Loading...

Sześciopak polskiego craftu 47

Ostatni sześciopak w tym roku. W poprzednim wystrzalełem się z asów, obawiałem się więc że w obecnym będę musiał po polskim crafcie jeździć ile wlezie, ale trafiło się jednak w międzyczasie coś fajnego.

Przekupka (ekstr. 15,5%, alk. 6,1%) od wrocławskiej Profesji próbuje kąsać tron na którym usadowiła Pinta swoją pierwszą warkę Viva La Wita. Nie do końca się to udaje, ale efekt jest wart uwagi. Z minusów wymieniłbym trochę jednak przeskalowaną, zalegającą, grejpfrutową goryczkę oraz specyficzną, choć mało rażącą mydlaność która zagnieździła się w piwie mimo że kolendra nie jest nadmiernie intensywna, a zgodnie z tekstem na etykiecie jedynie „łamie” cytrusowy, w głównej mierze pomarańczowy trzon. Obecne są tutaj także inne żółte owoce, pokroju brzoskwini oraz banana, a także trochę świeżych akcentów zbożowych. Treściwe, a jednocześnie łatwo pijalne piwo – więc efekt założony udało się uzyskać. Bardzo fajne, mimo wspomnianych niedociągnięć. (7/10)

Diggler (ekstr. 13,1%, alk. 5,1%), piwo które od razu kojarzy się z filmami typu Black Dynamite, ale i The Warriors, no bo can you dig it? Dodane do piwa orzechy laskowe zgodnie z filozofią Kingpina nie dominują całokształtu, a jedynie go uzupełniają. Najbardziej intensywne są w wytrawnym finiszu, wybrzmiewając w posmaku wraz z ziemistością angielskich chmieli, podczas gdy główną część tworzy całkiem pełny, słodowy brown porter. Nuty wafli w czekoladzie oraz kawy uzupełnione o dyskretną wanilię sprawiają, że to delikatnie kwaskowe, średnio gorzkie piwo znika ze szkła w oka mgnieniu. Piwo do picia większej ilości szklanek pod rząd. Póki co moim zdaniem najlepsze piwo Kingpina i kolejny po Kapralu Brownie z Piwoteki wyśmienity porter z Polski. (8/10)

Kontraktowa Baba Jaga zebrała u mnie bęcki za debiut, natomiast za black IPA Mrok (ekstr. 16,5%, alk. 6,5%) należą się z kolei częściowe pochwały. Odpowiednia dawka żywicznych i cytrusowych nut od chmielu jest podszyta mieszanką ciemnych słodów które tutaj nie dały nut czekolady, a raczej oscylują między kawą i okopconym pieczywem. Piwo jest całkiem rześkie, szybko wchodzi mimo płytkiego odfermentowania, słodycz resztkowa ładnie równoważy silną goryczkę, jest jednak kropla dziegciu w tym wszystkim. Wraz z ogrzaniem w aromacie (ale nie w smaku) nuty palone wysuwają się do przodu, a zarazem zaczynają przypominać węgiel składany w brudnej piwnicy vel chorzowski smog. Tak mi się to skojarzyło i odebrało część przyjemości z obcowania z Mrokiem. Poza tym nie mam zarzutów. Tylko ten, że mogłoby to wyjść jeszcze lepiej. (6,5/10)

Black Widow (ekstr. 16,5%, alk. 6,7%) czyli „whisky oak extra stout” jest stoutem który jedzie na dodatkach. Inaczej mówiąc, mało w nim stoutu, za to pełno torfowej jodyny i trochę mniej delikatnie kokosowo-waniliowego drewna. To połączenie może brzmieć ciekawie, na mnie jednak wywołało w praktyce nie do końca przemyślane wrażenie, nie kleiły się te nuty do siebie. Ponadto ciemne słody (w postaci czekoladowo-palonej) są zepchnięte głęboko w tło, do takiego aromatu pasowałoby więcej ciała, a owocowe nutki w smaku tylko pogłębiają wspomniane wrażenie przypadkowości. Nie żeby to było złe piwo, ale jest niespójne, przynajmniej z mojego punktu widzenia. Plus jest taki, że jest miękkie. (5,5/10)

Co z tą Radugą? Kings Of The Sun (ekstr. 16%, alk. 6,5%) ma zwyczajowo fajną nazwę i etykietę, ale ta New Zealand IPA nie chce się dobrze rozkręcić. Na plus poczytuję jej ciasteczkowe smaczki, które w nowofalowych chmielakach lubię spotykać. Na minus ogólną niemrawość – podczas gdy ciało jest całkiem konkretne, nie jest nośnikiem ważkiej treści. Chmiele wyszły tutaj kwiatowo i ziołowo, zupełnie marginalnie tropikalnie, a ogólnie mało wyraziście. Pomijając mocną, ale i lekko ściągającą goryczkę. Cięższe piwa powinny być tym bardziej wyraziste smakowo i aromatycznie – inaczej często zamulają. I to jest główny problem nowej Radugi, że mianowicie wyrazistością nie grzeszy. Średnie piwo. Szkoda. (5/10)

Patrzę – Solipiwko. Myślę – świetnie! Przyznać trzeba jednak, ze aromat imperialnej IPA o nazwie Bruce (ekstr. 20,5%, alk. 8,9%) jak na styl siłą nie grzeszy. Ciasteczkowość, a jeszcze bardziej cukrowość słodowa penetruje chmielowy obłok, w którym nuty ziołowe, słodko-tropikalne i pomarańczowe starają się trzymać fason. Dobrze że piwo ma te 117 IBU, bo słodycz jest w nim nielicha. Poza tym chmiele są w nim poprzedzone bardzo delikatnym kwaskiem, odgraniczającym goryczkę w subtelnie lodowym finiszu od słodyczy z przodu. Koniec końców zabrakło jednak odpowiedniego natężenia chmielu w aromacie i smaku, żeby uczynić to piwo rzeczywiście udanym, a ponadto uzasadnić jego odczuwalną moc. Jest nieźle, ale w przyszłości można to zrobić lepiej. (6/10)

Profesja przekonuje mnie, że warto w niej rokować nadzieje na następny rok, Kingpin potwierdza swój rozwój, Solipiwko tym razem mniej udanie, Raduga nadal nie potrafi wyjść z dołka, a Baba Jaga wciąż nie potrafi mnie do końca przekonać.

recenzje 3697724732640790859

Prześlij komentarz

  1. 282 piwa + jakieś innostrannyje! Pozazdrościć zdrowia. Oby Cię w Nowym Roku wątroba nie zawiodła! Diggler faktycznie rewelacja. Te orzechy w piwie zawsze mnie rozwalają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, na razie nie zapowiada się na zwolnienie tempa, a zdrowie jest monitorowane na bieżąco ;)

      Usuń
  2. Mrok i diggler spoko, a od bruce'a średnie, lepiej smakowało mi 400 z Pracowni Piwa, bardziej wytrawne i chyba najlepsze dipa jak na razie. Black widow jeszcze w lodówce.

    OdpowiedzUsuń
  3. O, z opisem Digglera zgadzam się całkowicie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Coś ten DIGLLER w przedziałach porterowych się nie mieści 13,7. I tylko dlatego go nie zakupiłem (jeszcze).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13,1. Ale serio tylko dlatego nie kupujesz piwa bo nie wpisuje się w granice wyznaczone przez BJCP?

      Usuń
  5. To chyba wpływ Bałtyków, FESów i RISów... Ale myślę że orzechy wygrają... pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)