Loading...

Konserwowanie polskiego craftu 10


Wprawdzie narzuciłem sobie reżim publikowania recenzji na przemian z relacjami z podróży, jednak obrabianie tekstów tego drugiego rodzaju oraz pasujących do nich zdjęć jest mocno czasochłonne. W związku z tym w tym tygodniu nie będzie podróży (za to szykuję na bliską przyszłość bardzo obszerny reportaż z Kijowa), ale trzeba wrzucić przegląd konserw, bo mi inaczej rynek craftu w Polsce znowu odjedzie w siną dal. Tym razem selekcja była wręcz wyborna.


Temat puszek zaczęło w końcu eksplorować Piwne Podziemie, które od jakiegoś czasu warzy w śląskim ReCrafcie. Chmielokrata Mosaic (ekstr. 15%, alk. 6%) to Mosaic w formie granulatu oraz Incognito, przy czym ta druga to ekstrakt chmielowy sprzedawany w kanistrach, mający formę przypominającą wizualnie płynne toffi, dodawaną do whirlpoola. Nie brzmi to może romantycznie, ale efekt jest fajny – być może to właśnie zastosowanie Incognito pociągnęło za sobą w gotowym piwie zupełny brak hopburnu, który w mocno chmielowych piwach Podziemia zdarzał się stosunkowo często – chyba że ja źle trafiałem podczas moich wizyt w multitapach. W każdym razie Chmielokrata Mosaic to piwo bardzo udane. Mocno cytrusowe, słabiej tropikalne, z nutami grejpfruta, mandarynki, ananasa i brzoskwini, gładkie, soczyste, ale nie soczkowe, zaś brak podkreślonej słodyczy w pewien sposób (wespół z soczystością) sprawia, że absencja mocniejszej goryczki w zasadzie nie daje się we znaki. Rześkie piwo, które bardzo szybko wchodzi. Polecam. (7/10)


Trochę mniej widowiskowo vel mniej intensywnie wypadł Chmielokrata Citra (ekstr. 15%, alk. 5,8%). Zagęszczona i gładka cytrusowa owsianka z melonowo brzoskwiniowym tłem z całą pewnością jednak nie jest piwem nieudanym. Delikatna zielona cebulka jest elementem może i zbytecznym, ale w tym wypadku mało przeszkadzającym, zabrakło mi jednak większego zdecydowania w smaku. Smaczne piwo, ot tyle. (6,5/10)


Pintowe Collaby, Stu Mostowe Arty, a teraz Nepomucen i jego seria Meet Our Friends. Episode 01: Pinta (ekstr. 19%, alk. 7,5%) to wyśmienita DDH Hazy DIPA, której wyczuwana już w aromacie owsiana kremowość wzmocniona żytnim zakisieleniem i pszeniczną puszystością zapewniła piwu wręcz niesłychaną miękkość. Żeby jednak nie było zbyt słodziakowo, goryczkę stosunkowo podkreślono, nadając jej grejpfrutowy charakter, zaś słodycz resztkową utrzymano w ryzach. Cudowny profil aromatyczny złożony z nut gorzkiej pomarańczy, ananasa, moreli, cytryny oraz żywicy pasuje do wszystkiego jak ulał. Nie ma hop burnu, nie ma cebuli. Szyte na miarę to jest. Wyśmienite! (8/10)


Nepomucen
solo wystawił jednak jeszcze lepszą petardę. Crazy Lines #01 (ekstr. 19%, alk. 7,8%) to jest coś niesamowitego. Słodkie, soczyste, lekko żywiczne mango króluje wraz z dojrzałą mandarynką, uzupełniane nutami pomarańczy, ananasa oraz liczi. Gładkość jest fenomenalna, słodycz umiarkowana, goryczka lekko podkreślona. Nie ma hop burnu, zaś szybkość ubywania tego piwa ze szkła jest godna odnotowania – ciężar jest niewyczuwalny, przez co staje się zdradliwie sesyjne. Tym piwem Nepomucen konkuruje z najlepszymi puszkami od Hopito. Petarda! (8,5/10)


No więc właśnie, Hopito. Lunapark, czyli „DDH oat cream IPA” (ekstr. 16%, alk. 6,2%) pachnie trochę jak owsianka z cytryną i grejpfrutem. Oraz cukrem pudrem – nie wiem, dlaczego tutaj dodatkowo wylądowała laktoza. Efekt wprawdzie jest jednak oddalony od milkszejka (dobrze, że w zasadzie z dech), ale jest to przeszkadzajka, której tutaj moim zdaniem być nie powinno. Trochę goryczki zostało, jednak laktoza spiłowała kanty tego piwa, czyniąc je trochę mdłym. Owsiana kremowość – tego się spodziewałem, lecz cukierniczy sznyt, charakteryzujący większość jasnych piw z dodatkiem laktozy, to coś, czego się nie spodziewałem i czego nie chciałbym tutaj mieć. Rozczarowanie. (5,5/10)


Funky Fluid
zaliczył konkretny falstart swojej serii collabów Funk Around. Funk Around Dziki Wschód (ekstr. 18%, alk. 7,4%) stanowi najgorsze piwo, jakie piłem od obydwóch, solidnych przecież marek. Po pierwsze, przedobrzono z yuzu. Dominuje wrażenie obcowania z perfumowanym cytrusowym tworem. Mango jest szczątkowe, ananasa prawie w ogóle nie czuć. Po drugie, wprawdzie nie jest to słodziak (acz nie jest to też ani trochę soczyste piwo), ale paracetamolowy, mocno cierpki charakter goryczki stanowi ostateczny czynnik przesądzający o marności tego tworu. (3,5/10)


Powrót serii Hazy Disco udał się Pincie niesamowicie. Szkocki Fyne Ales to browar, którego core range to tradycyjne angi... znaczy się, wyspiarskie piwa, które nie są złe, ale i nie wzbudzają emocji. Jednak RIS uwarzony razem z De Molenem to perełka. Do kategorii piw klasy światowej zalicza się również Hazy Disco Highlands (ekstr. 20%, alk. 7,1%), uwarzone razem z Pintą. Moc słodkich cytrusów – limonka, grejpfrut, plasterki cytryny z cukrem – delikatny anyż, wyraźne białe grono, sporo nut gruszkowych, trochę nafty, a do tego ciałko, słodycz balansowana podkreśloną, ale i miękką goryczką, soczystość oraz niesamowita pijalność – jest to jedna z najlepszych puszek Pinty. (8/10)


Najlepszą jest jednak Hazy Disco Burgas (ekstr. 20%, alk. 7,2%), upichcone razem z Bułgarami z Beer Bastards. Po cichu może nawet na to liczyłem, jako że niezwykle miło wspominam zwiedzanie Burgas na różowej hulajnodze rok temu. Pod koniec objazdu zajechałem na kilka głębszych do Papa Beer, tap roomu Beer Bastards i zarazem jednej z najfajniejszych knajp, w jakiej kiedykolwiek byłem. Hazy Disco Burgas przekonuje aksamitną gładkością, wyśmienitą soczystością, lekką słodyczą, idealnie zbalansowaną goryczką, no i kompozycją aromatyczno-smakową. Totalny ananas, totalna gorzka skórka pomarańczy, grejpfrut, soczysta morela – soczyste, ale nie soczkowe piwo, doskonale zbalansowane, pijalne niczym session IPA. Dzięki owsiano-pszenicznemu podszyciu jest bezbłędnie gładkie, niesamowicie pijalne, ze średnio mocną, niezalegającą i miękką goryczką. Jestem pod wrażeniem – Hazy Disco Pamplona została zdetronizowana. Burgas to jedno z najlepszych piw w historii Pinty. (8,5/10)

Po ostatnim, mało jakościowym przeglądzie polskich puszek mogło się wydawać, że średnia jakość spada. Powyższy przegląd temu przeczy, a jako że na razie staram się ogarniać wszystkie konserwy, które trafiają do katowickiego Bierlandu (poza piwami pastry rzecz jasna), śmiem twierdzić, że wynik jest na chwilę obecną reprezentatywny. Z całą pewnością mogę też stwierdzić, że puszki od Pinty i Nepomucena to obecnie krajowa ekstraliga.

recenzje 8031122407599395165

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)