Pojedynek Szkota z Anglikiem
Jak wiadomo, Anglicy i Szkoci nie pałają do siebie przesadną miłością. Oparta często na wyzysku polityka okupacyjna Londynu (której wyni...
https://thebeervault.blogspot.com/2012/06/pojedynek-szkota-z-anglikiem.html
Jak wiadomo, Anglicy i Szkoci nie pałają do siebie
przesadną miłością. Oparta często na wyzysku polityka okupacyjna Londynu
(której wynikiem jest ponoć między innymi brak większych połaci leśnych w
Szkocji jak i Irlandii – z czegoś wszak Wielka Brytania musiała zbudować swoją
Armadę, a po co sobie samemu wycinać lasy?) pozostawiła trwałe blizny na
szkockiej duszy – i to nie tylko w wymiarze ogólnym. Na niwie piwnej szkocki BrewDog
walczy z angielską (aczkolwiek obejmującą swoim zasięgiem również Szkocję)
organizacją CAMRA, a Williams Brothers/Heather Ales oraz Traquair celebrują
szkockie tradycje piwowarskie, odwołując się pod tym względem do bogatej
historii swojego kraju. Zestawienie piwa angielskiego i szkockiego w
postaci Youngs Special London Ale z
jednej oraz Belhaven Scottish Ale z drugiej strony jest wprawdzie nieco
przekłamane – wszak szkocki browar Belhaven jest od jakiegoś czasu własnością
angielskiego Greene King, należy więc do „złych najeźdźców”, ale jeśli chodzi o
wizerunek może przemawiać do zwolenników Roberta Bruce’a, Bonnie Prince
Charliego i innych szkockich niepodległościowców, których w historii trochę było.
Na pierwszy ogień poszedł angielski najeźdźca, plasujący się wysoko w rankingu
swojego gatunku na RateBeer (english strong ale). Youngs Special London Ale ma
całe 6,4% alkoholu, jest refermentowany w butelce i sprzedawany w grubych,
solidnych, ładnych i nieprzyjaznych środowisku butelkach. Bursztynowe piwo o
średnio obfitej pianie ma wbrew moim oczekiwaniom wobec tzw. „big beers” dość
delikatną woń. Chlebowo-słodową, z dodatkiem toffi i nieco przytłumionym
żywiczno-ziemistym chmielem. Obecne są również dojrzałe czerwone jabłka, zapach
byłby więc klasycznie angielski jakiego się należy spodziewać po wyspiarskich
bitterach i mocniejszych jasnych ejlach, gdyby nie intrygująca nuta
przypominająca zmieloną i zaparzoną kawę, odcedzoną i odstawioną na jeden
dzień. Ciekawa sprawa.
Smakowo jest to jednoznacznie angielskie piwo, o wysokiej pełni i umiarkowanym
nasyceniu. Przekonuje do siebie silną, lekko opiekaną słodowością, delikatną
owocowością oraz średnio mocną goryczką. Siłą alkoholu gardło ulega ogrzaniu,
choć finisz jest co najwyżej lekko cierpki. Nie jest to specjalnie złożone
piwo, ale mimo wysokiej zawartości alkoholu pije się je łatwo i szybko. Bardzo
dobry strong ale, zobaczmy więc co mają do powiedzenia Szkoci (Ocena: 7/10).
Szczerze powiedziawszy, po Belhaven Scottish Ale spodziewałem się bardziej
charakternej wersji Belhaven Best, tymczasem Scottish Ale nie jest do taniego
napoju widgetowego porównywalny żadną miarą – jest bowiem dużo lepszy. Piwo o
woltażu 5,2% punktuje wyglądem – nad bursztynowym trunkiem bowiem tworzy się
całkiem spora czapa piany, która z czasem redukuje się do kożucha, stale
obecnego aż do wypicia piwa do końca. Jak na piwo butelkowe z wysp brytyjskich
to wręcz niebywałe, no tyle że to Szkot a nie Angol. Zapach jest zdecydowanie
słodowy, za to wielowymiarowo. Poza słodem jako takim wyraźnie czuć toffi oraz
orzechy laskowe, a do tego marginalnie suszone owoce (śliwki) oraz nieco
chmielu. Łagodny i bardzo przyjemny zapach.
W porównaniu do Youngsa pełnia jest wyraźnie niższa, co jednak dodaje piwu pijalności.
Lekko słodkawy, opiekano-słodowy smak kończy się średniej mocy goryczką wraz z
posmakiem orzechów oraz „zielonego” chmielu. Owocowość w trakcie picia jest
bardziej wyraźna niż podczas samego wąchania, a piwu naprawdę trudno cokolwiek
zarzucić. Z ciekawostek warto jeszcze wymienić nutki torfu w posmaku, choć nie
mam pojęcia czy w nasypie wylądował jako dodatek słód wędzony. Godne polecenia,
rześkie piwo. Jak widać, można robić lekkie i słodowe piwa, bez popadania w eurolagerową matnię (Ocena: 7,5/10).
Z pojedynku Szkot wyszedł zwycięską ręką – szczerze powiedziawszy nieco wbrew
moim oczekiwaniom. Warto na niego od czasu do czasu wydać te 10zł.
Ja kosztowałem 2 wersji Belhaven Scotch Ale. Ta którą oceniasz jest produkowana na rynek USA, a ja kosztowałem wersji europejskiej o mniejszym woltarzu 3.9% ABV i powiem że piwo niby to samo, ale to "europejskie" mi bardziej smakowało.
OdpowiedzUsuńMogę sobie wyobrazić, że jeśli zostawili ekstrakt bazowy na tym samym poziomie i je słabiej odfermentowali, to faktycznie mogłoby być jeszcze lepsze. Dzięki tak w ogóle za zwrócenie mi uwagi, nie wiedziałem że istnieją dwie różne wersje.
UsuńHmm. Piłem oba. Ostatnio London Ale. Niestety albo trafiłem na jakąś wadliwą partię albo nie był to smak, który preferuję. Special London Ale, które piłem miało aromat mocno mydlany i taki sam smak. Mdły smak mydlin z domieszką rozpuszczalnika nitro;) Lekka gorycz nie była w stanie się przebić w tym smaku i dlatego więcej tego nie kupię. Szkoda bo pozostałe piwa Youngs'a są naprawdę dobre, a moim faworytem jest Double Chocolate Stout.
OdpowiedzUsuń