Na Hawajach nie ma piwa!
https://thebeervault.blogspot.com/2015/11/na-hawajach-nie-ma-piwa.html
A w Monachium cała masa. Tak ta pieśń szła, kiedy ją w wykonaniu Toma Angelrippera ssałem przez słuchawki z discmana, przechadzając się przez miasto i mrucząc ją sobie pod nosem. Na szczęście jednak, jak większość piosenek, jest kompletnie fałszywa. Otóż na Hawajach mieści się taki na przykład browar Kona. Kona, ale jeszcze nie umarł, więc można sprawdzić czy to hawajskie piwo, skoro już istnieje, to jest warte wypadu na te wyspy.
Longboard Island Lager (alk. 4,6%) wbrew moim nadziejom nie jest nowofalową trawestacją lekkiego amerykańskiego lagera, tylko jest lekkim amerykańskim lagerem w wersji saute. Słodkawy, lekko słodowy, doprawiony oszczędną dawką aldehydu octowego i chmielu. Zaraz, wróć, chmielu to tu się trzeba domyśleć. W zasadzie jest obecny tylko w szczątkowej goryczce, która nie ma jak równoważyć słodyczy z pierwszego akordu. Piwo pewnie spełnia swoją funkcję na Hawajach, na takiej zasadzie na jakiej taki dajmy na to rumuński eurolager spełnia swoją funkcję na rumuńskiej plaży. (3,5/10)
Big Wave (alk. 4,4%) to golden ale którego poziom wodnistości i lekkość goryczki jest odwzorowana na Longboardzie. Żartuję, w obydwóch względach Big Wave jest jeszcze gorszy. Tyle tylko, że są w nim obecne nuty cytrusowe, ale słabe, słabiutkie. Posmak to już jest czysta Nałęczowianka. Sporo eurolagerów ma w sobie więcej ikry i zdecydowania. Water ale. Nie, dziękuję. (2,5/10)
To może APA? Fire Rock (alk. 6%) jest piwem karmelowo słodkawym, miękkim i wyjątkowo mało intensywnym. Znaczy się, odczuwalnie mocniejszym od poprzedników, ale to ma być APA? Słabo uchwytne kwiatowe nutki i tyle by było w części chmielowej? Serio? Wskutek tego podkreślona goryczka zawiera cierpką komponentę alkoholową, która niemaskowana niczym sprawia że usta wykrzywiają się w dyzguście. Bez jaj. (3,5/10)
Castaway ma też 6% alko, ale jest sprzedawane jako IPA. No to może w końcu jakiś konkretny bukiet? W rzeczy samej, choć nadal mam taką myśl, że na Hawajach jest najwidoczniej za gorąco żeby chmielić na zimno, hue hue. Kwiaty przechodzące w żywicę oraz lekki cytrus zespolony z jasną bazą słodową – oto czego możemy doświadczyć w aromacie. W smaku to samo w pierwszym akordzie, po czym następuje pustka, zakończona cierpką, lekko alkoholową goryczką, niemaskowaną niczym, tak jak w przypadku pale ale. Piwo otrzymuje dodatkowe pół punkta za zapach. (4/10)
Czyli jednak Niemcy tym razem nie kłamią. Znaczy się, wyrażają się w taki sposób, że człowiek próbuje udowodnić im fałsz, samemu sobie strzelając w stopę. A utwór powinien iść tak: Na Hawajach nie ma dobrego piwa! Zaś jeśli Kona kiedyś skona, to nie będzie to wielka strata dla amerykańskiego rynku piwnego.