrednego piwosza. CKM Trąbka przełamała jednak polsko-koncernowy paradygmat w Mikołowie i ma od początku w sprzedaży niemal wyłącznie piwa czeskie. Właściciel ma zresztą i inne knajpy, w tym El Popo w Katowicach, w którym Primator już wcześniej należał do stałego repertuaru, wydaje się więc, że wybór asortymentu mikołowskiej knajpy był oczywisty.

I tak, po otwarciu można się było przez długi czas raczyć niemalże kompletną ofertą browaru w Nachodzie (czyli piwami marki Primator), z czego w lanej wersji były sprzedawane Weizenbier, Premium Lager 12% oraz Primator Dark. Poza tym był dodatkowy kran, z którego lano Krakonoša 12%. Z czasem ostrego, drożdżowego w smaku Krakonoša zastąpiła całkiem niezła Holba, po której nadszedł czas na byle jakiego Litovela, który po zlikwidowaniu czwartego kranu zajął miejsce jasnego Primatora, a jednocześnie lany Primator Dark został niestety również wymieniony na swojego odpowiednika z Litovela.

Nie jest więc już tak dobrze jak ongiś było, aczkolwiek oferta jest nadal kusząca. W zeszły piątek wybraliśmy się ze znajomymi do Trąbki, gdzie zdecydowałem się pokosztować piw, których zazwyczaj nie pijam, choć większość z nich jakiś czas temu próbowałem. Zwykle bowiem ograniczam się tylko do najlepszych piw z Nachodu, czyli fenomenalnego Stouta i bardzo dobrego English Pale Ale, czasami wzbogacając wieczorny repertuar o primatorowego pszeniczniaka.

I tutaj dochodzę do dość irytującej kwestii, jaką jest brak stałości jakości niektórych piw. Piwa z Nachodu pijam dość często, stąd nasunęły mi się takie a nie inne wnioski. Primator Stout, po zmianie receptury jakieś 2 lata temu uzyskał w końcu pianę i jeszcze lepszy smak, trafiają się jednak wcale nie rzadko butelki z których capi octem na odległość metra – i nie są to butelki przeterminowane. W przypadku tego piwa wada, o ile występuje, jest ewidentna, gorzej jest za to z Primator English Pale Ale. To jest piwo które raz smakuje tak jak powinno – czyli obrazowo jak grzanka tostowa posmarowana toffi i kapką dżemu, okraszona ograniczoną dawką chmielu – a raz jak wodnisty roztwór owej grzanki z dodatkami. Nadal dobrze, ale jednak gorzej. Większe różnice występują w przypadku Primator Weizenbier. W swojej szczytowej formie piwo jest bananowo-waniliowe, miękko sunąc po podniebieniu, bywa jednak również tak, że smak ma jednostronnie ostro-goździkowy, o gryzącym nasyceniu. Z tego samego powodu w ostatni piątek nie skosztowałem Krakonoša 12%, którego w Trąbce można dostać w wersji butelkowej. Laną mam w pamięci jako przesycone, ostre w smaku, drożdżowe piwo, natomiast ostatnio zostało mi podstawione pod nos do skosztowania z komentarzem „Mmm, jak fajnie bananami pachnie!” Banany w lagerze? Wszystko jasne. Mi się diacetyl w ilościach grubo powyżej normy też w pierwszym momencie czasami kojarzy z bananami, zanim sobie uświadamiam, że to przecież aromat zjełczałego masła. Ostatnio jest go w Krakonošu tyle, że piwa nie da się pić.

No ale ostatni piątek był dniem próbowania piw, których zazwyczaj nie pijam, po kolei zaliczyłem więc parę, z których część wypiłem w całości, a części wypróbowałem po parę łyków. Są to jednak na tyle proste w kompozycji aromatycznej trunki, że wypicie większych ilości nie jest potrzebne, żeby sobie wyrobić na ich temat zdanie.

Na pierwszy ogień poszedł Primator 13% Polotmave, czyli czeski vienna lager. Na początku wieczoru zabrakło na jakiś czas English Pale Ale i muszę powiedzieć, że Polotmave nieźle spełniało funkcję jego wymiennika, sprawiając wrażenie dolnofermentacyjnej wersji tego piwa, tyle że w wersji ostrzejszej. Wszystko za sprawą dominacji opiekanych słodów, które wraz z aromatem masła składają się na charakterystyczny aromat toffi, okraszony i w przypadku Polotmavego lekkim chmielem. Smakowo zresztą w pewnym sensie paradoksalnie Polotmave dysponuje mocniejszą goryczką od Primatora EPA, zbyt mocną zresztą w stosunku do reszty, czemu nie potrafi zaradzić nawet w miarę wysoka pełnia piwa. Tym samym całość określiłbym jako dobrą, ale wyzbytą balansu, nieco chałupniczą wersją Primatora EPA. Pod koniec wieczoru zresztą przepłukałem sobie gardło dwoma kuflami Stouta i EPA, utwierdzając się w mniemaniu, że do tego drugiego Polotmave nie ma startu. Niemniej jednak tego typu vienny mogą wywoływać skojarzenia z bitterami i z braku laku je zastępować (Ocena: 6/10).

Następny był Litovel Classic, o spłaszczonym, nudnym aromacie słodowo-chmielowym. Wszystko do bólu klasycznie, ale i bez polotu. Smakowo umiarkowanie wodnisty, z średnio mocną, nieco tępawą goryczką i nieznacznymi posmakami metalicznymi. Można pić, ale są na świecie ciekawsze piwa (Ocena: 4,5/10).

Takim piwem jest Primator Premium Dark, dla mnie jeden z najlepszych czeskich dunkeli. Aromatycznie mieszanka kawy, startego kakao, wanilii i orzechów, wystrzega się jednowymiarowej karmelowości. Smakowo dość wytrawne, umiarkowanie palone, lekko kwaskowe, z goryczką lekką do średniej. Inaczej niż wiele innych dark lagerów z Czech i Słowacji piwo nie jest ordynarnie słodkie, ponadto podczas picia dominuje bardzo przyjemna mieszanka kawy i wanilii, kończąc się nieco kawowym posmakiem. Zazwyczaj mój wybór pada na Stouta, ale jak by jego zabrakło, Primator Dark mógłby go przez pewien czas zastępować (Ocena: 7/10).

Namysłów Niepasteryzowany to jedno z polskich piw, które wzbogaciły ofertę Trąbki jakiś czas temu. Zaczęło się od piw „pszczyńskich” z Witnicy, skończyło na Namysłowie. Przynajmniej Pszczyński Diablak vel Core Beer jest piwem ciekawym i pijalnym, natomiast co do Namysłowa, to poza pochwały za bardzo ładną etykietę ciężko powiedzieć coś pozytywnego. Słodki aromat, kwaskowo-słodowy, lekko trawiasto chmielowy, z zielonymi jabłkami. Eurolagerowa nuda. Premium lagera od pale lagera odróżnia głównie nieco większa pełnia, którą czuć w Namysłowie. Dla swoich potrzeb jednak nie rozróżniam między ‘pale’ a ‘premium’, jako że piwa spod obydwóch szyldów poza tym są do siebie zazwyczaj łudząco podobne. Słodki smak, tępy, kwaskowo-goryczkawy finisz z nutami zielonych jabłek. No, przez tę nieco wyższą pełnię piwo ledwo co wystaje ponad zwyczajowy poziom polskich koncerniaków. Ledwo co (Ocena: 3,5/10).

Litovel Dark jest absolutnie nieporównywalny do ciemnego Primatora. Dwa grzechy główne czechosłowackich ciemniaków, czyli zbyt wyraźna, jednostronna dominacja karmelu i nadmierna słodycz, są tutaj bezwstydnie wyeksponowane. Obecność kawy w samym aromacie nie potrafi ciemnego Litovela uratować ponad miarę, jako że słodko-wodnisty smak nie służy żadnemu piwu (Ocena: 4/10).

Piw bezalkoholowych zazwyczaj nie trawię, pomijając niemieckie malzbiery. Nie ma to nic wspólnego ze świadomością braku alkoholu w trunku, tylko z tym, że jak się ugotowanego zboża nie przefermentuje, to w powstałym w ten sposób piwie czuć zbyt mocno brzeczkę. Černá Hora Forman jednak nawet jak na piwo bezalkoholowe jest wyjątkowo fatalny. Pierwsze skojarzenie zapachowe to wymiociny dzidziusiów, drugie to porządnie przeżuty i wypluty jasny chleb. Może jeszcze mokra gazeta. Smakowo wodnisty roztwór zbożowy o posmaku wymiocin. Trzeba by się nieźle natrudzić, żeby stworzyć gorszy wywar (Ocena: 1/10).

Po tym wszystkim uraczyłem się Primatorem EPA oraz Stoutem, po czym wieczór skończył się późną nocą w kebabie, gdzie towarzystwa na sali dotrzymywał nam absurdalny, na oko 60-letni sieghajlujący pijak wyglądający jak ogolona wersja Gimliego z Władcy Pierścieni, dysponujący połową pierwotnego stanu uzębienia i władający nie do końca zrozumiałym językiem. Biedny człowiek. Tamże było mi dane skosztować wynalazku o nazwie Lech Shandy, czyli polskiego Kompanijnego radlera. Cóż mogę napisać – grawerowana butelka naprawdę dobrze leży w dłoni. A sama zawartość? Sztuczny aromat cytrynowy pomieszany ze skunksem vel zepsutym chmielem. Smakowo syntetyczna lemoniada z gorzkawo-cierpkawym finiszem. Faktycznie lepsze od Lecha – przez to, że zawartość samego Lecha w Lechu jest o połowę niższa niż zwykle. Po prawdzie, to piłem gorsze lemoniadki i piwa (Ocena: 4/10).
piwne podróże 8312244564044864729

Prześlij komentarz

  1. Masz tzw. "gorący piksel" (hot pixel) w matrycy w aparacie (lewy, dolny róg), spróbuj np. w Paintcie skopiować kolor z otoczenia i go zamazać...

    OdpowiedzUsuń
  2. Mała poprawka do tekstu: " Proszę nie przyznawać laurów byłem właścicielowi.Za czasów Pryzmatu ściany były otynkowane!Tą morderczą robotę skuwania, wykonał obecny właściciel z personelem :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, nie byłem do końca pewien kiedy ta czekolada została zdrapana. Dzięki za info, już zmieniam.

      Usuń
  3. Dziwna ocena dla Litovel Dark, który jest lepszym piwem od 90% polskich sikaczy. Brak dokładnych informacji o zawartości alkoholu i ekstraktu chmielowego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba pomyliłeś ekstrakt chmielowy z ekstraktem słodowym. Według mnie Litovel Dark to poziom Raciborskiego Ciemnego, czyli niski.

      Usuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)