Loading...

Acid Drinkers

Chyba najwyższy czas żeby w końcu na dobre zasmakować w piwach kwaśnych, bo co to będzie kiedy kwasy przejmą całą nową falę, a ja ze swoim bardziej konserwatywnym podniebieniem będę sobie co najwyżej mógł kopać pustą puszkę po Urquellu na śmietniku historii. Do flandersów czy gose nie trzeba mnie przekonywać, bo je bardzo lubię, z pozostałymi kwaśnymi stylami bywa różnie. Oto zapiski moich kwaśnych wojaży ostatnimi czasy.

Vesterbro Spontanale (alk. 5,5%) to czternastomiesięczny lambic od Mikkellera, nie kupażowany ani ani. Czyli lambic w wersji czystej. Piwo pałęta się pomiędzy winem białym a końską derką. Wyczuwalna jest lekka pestkowość, która kulminuje w lekko pikantnym, gorzkawo-pestkowym finiszu. Nie jest nadmiernie kwaśne. Smakowało mi. (6,5/10)

Nowozelandzkie Moa Sour White (alk. 6,4%) jest kwaśnym ejlem leżakowanym w dębowych beczkach, mającym imitować belgijskie lambiki. To ostatnie się nie udało, bo piwo jest wyzbyte charakterystycznych nut końskich. Zamiast tego Sour White jest cytrynowo kwaskowym, ale nie przeholowanym, lekkim piwem w którym zdecydowany prym wiodą nuty białego wina. Nie jest to wzór złożoności, ale pije się je całkiem przyjemnie. (6/10)

Moa Cherry Sour (alk. 5,9%) wyszedł znacznie ciekawiej. Fermentowało i leżakowało przez 12 miesięcy z dodatkiem wiśni gatunku Marlborough, razem z pestkami. Kluczem jest to ostatnie, bowiem pestkowość finiszu oraz goryczki jest ewidentna. Co jednak ciekawe, poza tym piwo jest niemalże wyzbyte typowo wiśniowych nut, a zamiast tego jest w przeciwieństwie do Sour Blanc napchane do imentu stajnią, derką, koniem. Brettanomycesy zrobiły tutaj dobrą robotę. Niektórym może to śmierdzieć, ale ja lubię ten rodzaj aromatu w piwie. Smaczny, bardzo wyrazisty trunek. (6,5/10)

Boon Framboise (alk. 5%) to malinowy lambik. Tyle tylko, że oprócz malin (25%) wylądowało tutaj również 5% wiśni. To ostatnie to pewnie dla podbicia kwasku, nieco łagodzonego przez słodkie maliny. Poza tym nie ma tutaj żadnych dosładzaczy, sztucznych czy też naturalnych. I to czuć. Piwo ma niesamowicie przyjemny zapach babcinego syropu z malin, w smaku zaś jest obecny wyraźny kwasek i wytrawność, jakiej próżno szukać w lambikach Lindemansa. Poza tym – maliny, maliny i jeszcze raz maliny. Bardzo smaczne. (7/10)

Dla niektórych porywanie się na 3 Fonteinen Oude Geuze (alk. 6%) przez człowieka który kwasów nie kocha jest pewnie nieco obrazoburcze, ale ograniczona dawka ikonoklazmu chyba jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Chyba. Jedną butelkę tego specyfiku kupiłem około pięciu lat temu w Bratysławie i sobie leżakuje od wtedy w ciemni, natomiast nalać postanowiłem nówkę sztukę. Ma ułożony zapach – jest trochę słynnej derki, choć nie jest ona nutą dominującą, jest wyraźna pieprzność, kiszonka oraz niedojrzała śliwka. W smaku pieprz przybiera na sile, przechodząc w posmak złożony ze spalin i końskiego potu. Wraz z ogrzaniem motywem przewodnim staje się derka obficie posypana pieprzem. Goryczka jest mocniejsza niż się spodziewałem i mocniejsza niż w każdym lambiku jakiego piłem. Finisz jest swoją drogą na tyle wytrawny, że momentalnie wysusza gardło i sprawia, że machinalnie sięga się po następny łyk. To jest mocno złożony trunek, który się dobrze nadaje do gaszenia pragnienia. Nie zakochałem się, ale nie jest źle. (6/10)

Pierwszy niuch Cuvee des Jacobins (alk. 5,5%) przeniósł mnie w świat czerwonych owoców, w którym maliny, czerwona porzeczka i wiśnie (z pestkami) są mieszane w obłędnie aromatyczny koktajl. Co ciekawe, przeważają maliny, zaś kwas jest już wyraźnie wyczuwalny przez nos. Na dalszym planie subtelne nutki octu balsamicznego, jagodowego dżemu i ciemnych słodów. Coś fantastycznego. No ale jak na ‘flandersa’, piwo jest wyjątkowo kwaśne i cierpkie, bardziej bezkompromisowe pod tym względem od 3 Fonteinen. Sprawdziłem – browar pisze że to piwo to lambik, leżakowany przez 18 miesięcy w dębowych beczkach. Czyli jest to w pewnym sensie piwo hybrydowe, bo lambikowy kwas jest w nim sparowany z typowo flandersowym, owocowym bukietem. Jest to piwo bogate, o fenomenalnym aromacie, natomiast jak na mój gust nieco przegiętej kwaśności. (7/10)

Oude Kriek Boon a l’Ancienne (alk. 6,5%) ma silny aromat pestek górujący nad miąższem wiśniowym i nutką wanilii, akuratnie zintegrowany z nutą końskiego potu. Szlachetnie to pachnie, wszak arystokracja poruszała się konno, co nie? Piwo jest kwaśne, cierpkie, z pestkową goryczką. Rześkie, a jednak dość treściwe jak na lambika. No i fest pestkowe. Bardzo smaczne. (7/10)

Liefmans Cuvee Brut (alk. 6%) łączy to co najlepsze w malinach i flandryjskich kwachach. Jest zgodnie z oczekiwaniami mocno malinowy, ale dzięki piwu bazowemu zawiera też furę czerwonych porzeczek, nutę octu balsamicznego, a także drewna. No i dodatkowe leżakowanie przez parę lat w moich progach wyszło świetnie, bo piwo jest bezbłędnie przegryzione. Na początku co prawda balans jest przechylony na korzyść słodyczy, co czyniłoby piwo na dłuższą metę męczącym, po kilku łykach jednak kwasek osadza się w gardle i tam już zostaje, przywracając równowagę smakową, a nawet pokątnie smak dominując. Dla mnie bomba. (8/10)

Liefmans Goudenband (alk. 8%) przeleżał u mnie w ciemni ładne parę lat. Butelkę rocznika 2011 kupiłem ongiś w Bratysławie, powoli wgryzając się w świat piwny i odstawiłem, czekając na odpowiednią okazję. No i muszę powiedzieć, że piwo się utleniło w elegancki sposób – delikaty sos sojowy i wyraźniejsze sherry znakomicie komplementują słodowy, lekko owocowy bukiet tego oud bruina. Wiśnie, trochę czerwonej porzeczki, korek, brązowy cukier i sporo rumu. Aromat wręcz spektakularny. Smak niestety w porównaniu wypada dużo bardziej blado. Lekko kwaskowy, nieco owocowy i raczej wytrawny, nie potrafi przekazywać złożonego charakteru aromatu. Bardzo dobre, ale jednak w pewien sposób rozczarowujące. (7/10)

A na koniec Lizard Bride (alk. 5,7%) od szkockiego BrewDoga, w serii Prototype. Kwaśna IPA z dodatkiem różnych jagód. No i w rzeczy samej z początku aromat jest bardzo obiecujący. Z jednej strony mango, sosna i trochę marakui, a z drugiej mus jagodowy. Szkoda tylko, że znalazły się w nim również nuty kociego moczu i żelaza. W smaku prym wiodą jagody, ale połączenie wyraźnego kwasku z wyraźną goryczką nie dało bynajmniej piorunującego efektu. Więcej, odczucie na języku jest podobne do rozgryzienia witaminy C i ćwierć tabletki polopiryny naraz. Ponadto zarówno nuty moczowe jak i żelazne wyraźnie akcentują swoją obecność w smaku, a kompozycja zrobiła na mnie wrażenie przypadkowej. Nie jest to udane piwo. (4/10)

No to jak w końcu będzie z tymi kwasami? Będzie. Jestem daleki od piania z zachwytu nad tym nurtem piwnym jako całości, ale kwasy szanuję i potrafią mi smakować. Odważnie kroczę ku przyszłym wyzwaniom.

recenzje 878689867411964630

Prześlij komentarz

  1. Witam :)
    kwasy nie będą nową falą, przynajmniej nie w Polsce. Bardzo mało tego powstaje niestety, wydaje mi się że ludzie nie są przyzwyczajeni do tego typu piw...

    co do piw, 3f Oude Geuze polecam potrzymać 10lat :D robi robote :D
    Cuvee des Jacobins- jak dla mnie, chyba naj;lepszy flanders...
    Liefmansy cuvee brut oraz goudenband zawsze trzymały poziom, a Goudenband potrafi "zryć beret" 8% a wchodzi bardzo przyjemnie...
    Co do kwaśności w boonach- raczej niski kwasek w każdym...

    Teraz pytanie: czy jest szansa na degustacje jakiegoś Hanssensa (np oude kriek) ?

    Pozdrawiam,
    uwielbiam czytać takie recenzje (o kwachach) :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 3 Fonteinen 10 lat, powiadasz? No to jeszcze pięć lat zostało, może wytrzyma tyle ;)
      Hanssens Oude Kriek kiedyś piłem, ale raz że wówczas mocne kwasy mi nie podchodziły wcale, dwa że był zdominowany mieszanką kiszonej kapusty i octu, a na kiszonkę zazwyczaj nie najlepiej reaguję.

      Usuń
  2. Co do leżakowania lambików. Jeśli zależy Ci na mocnym kwasie, to pij świeże. Trzymanie latami zmniejsza kwaśność, za to buduje złożoność. Najlepiej mieć przynajmniej 2 butelki, jedna na spróbowanie od razu, następne na trzymanie :)

    OdpowiedzUsuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)