Belgijski Kasteel
https://thebeervault.blogspot.com/2012/10/belgijski-kasteel.html
Piwa z browaru Van Honsebrouck są od dłuższego czasu dostępne
w pewnej francuskiej sieci hipermarketów w Polsce. Obok świetnych sour ale’s
marki Bacchus można również dostać trzy piwa z serii Kasteel – Kasteel Donker
(belgian strong ale), Kasteel Rouge (Kasteel Donker z dodatkiem likieru
wiśniowego) oraz Kasteel Tripel (tripel). W trakcie jednej z regularnych
obniżek cen zakupiłem po jednym piwie z serii, mając ochotę na coś belgijskiego.
Niestety tylko jedno z trzech piw okazało się być warte swojej ceny.
Kasteel Donker to ciemny belgian strong ale o imponującym
woltażu równym 11% i pianie której rachityczność przy takiej zawartości
alkoholu zbytnio nie dziwi. Piwo ma nad wyraz przyjemny zapach – biszkopty
nasączone winem, oszczędnie pokryte czekoladą, poprzetykane jabłkami, wiśniami
i orzechami włoskimi. Do tego sporo marcepanu i karmelu, a cały ten pyszny,
subtelny w odniesieniu do poszczególnych składników deser jest łamany ostrą
nutą przyprawowo-szpitalną.
Smak jest bardzo słodki, lekko kwaskowy, z nikłą goryczką.
Piwo jest pełne, ma dużą głębię aromatyczną oraz dobrze ukryty alkohol, jeśli
nie liczyć mocno rozgrzewającego finiszu o posmaku
karmelowo-czekoladowo-orzechowo-winnym. Ciężkie i słodkie piwo degustacyjne.
Dla niektórych może być nieco zbyt słodkie, dla mnie na ten moment było w sam
raz (Ocena: 7,5/10).
Początkowo myślałem, że Kasteel Rouge vel Kasteel Kriek
(alk. 8%) to piwo fermentowane z dodatkiem 10% wiśni. Po wypiciu
skonstatowałem, że w sumie smakuje jak ciemne belgijskie piwo zmieszane z
wiśniówką, a po odwiedzeniu strony browaru moje przypuszczenia się potwierdziły
– Kasteel Rouge to w istocie Kasteel Donker z dodatkiem lekkiego likieru
wiśniowego używanego do pralinek. Nieco prostackie podejście do tworzenia piwa,
nieprawdaż? W dodatku spodziewałem się czegoś wyszukanego, tymczasem piwo smakuje
faktycznie jakby było cokolwiek niedbale sklecone z dwóch odrębnych elementów. Skoro już się pochwaliłem swoją przenikliwością
sensoryczną, czas na wylanie kubła zimnej wody na tę rozczarowującą,
ciemnorubinową miksturę o rachitycznej pianie.
Zapachem rządzi owocowość. Wiśniowa, naturalna, kwaskowa,
nieco pestkowa, dość intensywna, ale jednak wyważona i nie przytłaczająca.
Podszyta jest delikatną ciemną słodowością, skutkującą nutami karmelu i
mlecznej czekolady. Całość idzie więc nieco w kierunku wiśniowych pralinek
(pewnie taki był zamiar), smakowo jednak nie zdaje egzaminu.
Początkowo piwo smakuje ciekawie. Jest bardzo słodkie, nieco
balansowane wiśniową kwaskowością, z zaskakującym, bowiem lekko wytrawnym finiszem.
Ponadto piwo pokrywa podniebienie przy przepływaniu powłoką, która dość
jednoznacznie skojarzyła mi się z Mon Cheri – nie dość że wiśnie, to jeszcze
czekolada, która zapachowo robiła wrażenie mlecznej, podczas picia jednak w
połączeniu z delikatną goryczą i cierpkością w gardle już wydaje się być
deserowa. I właśnie to jest według mnie mankamentem tego piwa. Ma wprawdzie
bardzo ładny aromat, połączenie kwaskowości i słodyczy mogłoby bardziej ciążyć
ku pierwszemu, ale jest w porządku, natomiast finisz robi wrażenie odklejonego
od całości, nie współgra z resztą. Wiśniowo-nalewkowa kwaskowa słodycz
przechodzi tutaj bez finezji w czekoladową cierpkość – sądzę że wychodzi w tym
momencie na jaw słabość techniki mieszania komponentów zamiast warzenia piwa wespół
z owocami. Ze względu na wysoką zawartość alkoholu jest to piwo które mogłoby
zasmakować wielbicielom nalewek wiśniowych, według mnie jednak nie tworzy
harmonijnej całości (Ocena: 6/10).
I tak jednak mocarny Kasteel Tripel (alk. 11%) rozczarował
mnie jeszcze bardziej. Warzony z udziałem kukurydzy i wzbogacony o kwas
askorbinowy tripel jest bowiem piwem zaskakująco jałowym. Początkowo złociste
piwo o małej pianie pachnie nieco podobnie do hefeweizena (banany i goździki),
chwilę potem można wyczuć pomarańcze i morele, jednak już moment później
owocowość ulatnia się niemal całkowicie. Profil piwa jest zaskakujący, bowiem w
głównej mierze słodowo-chmielowy, w dalszej kolejności czuć fenole
(przyprawowość), natomiast akcenty owocowe są bardzo słabe. Czuć za to watę
cukrową oraz nuty metaliczne.
Smak jest bardzo lekko słodkawy, niosący ze sobą potężną
falę alkoholowej cierpkości połączonej z goryczką. Naprawdę potężną – alkohol
jest tutaj ordynarny, nieprzyjemny, a przy tym aromatyczność nie jest
specjalnie mocna. Owocowość w trakcie picia jest pod względem siły przebicia
porównywalna ze słabiej owocowymi koelschami, z którymi to piwami zresztą łączy
Kasteel Tripel niska pełnia oraz wyraźna wytrawność. Wszystko to składa się na
niezbyt udanego tripla, bodaj najgorszego jakiego dotychczas piłem (Ocena:
5/10).
Czyli moja krótka pamięć nie jest taka zła i dobrze pamiętam Kasteel jako co najwyżej średnie piwa ;-)
OdpowiedzUsuńZdradzisz jaka to sieć? Bacchusa chętnie bym spróbował.
Auchan. Bacchus jest świetny, najlepszy w wersji podstawowej.
UsuńNo właśnie się zastanawiałem czy kupic na spróbowanie Kasteela w Auchan, ale po tej recenzji zaoszczędzę 10 pln :) (nie znoszę za słodkich piw).
OdpowiedzUsuńA Bacchus "podstawowy" to jak sie zwie?
Po prostu Bacchus. Są tez Bacchus Framboise i Bacchus Kriek. A to jest gatunek, który nie potrzebuje dodatku owocowego, żeby smakować owocowo.
Usuń