Sześciopak polskiego craftu 40
https://thebeervault.blogspot.com/2015/11/szesciopak-polskiego-craftu-40.html
Mały spoiler – to jest wyjątkowo udany sześciopak. A mimo to niewiele bym z niego bez zastanowienia powtórzył. Jak to tak? Ano tak:
Hopback Pale Ale (alk. 5,8%) z Piwnego Podziemia zrobił na mnie wrażenie jakby chmiel nie puścił do piwa nut owocowych, poza delikatnym melonem w finiszu. Mamy więc całą masę granulatu chmielowego, ziołowego, żywicznego. Tak jak brzeczka zaraz po wrzuceniu do niej chmielu. Fakt że aromat jest mocny, a przy tym piwo jest lekkie i nieco kremowe, co ratuje sytuację. Z drugiej strony, po ogrzaniu bukiet robi się delikatnie szmaciany. Coś na zasadzie festiwalu sprzeczności. Jest dobre, ale potencjału ma na dużo więcej. (6,5/10)
Cent US (eksrt. 12%, alk. 4,7%) z Pracowni Piwa nalany z pompy w Tap House to piwo mocno czekoladowe, lekko orzechowe, z kawą na granicy percepcji. Wędzonka delikatna, rozwija się nieco w smaku, przechodząc w lekki popiół w finiszu. Względem bukietu ogólny wydźwięk ze względu na finisz jest nieco wytrawny. Dobre. (6,5/10)
CRASH!!! (wybaczcie te krzyki, to producent, nie ja) ze świętochłowickiego Redenu (ekstr. 12%, alk. 4,7%) jest amerykańskim hefeweizenem, czyli piwem w stylu słusznym, choć niekoniecznie łatwym do wykonania. Na przód się tutaj wysunęły goździki, czy wręcz szeroko pojęta korzenność, wraz z lekkim ogrzaniem pojawia się guma balonowa i chlebowe nutki słodowe, jest też cytrus, ale drożdżowy, klasyczny. Efemeryczne, kwiatowe nutki nowofalowych chmieli przemykają w tle, trzeba się jednak mocno skupić żeby odnotować ich obecność. W rezultacie tym, co faktycznie odróżnia to piwo od niemieckich pszenic jest mocniejsza, bardziej wyraźna goryczka. Nie jest więc Crash tym czego się spodziewałem. Z drugiej strony jest piwem smacznym, więc narzekać specjalnie nie ma na co. (6,5/10)
Maras (ekstr. 14%, alk. 5,5%), stout od bieruńskiego Hajera, pachnie czekoladą, palonym ziarnem, toffi i ziemią. Aromat słodki i płytki. Po swojej stronie piwo ma kremową teksturę, wyraźną goryczkę oraz niespodziewaną po aromacie pijalność. Wprawdzie wspomniane słodkie nuty toffi przeszkadzają, ale koniec końców pije się je dobrze. (6,5/10)
Underwater (ekstr. 13,5%, alk. 5,7%) to piwo w którym Raduga próbuje połączyć wyraziste fenole które mi jednak przechodzą częściowo w migdałowaty rozpuszczalnik z subtelnymi nutkami tropikalnymi (głównie mango) od nowofalowych chmieli. No i to co w aromacie wydaje się być bezkompromisowe i ostre (co nie znaczy że dobre), w smaku ulega naporowi landrynowej, trochę ciasteczkowej, minimalnie karmelowej słodowości, i staje się wnet wyzbyte wyrazu. Słodowe, nudne, zbyteczne piwo. Szkoda Radugi. (4/10)
Skoro pan Absztyfikant teraz warzy dla Olimpu, no to trzeba się będzie bardziej zainteresować tym kontraktowcem. Talia (ekstr. 11,8%, alk. 4,8%) zrazu intryguje bukietem złożonym z kolendry, białego grona i brzoskwini z dodatkiem siana. Kwasek jest wyraźny choć nie jest przesadzony, zaś słoność w końcu w jakimś gose jakie pije jest odczuwalna od początku do końca. Bardzo wyraziste gose i rewelacyjnie rześkie. Piłbym więcej. Ekstra. (7,5/10)
Biorąc pod uwagę ceny polskiego craftu, z powyższego zestawienia bez wahania powtórzyłbym w zasadzie tylko Talię (i to z przyjemnością), ale za to w tym sześciopaku znalazło się tylko jedno piwo słabe. A to już jest coś.