Trochę Ameryki cz.2
https://thebeervault.blogspot.com/2015/11/troche-ameryki-cz2.html
Do Ameryki można żywić głęboką niechęć, ale w kwestii nowofalowego piwowarstwa jeszcze długo będzie stanowiła swoisty benchmark, względem którego browary spoza będą musiały się mierzyć. Pokazuje to również poniższy, przypadkowy sześciopak piw.
Lagunitas IPA (alk. 6,2%), klasyk nad klasyki, piwo o statusie porównywalnym do Sierra Nevada Torpedo IPA. I lepsze od torpedy. Cytrusy i żywica, nutki herbaciano-ziołowe i dojrzało-tropikalne. Wszystko czego się człowiek spodziewał, w bardzo przyjemnych proporcjach. No i balans. Balans słodowo-chmielowy. U nas się przyjęło że najbardziej pokojowy naród świata wali do wszystkich piw chmielu bez opamiętania niczym bomb w państwa które pilnie wymagają demokratyzacji, a tymczasem okazuje się, że przynajmniej niektóre browary spośród tych uznawanych za kultowe (choć Lagunitas ten status chyba stracił po wykupieniu przez Heinekena nie tak dawno temu) tworzy piwa w oparciu o całościową kompozycję, a nie szokujące ilości chmielu. No i tutaj solidna baza słodowa ładnie równoważy grejpfrutowo-pomelowy finisz. Piwo mnie nie rozjechało, ale i chyba nie miało. Jest po prostu bardzo dobre, i tyle. Tak to się powinno robić. (7/10)
Latitude 48 IPA (alk. 6%) od quasi-koncernu Samuel Adams to bardzo fajna wariacja na temat east coast ipa, która w dodatku ostro celuje wzrok w stronę Albionu. Idea jest taka, żeby zgodnie z nazwą używać chmieli które rosną na szerokości geograficznej 48°N. Stworzono całą serię piw o takiej nazwie, bodajże samych single hopów oprócz właśnie wersji podstawowej, w której wylądowały chmiele Simcoe, Ahtanum oraz East Kent Goldings. I muszę powiedzieć, że jest to doskonale zbalansowana IPA, która mimo chmielenia na zimno Simcoe jest jednak bardziej osadzona w albiońskich wyznacznikach stylu. Średnio pełna, z przyjemną karmelową bazą słodową, mięciutka, nieco herbaciana, trochę wprawdzie kwiatowa od chmieli, ale jeszcze bardziej estrowa, z nutami dojrzałych, czerwonych jabłek. I te elementy w takich proporcjach robią świetne wrażenie. Ciężko jest zrobić klasyczną ipę która by zachwycała, a jeszcze trudniej taką, która dysponuje tak przyjemną słodowością jak to słodkawe, tylko umiarkowanie gorzkie piwo. Super. (8/10)
Rebel IPA (alk. 6,5%) z kolei to symbol upadku znaczenia charyzmy Jima Kocha, założyciela i właściciela Samuela Adamsa, który nie lubi west coast IPA, długo wzdrygał się przed tym stylem, ale w końcu się poddał i pozwolił go w swoim browarze uwarzyć. No ale nie jest to jednak typowa west coast IPA. Jest w nim trochę jasnego, słodowego karmelu, kwiatowo-herbacianych nut w smaku oraz nuty cytrusów i kwiatu bzu. Jest mięciutkie, słodkawe, średnio gorzkie. Świetnie wyważone. No tak, więc west coast IPA od Sama Adamsa wcale nie jest taka west coast. East side is the best, a’ight? (7,5/10)
Oj, ile ja bym dał żeby każdy losowy sześciopak polski wypadał tak jak ten amerykański.

DNA mnie nie zachwyciło, wręcz byłem mocno zawiedziony - wodniste, słabo aromatyczne, trafiło mi się dodatkowo podszyte dwuacetylem (surowe mięso drobiowe, yeah). Natomiast Lagunitas IPA to był mój nr 1 przez 2 tygodnie pobytu w Seattle.
OdpowiedzUsuńDNA dla mnie również na minus. Lagunitas bardzo smaczne.
OdpowiedzUsuńMi bardzo przypadł Smoked Porter. Bardzo mi pasuje ten smak, chociaz jeszcze wszystkich nie wypróbowałem
OdpowiedzUsuńJednak Oaked & Smoked lepsiejszy ;).
UsuńGdzie dostałeś Lagunitas IPA?
OdpowiedzUsuńMuszę Cię rozczarować - przywieziono mi je z USA.
UsuńRaz na jakiś czas można Lagunitasa dostać w Marks and Spencer w UK (widziane było pół roku temu w kilku sklepach w Midlands przeze mnie) oraz podobno w Danii.
Usuń