Matuška i czeski humor – czeska zima, czeskie szanty
Czeski humor jest, jak wiadomo, dość specyficzny i nie do końca przewidywalny, toteż moja lewa brew uniosła się w lekkim zdziwieniu kied...
https://thebeervault.blogspot.com/2012/06/matuska-i-czeski-humor-czeska-zima.html
Czeski humor jest, jak wiadomo, dość specyficzny i nie do
końca przewidywalny, toteż moja lewa brew uniosła się w lekkim zdziwieniu kiedy
spostrzegłem na sklepowej półce Winterbocka będącego koźlakiem jasnym
(maibockiem) oraz „lagera marynarskiego” z kraju oddalonego 500km od
najbliższego morza. Chwilkę się nawet zastanawiałem czy zainwestować w obydwa
wynalazki, jako że Matuška Namornik wchodzi w rejony strong lagerowe swoimi
6,3%, natomiast wszystkie jasne koźlaki z jakimi dotychczas miałem do czynienia
były bez wyjątku paskudne. Po ostatnim (Primator Exkluziv) pomyślałem sobie
nawet, że już więcej do tego stylu nie będę wracał, ale – po pierwsze ciekawość
robi jednak swoje, a po drugie, Adam Matuška chyba nie jest w stanie stworzyć
piwa niedobrego. I tak jest rzeczywiście – mocny pils „marynarski” okazał się
świetnym pomostem łączącym piwo marcowe z czeskim podejściem do chmielenia,
natomiast Matuška Winterbock to w istocie pierwszy jasny koźlak który mi
zasmakował. Ba, okazał się świetnym piwem!
Matuška Namornik jest wynikiem inspiracji piwowara rumem. Jak
wiadomo, wódka z trzciny cukrowej służy(ła) marynarzom jako nieodłączna
towarzyszka wojaży, a jako że marynarze to twardzi ludzie, to i rum jest ostrym
trunkiem. Tak więc w browarze Matuška uwarzono ostre, chropowate piwo, używając
do tego celu chmieli żateckiego, Premiant oraz Agnus. Ten ostatni jest
najbardziej goryczkową odmianą czeską, zaliczaną do klasy „super high alpha”,
czyli najbardziej bogatej w alfakwasy, odpowiedzialne za goryczkę. Tym samym
filozofia warzenia zbliżyła się do IPA – według informacji na stronie piwo ma
być na tyle bogate w będące formą naturalnego konserwantu alfakwasy, żeby
wytrzymać długą podróż po morzu. Jednocześnie w nasypie wylądowały między
innymi ciemne słody, ciekawe więc co z tego wyszło.
Pierwsze wrażenie – wizualne – jest świetne. Bursztynowy
trunek, nad którym unosi się głównie drobnoziarnista piana, tworząca wystającą
na parę centymetrów, fantazyjną koronkę. Piwo nie może chyba lepiej
wyglądać.
Drugie wrażenie – zapachowe – jest początkowo sporo gorsze. Czeski
chmiel, czyli trawa i zioła, intensywny choć mniej niż w genialnym Matuška Specialni Svetle, do tego wyzbyty cytrusowej świeżości tego ostatniego. Silna baza
słodowa, gdzieś pomiędzy świeżą brzeczką a chlebem, oraz nieco jabłek, a na
dodatek trochę nut piwnicznych. Całość bliska czeskim pilsom ze średniej półki.
Jest to jednak piwo które lepiej smakuje niż pachnie, a w
dodatku zyskuje na walorach po lekkim ogrzaniu. Pełnia jest wysoka – piwo jest
silnie słodowe, choć przy tym tylko lekko słodkie. Niemniej jednak faktura jest
oleista i lepi się w ustach niczym w dobrym marcowym. W finiszu dość mocna,
szlachetna goryczka oraz posmak z nutami chmielu, piwnicy i orzechów. Trochę
jak marcowe, tylko mniej słodkie i bardziej zdecydowanie chmielone. Po opisie
można się było spodziewać i tak jeszcze większej goryczki, ale w tym kształcie
piwo jest świetnie zbalansowane. Do Specialni Svetle mu daleko, ale jest
świetne i godne polecenia (Ocena: 7,5/10).
Pierwsze piwo sumarycznie spodobało mi się tak jak myślałem
że mi się spodoba – świetne, ale nie osiągające poziomu Specialni Svetle. Wobec
Matuška Winterbocka miałem więcej obaw – jasny koźlak… gatunek który kojarzyłem
z jednostajną słodowością zakończoną cierpkim, alkoholowym finiszem. A jednak –
Adamowi Matušce się udało uwarzyć maibocka który mnie do siebie w pełni
przekonał. Smakuje jednak zupełnie inaczej niż wszystkie jasne koźlaki z jakimi
dotychczas miałem nieprzyjemność.
Woltaż równy 6,5%, mętnozłoty kolor z pływającymi drobinkami
oraz puszysta i trwała piana. Zapach to wielkie zaskoczenie – niespodziewanie
dobry. Wyraźna, silna chlebowa słodowość oraz wyraźny, szczególnie jak na styl
chmiel, który poza ziołami (momentami wręcz rumiankowe nuty) dodaje do piwa
wyraźną, rześką komponentę cytrusową. Silnie chmielowy koźlak z intrygującą
nutą rumianku, świeżą cytrusowością oraz pomarańczami które momentami kierują
myśli nawet nieco w stronę belgijskich tripli.
Smak jest zaskakująco mało słodki. Alkoholowa cierpkość,
którą utożsamiałem z jasnymi koźlakami, jest obecna, ale tutaj świetnie
równoważona wysoką pełnią, intrygującą cytrusowością oraz bardzo mocną
goryczką, z którą się łączy w całość. Te piwo bije na głowę wszystkie jasne
koźlaki jakie piłem (co akurat jest banalnie proste), ale i ciemne. Wszystko
jest tutaj szyte na miarę, a alkohol dopasowany do reszty. Czyli piwo
przyjemnie grzeje gardło, nie powodując że człowiek się otrząsa, szczególnie że
oprócz cierpkości i goryczki w posmaku znajdują się przyjemne nuty cytrusowe i
ziołowe. Rzekłbym nawet że cierpkość jest połączona z goryczką niczym w dobrym
imperial IPA. Drugie skojarzenie odmienne stylistycznie to bardzo mocno
chmielony tripel bez fenoli. Czyli na dobrą sprawę Matuška Winterbock chyba nie
do końca jest wierny swojej stylistyce, co mi jednak pasuje, bo tym samym jest
świetnym piwem. Wielka niespodzianka! (Ocena: 7,5/10).