Loading...

Sześciopak niemieckiego craftu 5

Tak sobie piję różne piwa i co jakiś czas czytam lub słyszę że tendencyjnie walę w polski craft, pod niebiosa wychwalając craft niemiecki. No i piję, piję ten niemiecki craft i właśnie uzbierał się sześciopak który powinien u niektórych wywołać mały dysonans poznawczy.

Kuehnes Blondes (alk. 4,9%) od Kuehn Kunz Rosen to w żadnym wypadku nie jest sylikonowa blond barbie (to nie jest w moim przypadku pogardliwe określenie), a raczej nieśmiała choć elegancka blondynka. Czyli aromat siłą nie grzeszy, ale nieco goździkowe nuty fenolowe uzupełnione o pomarańczę i kolendrę dają radę. W smaku mamy wpierw trochę kwasku, a w finiszu całkiem dosadną goryczkę. Przyznacie, że nie brzmi to jak opis witbiera, a takowym to piwo chciałoby ponoć być. Jak na to jest jednak zbyt pikantno-fenolowe i za mało rześkie. Zamiast tego jest jednak całkiem pijalnym belgijskim ejlem. Nie za dobrym może, ale też z całą pewnością nie złym. (6/10)

Kerlig Hell (alk. 5,2%), piwo z tego samego browaru, sprzedawany jest zupełnie bez obciachu jako ‘pale lager’, tyle że chmielony nowofalowo. Oznacza to że połączenie nut jasnych słodów, kwiatów i delikatnej kuwety oraz siarki sytuuje je tam gdzie byłyby golden ejle gdyby były właśnie lagerami. Nieudanymi, wadliwymi lagerami. Wszak golden ejle zazwyczaj przynajmniej nie mają DMS-u, a tutaj nuta słodkiej kukurydzy przechodząca w mniej namacalną oliwkę jest jednak denerwująca. Jest rześkie, i to je w zasadzie tylko ratuje. (4,5/10)

Hanscraft przy okazji swojego Saison Julie (alk. 6%) odwalił amatorszczyznę. Piwo było tak nagazowane, że po odkapslowaniu miałem na blacie kuchennym przez krótki czas fontannę usiłującą nieudolnie się zsynchronizować z dźwiękami jakiegoś pitu pitu wydobywającego się z radiowych głośników. Jak na ‘farmhouse ale’ piwo jest mało dzikie. Właściwie to w ogóle nie jest dzikie. Może się po prostu wyszalało w trakcie gushingu? Jest trochę fenolowe, ale przy tym tylko śladowo pikantne. Owocowe nuty przypominające miąższ z mango i brzoskwini zmiękczają je całkiem wyraźnie. I w sumie mi taki bukiet odpowiada. Gdyby nie to przegazowanie. (6/10)

Himmel’s Weisse (alk. 4,9%) od Hopfenstopfera jest całkiem trafnym probierzem dołku jakościowego w jaki wpadł browar w Bad Rappenau. Chmielone na zimno piwo pszeniczne jest kwaskowe, mocno drożdżowe, trochę żywiczne, natomiast aromat od chmieli uplasował się w pobliżu moreli i białego grona. Wszystko razem wzięte to zbyt duży kwasek i nuda towarzysząca degustacji piwa cierpiącego na przerost drożdżowy. Słabe to jest. (4/10)

W przypadku Moll (ekstr. 12%, alk. 5,2%) mamy do czynienia z kooperacją browarów Braukunstkeller i Kehrwieder w formie piwa „tradycyjnego”, a konkretnie wędzonego piwa kwaśnego, do którego jeszcze wsypano jakieś wióry na etapie leżakowania. Kwaśne niemieckie piwo, w dodatku wędzone? Pierwszym skojarzeniem jest oczywiście lichtenhainer, ale od tego oryginalnego, w którym nadymienie jest na progu wyczuwalności, Moll różni się całkiem wyraźną, choć absolutnie nie bamberską, ogniskową wędzonką. Jeśli dodamy do tego motywy miodu, brandy i spróchniałych sztachet, to wyjawia się coś całkiem osobliwego. W smaku jest kwasek, jest ciut wyraźniejsza wędzonka, zboże, sztachety, a nawet skóra. Mocno osobliwe piwo, przy czym w moim odczuciu kwasek nie pasuje do rustykalnych pozostałych nut piwa. Swoją droga nie jest to kwasek mleczny jak w berliner weisse, bardziej czysty, zresztą odpowiedzialny za niego jest słód zakwaszający, a nie bakterie. Mocno osobliwe i złożone piwo, ale nie trafiło w mój gust. (4,5/10)

Na koniec Veldensteiner Sommerweizen Mandarina Bavaria (alk. 5,4%) czyli próba pogodzenia tradycji z moderną. Mandarina wylądowała w tanku leżakowym, co browar z dużą dozą przesady określa mianem ‘skomplikowanego chwytu’, i dała temu piwniczno-drożdżowemu piwu spodziewane nuty cytrusowe (choć niekoniecznie jest to mandarynka), które zamiast bananów urzędują w nim wraz z weizenowym goździkiem. To co działa całkiem sensownie w aromacie, w smaku traci jednak swój urok. Kwaskowo-wodniste piwo charakteryzuje się mianowicie smakową pustką, a suchy klang goździkowo-pomarańczowy w finiszu to zaledwie kwiatek przypięty do kożucha. Pijalne, ale grubo poniżej oczekiwań. (4,5/10)

To się nie dzieje przypadkiem. Wszystkie nieszczęścia zwalają się na Niemcy naraz. Inwazja migrantów, skandal z Volkswagenem, skandal z kupieniem organizacji Mundialu, a teraz tak fatalny sześciopak, że żaden polski jeszcze taki nie był. Widać wyraźnie, że Niemcy sobie z kimś ważnym przechlapali, wskutek czego teraz cierpią. Przechlapali sobie ze mną.

recenzje 1587849063062110746

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)