Panie Janie, panie Janie...
https://thebeervault.blogspot.com/2015/11/panie-janie-panie-janie.html
Browar Jana rozpoczął swoją działalność rynkową niezbyt fortunnie, jako kontraktowiec biorący gotowe piwa z browaru Jan Olbracht i roznoszący je między innymi po wrocławskich multitapach z ulotkami sugerującymi że sami je uwarzyli. Nie zadbano przy tym nawet o to żeby przed naklejeniem swoich etykiet pozbyć się oryginalnych etykiet Jana Olbrachta przyklejonych pod spodem. Wszystko połączone z tekstami że piwa powstają w "rodzinnej manufakturze" według receptur "przekazywanych z pokolenia na pokolenie". Niezłe, co? "Warzone od pokoleń." Tak, tak. Miałem nawet wówczas napisać demaskatorski tekst, że oto mamy nowy browar „łebski”, ale coś mnie tknęło. Chyba słusznie, bo Browar Jana okazał się być prawdziwym browarem, wówczas tylko jeszcze nie gotowym do warzenia. Złe wrażenie po swoim faux pas firma próbuje teraz zatrzeć mocnym wejściem na rynek połączonym z konkurencyjnymi cenami. Byłem w zasadzie sceptyczny, bo piwowarem u Jana został Wiktor Saczuk, który został mi przedstawiony półtora roku temu jako „bardzo utalentowany piwowar domowy”. A właśnie wtedy rozpoczął działalność na komercyjnej warzelni, sprawiając że lubelski browar Lwów został przeze mnie zapamiętany jako jeden z tych polskich browarów restauracyjnych, których poziom piw mieści się w przedziale pomiędzy „śmiechu warte” a „być może to prowokacja?”. Było to jednak spory czas temu, zobaczmy więc jak się udał pierwszy rzut Jana.
Flaszen. Taka nazwa. Parametry ekstr. 12%, al. 5,2%. Słody pilzneński i karmelowy. Chmiel Hallertau Tradition. Drożdże US-05. Według producenta piwo bazujące na najważniejszym składniku piwa czyli wodzie źródlanej. No nie ma bata, po takim komplecie informacji człowiek oczekuje zwykłego piwa na co dzień, nie wyróżniającego się. I tylko ma nadzieje że nie będzie to piwo wodniste, nawet jeśli w źródlany sposób. Otwieram i... siarka. My nemesis. Powoli staje się moją najmniej ulubioną wadą, pewnie skutkiem tego że napotykam ją najczęściej. Chlebowe i herbatnikowe przebłyski słodu, delikatne owocowe nuty, i tyle w zasadzie. A, goryczka na poziomie średnim. Faktycznie piwo do bezproblemowego wypicia i rychłego zapomnienia. Nie do końca jestem pewien że o to właśnie twórcom chodziło. (5/10)
Manana (ekstr. 12,5%, alk.5,6%) próbuje być bardziej papieskie od Papieża. Znaczy się hefeweizeńskie od Paulanera. Czyli goździk, banan, słód, no i sporo drożdży, częściowo przechodzących w cytrusowy kwasek, lekka goryczka, wysoka rześkość. Rzekłbym, hefeweizen zrobiony punkt po punkcie zgodnie z wyznacznikami stylu. A jako że mi te wyznaczniki bardzo odpowiadają, to i efekt mnie przekonuje bez zastrzeżeń. (7/10)
Hopok (ekstr. 12,5%, alk. 5,6%) jest zaskakująco smaczną apą. Połączenie żywicznych, lekko cytrusowych nut Centenniala z mosaicową multiwitaminą, na ciasteczkowej bazie słodowej delikatnie ocierającej się o karmel, a do tego umiarkowana goryczka i delikatna słodycz resztkowa – to piwo jest proste jak cep, ale dużo smaczniejsze. Chyba, bo cepa jeszcze nie spróbowałem. Wyczułem wprawdzie ponownie siarkę, ale na progu wyczuwalności, więc mi nie przeszkadzała. To jest nowofalowe piwo codzienne, które znika ze szkła w oka mgnieniu. Approved. (7/10)
Pafulon (ekstr. 12,5%, alk. 5,6%), tak jak wszystkie piwa z obecnej oferty Jana poza Hopokiem chmielony tylko Hallertau Tradition (rabat na większe zamówienie?) ma ułożony bukiet składający się z wafli pokrytych czekoladą, karmelu i delikatnych wtrętów palonych. W smaku po pierwszym uderzeniu czekolady przychodzi posmak spopielonego karmelu, a całość jest lekka, gładka i pijalna. I kremowa. Nie ma co się długo rozwodzić – świetny porter, nawet jeśli może odrobinę za bardzo palony jak na styl. Taki do wypicia większej ilości shakerów pod rząd. I bardzo angielski w swojej naturze. (7,5/10)
Imponująco wypadł ten debiut. Biorąc pod uwagę konkurencyjne ceny janowych wyrobów, jeśli uda im się utrzymać poziom brown portera i APA, to ich przyszłość rysuje się w jasnych barwach.
Nie piłem tylko Manany, więc tutaj nie wiem - ale co do reszty zgadzam się w pełni.
OdpowiedzUsuńA co do tego nieładnego "debiutu" browaru, to nawet o nim nie słyszałem. A wobec tego, co się stało, to aż dziwne, że nie rozpętała się gównoburza.
Wydaje mi się że po prostu mało osób o tym wiedziało. Jak napisałem, coś mnie tknęło żeby trochę poczekać i w sumie może dobrze że się tak stało. Powinna być to jednak przestroga dla innych śmiałków.
Usuń