Loading...

Fourpure – puszkowy craft

Wraz z rozwojem piwnej geekozy puszka jako opakowanie dla piwa zajęła pod względem estymy wśród polskich konsumentów piw nowofalowych zaszczytne przedostatnie miejsce, tuż przed plastikiem. Obecnie zaczyna się to zmieniać, co nie dziwi, biorąc pod uwagę że zalety puszki można mnożyć. Wspomnijmy tylko o tym, że w dużo większym stopniu chroni piwo przed światłem, więc lepiej konserwuje właściwości piwa. Poza tym puszka to w pewnym, uproszczonym sensie, KEG w miniaturce, nie rozumiem więc ludzi pałających niechęcią do puszek, ale z uznaniem pijących piwo z kija.

Drogą puszek poszedł konsekwentnie londyński browar Fourpure, który nie ma na stanie aparatury do rozlewu butelkowego – wszystko ląduje w puszkach oraz KEG-ach.

Fourpure IPA (alk. 6,5%) jest chmielona bardziej na aromat niż na skądinąd wystarczająco intensywną goryczkę. Amerykańska klasyka – cytrusy, mango, marakuja, ananas i lekka żywica. Ciało ma średnie, natomiast intensywność smaku jak na styl jednak trochę nie domaga. Jest w porządku, ale trochę rozczarowuje. (6/10)

Session IPA (ekstr. 10,5%, alk. 4,1%) wypiłem tak jak się takie puszkowane, lekkie i sesyjne piwa godzi pić. Czyli bezpośrednio z puszki. Mimo niskiego ballingu stworzono całkiem konkretne piwo, o pełni wzmacnianej przez lekką kremowość. Amerykańska klasyka łon mor tajm – mocno cytrusowe, z grejpfrutowym, gorzkim finiszem. Sesyjne. Dobre. (6,5/10)

London Beer City (ekstr. 10,5%, alk. 4,5%) jest dla Fourpure krokiem naprzód względem poprzednich pitych przeze mnie piw. Silny granulat chmielowy, który się mniej więcej w połowie przepoczwarzył w cytrusa, a w finiszu daje melonem. Delikatna nafta w tle, nie przeszkadza. Bardzo rześkie i bardzo dobre, a jeśli wyeliminują nuty granulatowe to będzie jeszcze lepsze. (7/10)

Transatlantic Overdrive IPA (alk. 72%) jest owocem współpracy Fourpure z amerykańskim Bear Republic. No i co jak co, ale w takim piwie diacetylu bym się nie spodziewał. Nuty maślane nie są wprawdzie specjalnie nachalne, ale i tak wprawiły mnie w konfuzję samą obecnością. Poza tym piwo jest gęstawe, miękkie i lekko melonowo-cytrusowe, kończąc się średnio mocną goryczką. Miękkość je ratuje, no ale szału ni mo. (6/10)

Northern Latitude (alk. 7,4%) jest warzony na ośmiu różnych słodach. I dzieje się w nim coś bardzo ciekawego, mianowicie część słodowa jest zdecydowanie karmelowa, ale w różnorodny sposób – od jaśniejszych nut karmelowych po ciemniejsze. Zadbano również o odpowiednio mocne nachmielenie – są cytrusy, trochę agrestu, a w finiszu skojarzenia wędrują ku melonowi. W tym momencie jednak odzywają się ponownie słody i piwo wybrzmiewa pikantną, żytnią nutą. Świetne. (7,5/10)







Wraz z Hoptart (alk. 3,7%) browarowi udało się osiągnąć coś na miarę Kwasu Epsilon, mianowicie stworzono mocno chmielony kwas, który smakuje rewelacyjnie. Tyle tylko że goryczkę pozostawiono na szczęście na niskim pułapie, więc nic się tutaj z kwasem nie kłóci. Więcej – agrest, białe grono, melon, wszystkie owocowe nutki odchmielowe się świetnie z rzeczonym kwasem komponują. Super. (8/10)

Beartooth (alk. 5,3%), czyli amerykański brown ale, punktuje u mnie świetnym zasypem. Pierwsze uderzenie to orzech laskowy, który powraca w finiszu w postaci delikatnych tanin. Słodowy profil uzupełniają lekka kawa oraz karmel, zaś chmiel występuje w postaci cytrusowej chmurki unoszącej się nad resztą. Świetne, wyważone piwo. (7,5/10)

Amber Ale chyba specjalnie dostał puszkę która kolorystycznie kojarzy się z Fantą, bowiem w pierwszym momencie dominuje pomarańcza, przechodząca jednak częściowo w tytoń. Słody są w głównej mierze reprezentowane przez nuty karmelowe i orzechowe, a goryczkę stworzono na poziomie umiarkowanym. Bardzo smaczne. (7/10)

Jednym z ciekawszych piw Forupure jest Morning Star (ekstr. 17%, alk. 7,1%), waniliowy porter leżakowany z płatkami dębowymi. Tych ostatnich dodano duże ilości, nuty drewna obok ciemnej czekolady i sosu sojowego stanowią o istocie aromatu. Wanilia z kolei w aromacie gra drugorzędną rolę, w smaku jednak już dominuje nad czekoladą. Ciało jest średnie a w finiszu pojawia się nuta lukrecji. Goryczka jest lekka i ma towarzysza w postaci delikatnego kwasku. Bardzo dobre. (7/10)

Jako że nie ma browarów bez skazy, to i Fourpure ma swojego zbrodniarza. Jest nim Cherry Tart, tym razem pity z kranu. Lekko słodkawe, tylko delikatnie 'tart', średnio pełne i absolutnie mdłe piwo, budzące skojarzenia z wiśniowym syropem na kaszel. Ledwo uchwytny cytrus czy przenikające niemalże niezauważenie nutki kwiatowe niczego tutaj nie zmieniają. Wtopa. (3/10)

Jako że powyższe piwa piłem chronologicznie, w przeciągu wielu miesięcy, cieszy mnie zauważalny wzrost formy tego młodego przecież browaru. Cherry Tart traktuję jako wypadek przy pracy, bo obecnie sięgając po Fourpure mam całkiem wysoki poziom pewności, że dostanę dobrze uwarzone piwo. A to potrafię docenić.

recenzje 8533825611019230154

Prześlij komentarz

  1. Wiesz może czy jest jakiś ciekawy browar lub sklep z dobrym piwem w Birmingham?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o browary, to wypróbowałbym Lamp Tavern, ewentualnie Gunmakers Arms. Ale ogółem to raczej stawiałbym na obchód po tradycyjnych knajpach. Sklepy - Connolly’s Fine Wine and Spirit Merchants, ponoć Selfridges ma też dobry wybór.

      Usuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)