Wiedeńczycy z Czech, Słowacji i Lwówka Śląskiego
https://thebeervault.blogspot.com/2012/10/wiedenczycy-z-czech-sowacji-i-lwowka.html
Jakiś czas temu portfolio Lwówka Śląskiego zostało
wzbogacone o lager wiedeński. Będąc dość częstym konsumentem lwóweckiego Belga
cieszyłem się na ten wywar, mimo że nie jest to jeden z moich ulubionych
gatunków. W zestawieniu z Odsieczą Wiedeńską lwówkowa innowacja wypada jednak
nadzwyczajnie blado, ma też bardzo daleko do poziomu Lwówka Belga. Na Odsiecz dla
porównania nie miałem ochoty, postanowiłem jednak zestawić Lwówka Wiedeńskiego
z dwoma innymi przedstawicielami gatunku. Jak na ironię, w Austrii warzy się
zaledwie garstkę, trudno dostępnych lagerów wiedeńskich, styl autorstwa Antona
Drehera ma jednak multum swoich przedstawicieli w Czechach, skąd wziąłem
Bernarda Jantarový Ležák, oraz ostatnio coraz częściej Słowacji, skąd
przyjechał do mnie Šariš Red. Bierzmy się więc do dzieła.
Na pierwszy ogień poszedł polski lager wiedeński. Lwówek
Wiedeński (ekstr. 13°, alk. 5,7%) ma bardzo ładną etykietę przedstawiającą
husarię w pełnym rynsztunku, bursztynową barwę oraz nadzwyczaj gruboziarnistą,
szybko zanikającą pianę. Wypadek przy pracy? Rzadko kiedy spotykam gorsze
piany, w dodatku wybrałem szkło, które sprzyja formacji piwnych czap. W zapachu
rządzi wyraźna słodowość z rejonów karmelowych i opiekanych, czuć jednak
również trawiasty chmiel. Obecne są słodkie akcenty owocowe, jak i
niestety metaliczność, jeśli się jednak tę ostatnią w myślach połączy z
chmielem, to nie przeszkadza zanadto. Szczypta kartonu i mydła nie dodają piwu
splendoru, obecne są za to nuty, które mi się kojarzą z rooibosem (ostrokrzewem
afrykańskim vel czerwoną herbatą).
Piwo jest nasycone na poziomie średnim, mając całkiem pełny
smak. Opiekana, lekko słodka słodowość przechodzi w wyraźną goryczkę w finiszu.
Gdzieś w tle się niestety przewija nuta kartonowo-mydlana, która wywołuje u
mnie lekkie skojarzenia z Wrocławskim. Od tego ostatniego Lwówek Wiedeński jest
sporo lepszy, do finezji Odsieczy Wiedeńskiej ma jednak równie daleko. Niemniej
jednak jest solidnym piwem, lepszym od niektórych czeskich polotmavych (Ocena:
6/10).
Ale od tego z Bernarda nie jest lepszy. Bernard Jantarový Ležák (ekstr. 13°, alk. 4,7%) to ciemnobursztynowe piwo z pianą niewiele lepszą
niż w Lwówku. Zapachem rządzi siła opiekanych, lekko karmelowych słodów,
harmonijnie sparowana z ziołowo-trawiastym chmielem żateckim i słodkawymi
akcentami suszonych owoców, mogącymi znowuż narzucać skojarzenia z rooibosem.
Zapach jest czysty, bez lwówkowych przeszkadzajek, czyli mydła i kartonu.
Smak jest łagodniejszy niż w Lwówku Wiedeńskim, mimo iż
chmielu tutaj również nie pożałowano. Słodowy, opiekany charakter piwa dobrze
się łączy z mocną goryczką, która jednak nie dominuje tak wyraźnie jak w
Lwówku, nie jest taka nieokrzesana. Delikatne akcenty owocowe dopełniają
całości. Dobre, umiejętnie uwarzone piwo (Ocena: 6,5/10).
Cokolwiek by powiedzieć o bursztynowym słowackim Šariš Red
(ekstr. 12°, alk. 4,9%), to na pewno nie że jest piwem dobrym czy umiejętnie
uwarzonym. Chyba że poczytamy producentowi za plusa dodanie do piwa
‘witaminek’, a konkretnie sacharyny. Jedynie piana wypada nieco lepiej niż u
dwóch poprzedników, mimo mieszanej ziarnistości jest bowiem dość trwała.
Zapachowo jest to eurolager, tyle że słód jest nieco opiekany i karmelowy. Tak
poza tym znajdziemy tutaj to czego się po eurolagerze można spodziewać – lekką
słodycz, karton, nieco trawiastości oraz landrynkowość. Ble.
Smak jest słodki, a zarazem wodnisty, karmelowo-opiekany, z
dość przyjemną, raczej mocną goryczką. Jednak słodycz robi wrażenie wciśniętej
na siłę, stąd goryczka nie wystarcza żeby zapewnić piwu równowagę. W posmaku na
dodatek denerwuje znana z niektórych polskich strongów landrynkowość oraz mocny
karton. Od kompletnego upadku ratuje piwo goryczka, ale do Lwówka i Bernarda
nie ma startu (Ocena: 3,5/10).