Kąpiel w piwie
https://thebeervault.blogspot.com/2015/02/kapiel-w-piwie.html
źródło |
Kiedy tylko parę lat temu dowiedziałem się, że niektóre browary w Czechach oferują zwiedzającym kąpiel w piwie, stało się to moim marzeniem. No bo kto by nie chciał się wykąpać w swoim ulubionym napoju? Chyba że byłaby to wrząca herbata, spirytus albo kleisty, słodki imperial stout. Ale w takim pilsie to co innego. Zastanawiałem się jak to jest, czy może kąpiel następuje w lekkiej desitce? Czy piwo jest jednorazowo wpuszczane do wanny i od razu puszczane w kanał? Wydawało mi się to nieopłacalne, wszak do takiej wanny wejdzie spokojnie 100 litrów. Fantazjowałem na temat wypicia całej zawartości w trakcie kąpieli i zakończenia jej mocno chwiejnym krokiem. Rzeczywistość okazała się nieco bardziej prozaiczna. Ale po kolei.
Okazja nadarzyła się w trakcie pobytu jakiś czas temu w Jeleniej Górze. Swoją drogą polecam, pięknie położone, urokliwe miasto. W knajpie przy rynku można się napić portera z Cieszyna - niby nic, ale dało radę. W odległości około 30km od Jeleniej Góry, po drugiej stronie granicy, nieopodal Szklarskiej Poręby znajduje się górskie czeskie miasteczko Harrachov. Fanatykom skoków narciarskich, do których się nie zaliczam, miejscowość jest znana ze swojej skoczni mamuciej. Piwoszom może coś mówić browar Novosad. Nie jest to li tylko browar, a połączenie browaru, restauracji, piwnego SPA oraz huty szkła.
Z zewnątrz nie ma szału, pretensjonalny budynek to w zasadzie taki mały duży architektoniczny potworek. Mieszcząca się na piętrze restauracja zaś to kafle, obskurny bar, obskurne ławy i łagodzące nieco ogólne wrażenie malowidła na ścianach przedstawiające proces warzenia. No i oczywiście warzelnia, najjaśniejszy punkt wnętrza. Obsługa zgodna z opowieściami o czeskich kelnerach, czyli obcesowa i dająca klientowi do zrozumienia że przeszkadza, jest ciulem i w ogóle po co tu przyszedł, a tak w ogóle to jestem najnieszczęśliwszą osoba na tej planecie że muszę być tutaj kelnerem i kiedyś się na was wszystkich odegram.
Na jedzenie też nie warto przyjść. Osoba odpowiedzialna za powstanie zupy jarzynowej zostałaby zbesztana z góry na dół przez bufetową w państwowym szpitalu w Polsce, a duch kurczaka gdaka pośmiertnie wniebogłosy, że z jego uda został zrobiony taki syf.
Co innego piwa, przynajmniej dwa z nich. Dostępne były trzy czyli jasna ósemka, jasna dwunastka oraz ciemna dwunastka.
Huťské Světlé Výčepní 8° ma jedyne 3,2% alkoholu i nazywa się Hutskie, od huty. No bo wiadomo że hutnik to pracować musi raczej na trzeźwo, ale jak tu żyć bez piwa? Tak więc znaleziono złoty środek. Piwo pachnie maślanką niczym świeżo wykarmiony cielak, znalazło się tutaj jednak również miejsce dla pokaźnej dawki chlebowego słodu. Chmielu tyle co nic, ale jak na tak niskoekstraktywne piwo i tak zadziwia intensywność aromatu. W smaku wodniste, nic się nie dzieje, pustka, jakieś okruchy chleba, i nagle trzast – mocno wytrawna goryczka. Sucho jakoś. Pijalne jest, ale niekoniecznie dobre (4,5/10). František Světlý Ležák 12° za to już na propsie. Wprawdzie jest minimalnie chmielowa, ale tutaj jakoś połączenie silnej, jasnej słodowości z nutami masła zdaje egzamin. Nawet goryczka jak na czeskiego pilsa raczej stonowana, a i tak wchodzi jak masełko. To pewnie przez ten diacetyl (6,5/10). No i jeszcze Čert’ák Tmavý Ležák 12° , czyli dunkel. Co my tutaj mamy... czekolada, kawa, wanilia, kapka drożdży. Finisz lekko gorzki, kawowy ze szczyptą wanilii. Ciało średnie, kremowość w ustach... tak, to zdecydowanie jest bardzo dobry dunkel. (7/10)
Ciekawiej się zrobiło po zjedzeniu, kiedy chcąc wyjść z budynku zauważyliśmy że z restauracji prowadzi przejście do hali w której mieści się mała huta szkła. Co ciekawe, wzdłuż hali powieszony jest długi balkon na który się wychodzi z restauracji, na którym są rozstawione stoliki. Można więc popić i zakąsić w zgoła innym otoczeniu. Z jednej strony był piec do wytapiania szkła, przy którym krzątało się dwóch pracowników, odsłaniających drzwiczki do środka o boku około 30cm i wrzucających do pieca ogromnymi szuflami mieszankę piasku kwarcowego i różnych dodatków. Wówczas do mnie dotarło jak wielka siła drzemie w takim piecu. W hali było chłodno, natomiast po otwarciu jednych z drzwiczek pieca żar buchał w moją oddaloną o co najmniej 10 metrów twarz na balkonie jakbym głowę nadstawił nad grzałkę w saunie fińskiej. Była moc.
Po wyjściu dowiedzieliśmy się ile kosztuje kąpiel w piwie, zarezerwowaliśmy miejsce i przyjechaliśmy dwa dni później. Można wybrać opcję tańszą i droższą. Tańsza oznacza kąpanie się w jednoosobowej wannie wstawionej do pomieszczenia gdzie jest ich więcej. Nago oczywiście. Jak wiadomo, Czesi mają dość bezobciachowe podejście do nagości, ale ja jednak nie, w związku z czym wybraliśmy opcję private. Kosztuje takie coś niebagatelną sumę, bo jakieś 250zł, ale raz w życiu się można szarpnąć. Wpierw, jak w Japonii, należy wziąć prysznic, żeby do wanny wejść już czystym. Owinięty w prześcieradło idzie się do baru po piwo, po czym jowialna 'pielęgniarka' o posturze czeskiej Helgi wprowadza nas do osobnego pomieszczenia, w którym oprócz wanny dwuosobowej jest stolik oraz dwa drewniane leżaki. Kąpiel nie odbywa się niestety w samym piwie. Do wanny wpierw nalewana jest podgrzana woda źródlana, a dopiero pod koniec Helga dolewa 5l jasnej i 5l ciemnej dwunastki, po czym dosypuje jeszcze kubek chmielowego granulatu. Czyli udział piwa w zawartości wanny to góra 10%, choć zawartość chmielu jest podbijana tym kubkiem z granulatem. Nici więc z picia zawartości, chyba że ktoś gustuje odpowiednikiem ekstraktu początkowego 1,2%. Ale żeby nie było przyjemnie, to nie powiem. Kąpiel trwa pół godziny podczas której można się raczyć jasną dwunastką ze szklanki, po czym się wychodzi, owija prześcieradłem i leży przez następne pół godziny na leżaku, czując wywołane przez kąpiel ciepło w sobie. Helga radziła nie zmywać chmielu bo to ponoć zdrowe, ale niezbyt przyjemnie się łazi po mieście z zeschniętym granulatem wplątanym we włosy.
Czy było warto? Tak, bo było to spełnienie jednego z moich marzeń. Biorąc pod uwagę cenę raz wystarczy. No i należy pamiętać, że wbrew fanzoleniu o tym jaka taka kąpiel nie jest zdrowa, jest to przede wszystkim, a może i tylko bajer. Tylko i aż.
W Termach Rzymskich w Czeladzi takie atrakcje już od kilku lat są dostępne.
OdpowiedzUsuńA ile dolewają i jakiego piwa?
UsuńW jednym ze spa w Polsce, które onegdaj odwiedziłem, też oferowano kąpiel w piwie. Tylko, że przychodziła tylko flaszka na wannę, w dodatku Witnicy (PIWO KĄPIELOWE). Stąd wiem, że i Witnica do czegoś się nadaje.:)
OdpowiedzUsuńPS Chyba w Pogorzelicy to było
Witnica? Czyli kąpiel w masełku ;)
UsuńWidziałam w markecie Piwo Kąpielowe z Witnicy w baniaku 3l. Sprytne, bardzo sprytne, zrobi się jakaś infekcja to hyc do butelek i jako piwo kąpielowe. :P
UsuńMożna podejść sprawę jeszcze inaczej i zrobić z niego ocet. Tyle że z Witnicy to organoleptycznie pewnie co najwyżej na poziomie tańszego jabłkowego ;)
UsuńW Browarze Czenstochovia w Piwnym SPA kąpiel piwna jest za 90zł/os. lub 150zł/2 osoby. Tylko że zamiast piwa do wody dodają chmiel, słód i drożdże...
OdpowiedzUsuńNajlepiej to się w domu po "robocie" w chmielinach wytaplać.
OdpowiedzUsuń