Sześciopak polskiego craftu 71
https://thebeervault.blogspot.com/2016/07/szesciopak-polskiego-craftu-71.html
Wersja ciemna i chmielowa. Czyli yin przed yangiem, bowiem następny sześciopak dla równowagi będzie też chmielowy, ale jasny. Tutaj się postanowiłem skupić na black ajpach i stoutach amerykańskich. Oto co z tego wyszło:
Hopus Pokus to bardzo fajne piwo. Hopus Jumbo (ekstr. 19,1%, ekstr. 7,9%), imperialna wersja pierwowzoru, nie jest od niego imperialnie lepsza, ale nie ma co marudzić. Lukrecja, delikatna czekolada, ciut 'monachijskiego' karmelu – tak się mniej więcej przedstawia słodowa strony w tym piwie. Delikatna paloność staje się wyczuwalna dopiero w finiszu, nie jest to więc typowa polska black IPA. Nachmielenie jest w dużej mierze żywiczne, cytrus funkcjonuje jedynie jako uzupełnienie iglakowego trzonu. Piwo jest dość ciężkie, słodko-gorzkie i bardzo miękkie. Myślę, że udało się Pincie założenia zrealizować w pełni. Mi w każdym razie bardzo smakuje. (7/10)
Imperialna blek ajpa ma być w założeniach piwem dosadnym. No więc Deadwood (ekstr. 17,5%, alk. 8%) od Faktorii dosadnym piwem nie jest. W aromacie żywica, delikatne odchmielowe owoce (najbliżej mandarynki) oraz subtelny słonecznik. W smaku trochę karmelu, śladowo lukrecja, trochę wspomnianej chmielowości. Piwo jest mało intensywne, przesadnie ugrzecznione, nijakie i nudne, co również jest efektem zbyt niskiego nasycenia. Można wypić – to jest niestety jedyny komplement, na jaki zasługuje. (5/10)
Są pewne oznaki, że Raduga wraca do formy. Najpierw Kazek, teraz Two On The Road (ekstr. 16%, alk. 6,5%). Ten stout amerykański jest pełen zielonych, żywicznych, sosnowych, lekko ziołowych nut, choć i czekoladowa, palona baza jest wyraźna. Udało się uzyskać kremowość, ciało jest półpełne, goryczka średnio mocna, a w posmaku rządzą kawowe wafelki. Za to piwo muszę browar bez dwóch zdań pochwalić. Pije się świetnie. (7,5/10)
Intensywną black ajpę ma w podorędziu kontraktowiec Waszczukowe. Pal Licho (ekstr. 16,5%, alk. 6,6%) to udany mariaż dominującej żywicy świeżo wyciśniętej z szyszek tuji, delikatnych owocowych wtrętów i palono-czekoladowej podbudowy. Palona wytrawność w połączeniu z kwaskiem łypie w kierunku stoutowym (nazwa piwa jest tu swoją droga pewną wskazówką), a mocna goryczka punktuje całą sprawę. Można zarzucić, że jest to piwo na jedno kopyto, ale jako że to kopyto kopie w przyjemnym takcie, to nie widzę problemu. (7/10)
No i znowu Roch, czyli browar, na którym ja przynajmniej mogę polegać. Balios (ekstr. 16,5%, alk. 6,2%) to ‘forest bomb black IPA’, co oznacza że jest filtrowana na gałęziach świerku, co z kolei oznacza, że piwo jest co najmniej równie świerkowe jak Nollaig ze szkockiego Williams Bros, z czego z kolei nie wynika, że jest borówkowe jak koszyczek borówek. Ale jest. No więc mamy takie mięciutkie, delikatnie słodkie, mocno, sucho gorzkie piwo wypełnione po brzegi nutami lasu, a konkretnie świerku i borówek, zaś wszystko jest podszyte przyjemnymi nutami ciemnych słodów. Tutaj wszystko jest na swoim miejscu, super piwo. (8/10)
Maryensztadt strikes back. Czarnolas (ekstr. 18%, alk. 7,6%) zupełnie zgodnie z opisem widniejącym na etykiecie oferuje połączenie ciemnych słodów i ociekającej żywicą sosny, do czego jednak dochodzi jeszcze lukrecja, w smaku z kolei śladowy pumpernikiel oraz paloność, która wzmacnia goryczkę, a jednocześnie daje piwu nutkę kwasku. Słodowość tutaj nieco góruje nad chmielem (przynajmniej jak na styl), co jednak czyni to piwo świetnie zbalansowanym, a jednak nie wyzbytym pazura. Jest mięciutkie i wchodzi wzorowo. Nie mam zastrzeżeń. (7,5/10)
Wyszedł z tego sam cymes. No, prawie. Ale jak u mnie w sześciopaku polecam 5 na 6 przetestowanych piw, to jest to pewna anomalia. Pinta, Raduga, Waszczukowe, a jeszcze bardziej Maryensztadt oraz niezawodny Roch – te browary dały mi dużo przyjemności. Następnym razem zobaczymy, jak wyszła losowa selekcja piw też mocno chmielonych, ale jasnych.