Gospoda próbuje nowego
https://thebeervault.blogspot.com/2015/11/gospoda-probuje-nowego.html
Takie czasy – konsumpcja piwa w Niemczech od paru lat się kurczy, podczas gdy nowofalowy craft powoli zdobywa nowe przyczółki. Niektóre ze starych browarów muszą zamykać swoje podwoje. Inne dokonują reorientacji produkcyjnej. Do tych drugich należy Brauerei Gasthof Zwönitz, choć akurat nie jest to browar specjalnie stary, bowiem został założony w 1997 roku. Niemniej jednak jak na zajazd na górzystym pograniczu saksońsko-czeskim ma częściowo nietypowe portfolio. W normalnym przypadku tego typu przybytki są skoncentrowane na niemieckiej klasyce, a Zwönitz warzy również między innymi IPA. A czy udanie? Zakupiłem w Dreźnie sześć piw z ich oferty żeby to sprawdzić.
Zwönitzer Pilsner (alk. 4,6%) wpierw pokazuje się ze swojej słodowej, nieco zbożowej strony, choć ziołowe, chmielowe smaczki są w nim obecne tak w aromacie jak i smaku. Tyle że w tle. Wraz z kolejnymi łykami uaktywnia sie początkowo niemrawa goryczka i summa summarum dobrze się to piwo pije. (6,5/10)
Feieromd Bier (alk. 4,9%) jest piwem brzeczkowo-karmelowym i lekko zbożowym, słodkawym, z pobrzmiewającymi co jakiś czas nutami metalu. I niestety te ostatnie nie są pochodzenia chmielowego. Mimo to piwo jest poprawnie zrobione, tyle że nie trafiło w mój gust. Dla miłośników frankońskich, niezbyt ciemnych dunkeli mogłoby być jednak zadowalającą opcją. (5/10)
Zwönitzer Schwarzbier (alk. 4,9%) na głównym planie forsuje karmel oraz przypieczoną chlebową skórkę. Peryferyjne nutki lukrecji uzupełniane są o pobrzmiewający co jakiś czas, a jakże, metal. Brak czekolady, brak wyrazistości. Takie schwarzbiery można bez problemu wypić, po to żeby je potem szybko równie bezproblemowo zapomnieć. (5,5/10)
Zwönitzer Rauchbier (alk. 5,5%) przedstawia się już bardziej ciekawie. Kwaskowe a zarazem kremowe, nie do końca wyraziste w sensie dymowym. Coś jak kanapka z wędzonką, chlebowe smaczki bowiem są również ewidentne. Wędzonka w wersji light, smaczna. (6,5/10)
Ciekawie zapowiadał się Zwönitzer Whiskybock (alk. 8%), ponoć leżakowany w beczkach. Nie potrafiłem wywnioskować czy beczki były po whisky czy też użyto słodu do whisky. Nie ma to większego znaczenia, bo piwo nie jest do końca udane. Trochę karmelu, śliwek i wiśni w alkoholu, a wszystko opatulone grubą warstwą drewna którego nuty są w tym piwie wręcz dominujące. Lekko fenolowe nuty whisky są też obecne, ale nie jest to whisky najwyższych lotów. Wyraźny posmak suszonych śliwek łagodzi częściowo brak ułożenia tego piwa. Przez cały czas przebija bowiem alkohol oraz alkoholowy migdał. Reasumując, ma potencjał, ale brakuje mu celowości, zintegrowania i ułożenia. (5,5/10)
Zwönitzer India Pale Ale (alk. 6,8%) jest niby chmielony po amerykańsku, ale specyficzne połączenie nut mandarynkowych, brzoskwiniowych, landrynkowych i mydlanych możnaby raczej bez problemu uzyskać stosując chmiele niemieckie. Jest słodycz, jest średnio mocna goryczka, jest w porządku. Największym minusem są zapalczane nuty siarkowe, ale można je przeżyć. Czy raczej przepić. (6/10)
Najlepiej mi się piło Pilsa, po którym nie obiecywałem sobie nic. Rauchbier fajny, z resztą gorzej. Jakiś czas temu panowała w Polsce opinia, że dobre piwa to się robi w zachodnich Niemczech, a nie wschodnich. Być może takie postrzeganie sprawy odchodzi powoli do lamusa, ale raczej nie wskutek działalności browaru Zwönitz.