Loading...

Pils jako narzędzie masońskiej indoktrynacji

Dzięki postawieniu na jakość a nie współczynnik mózgotrzepności, a ostatnio również dzięki współpracy z piwowarem Marcinem Chmielarzem, aka Masonem, browar Jabłonowo z wrzodu na tylnej części polskiego piwowarstwa przeistacza się w jeden z najciekawszych polskich browarów. Szczególnie udany Altbier, będący ze względu na dużą treściwość chyba ukłonem w stronę najbardziej tradycyjnych warzelni altbierów ze starówki Düsseldorfu, należy obecnie do czołówki polskich piw butelkowych. Współpraca kwitnie, czego owocem brown ale Bury Kocur, pale ale Jeden Chmiel oraz Manufakturowy Pils. Na pierwsze dwa nie ma na razie co liczyć w wersji butelkowej, za to pocztą dostałem przesyłkę z trzema Pilsami. Niby nic specjalnie pomysłowego, taki pils, z tym że w Polsce rasowych pilsów jest ledwie garść, z czego w większości są one na miernym poziomie. Cała reszta jasnych lagerów próbująca uchodzić za pilsy to zwykłe eurolagerowe wodniaki słodowe. Na szczęście jednak Pils Masona to pils prawdziwy, w dodatku uroczo polski. Czyli taki niepolski, bo polskich jest mało.

Zmarszczyłem brwi widząc typowe dla polskich lagerów przewoltażowanie, w każdym razie tak odebrałem owe 5,6% alkoholu. Całkowicie błędnie zresztą – ekstrakt początkowy to całe 13,6° i to czuć, jako że w piwie zostało pełno słodowych cukrów. W trakcie picia przyjemnie lepią się w ustach, dodając piwu treściwości a odejmując sesyjności – mi to jednak pasuje. Z drugiej strony, w zapachu chmielu jest tyle co na lekarstwo, za to jasna, słodka słodowość jest wręcz nieprzyjemnie intensywna, zahaczając o ciastowość a nawet i chyba łypiąc nieco w kierunku landrynki. Przestraszyłem się, że nici z pilsa, a w dodatku nic na to nie poradzę, że nie podchodzi mi taki jednostronny, intensywny aromat jasnych słodów.

Szczęściem jednak jest to piwo, które smakiem mocno dystansuje swój zapach – a zazwyczaj z piwami bywa niestety na odwrót. Mocna, wręcz bardzo mocna jak na pilsa goryczka świetnie balansuje owe konkretne, lepiące się ciało słodowe piwa, natomiast aromat polskich odmian chmielu Sybilla oraz Marynka uwalnia się na dobre dopiero podczas picia, skutkując wyraźnymi nutami trawy oraz soków ze świeżo złamanych młodych pędów drzew liściastych. W połączeniu z wysoką treściwością otrzymujemy piwo o arcypolskim aromacie, które nadawałoby się jako płynne danie dla drwali tudzież chłopów w trakcie żniw. Nic na to wprawdzie nie poradzę, że co Żatec to Żatec, moje chmielowe gusta pilsowe są zwrócone w kierunku Czech, ale za to mamy piwo które stara się udanie być piwnym odpowiednikiem polskich miodów pitnych – czuć w nim bowiem przywiązanie do korzeni, mimo współczesnej receptury. Zastanawiam się jak pójdzie indoktrynacja nieuświadomionych polskich piwoszy. Może być nieco pod górkę, jako że dla większości górną granicą goryczki jest Pilsner Urquell, a Manufakturowy Pils intensywnością goryczy PU raczej przebija. Trzymam jednak kciuki, piwo jest bardzo ciekawe, choć sam zapach do mnie nie trafia. (Ocena: 6,5/10)

recenzje 6834002946856779671

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)