Loading...

Pub crawl: Artezan

Artezan. Do niedawna był przeze mnie traktowany jako browar widmo, bo mimo że trochę ich piw skosztowałem, za każdym razem był to mniejszy lub większy przypadek. Butelkować nie butelkują, beczki w okolicy są wysuszane krótko po podpięciu, słowem – niby są, a ich jednak ni mo. Jeśli chodzi o płodność i twórczy zamysł plasują się w polskiej rzemieślniczej top3 obok Pracowni Piwa i Pinty, stąd też chciałbym ich jednak więcej skosztować. Ostatnimi czasy zacząłem częściej krążyć po niedalekich multitapach i w końcu uzbierałem sobie małą kolekcję przetestowanych wywarów.

Cymbopogon (ekstr. 11%, alk. 4,3%) to Cymbo-cymes. Jest bardzo delikatne, wręcz wodniste, fakturą nie odbiegając zbytnio od piwa grodziskiego, co niektórych ludzi może zrazić. Jest za to nad wyraz orzeźwiające i pijalne, a aromat trawy cytrynowej to mój osobisty konik, więc browar się koncertowo wstrzelił w mój gust. Trawa cytrynowa, cytryna, trawa,... nawet nutka która mi się skojarzyła z zieloną herbatą. Jest rześko i orientalnie, wielbiciele kuchni tajskiej by się nim pewnie zapijali. Też bym to zresztą robił gdybym miał do niego stały dostęp. Oryginalne, świetnie zrobione. I to jest właśnie probierz umiejętności piwowarskich – nie sztuka zrobić fajne piwo z kupą chmielu nowofalowego. Sztuką jest zrobić piwo bardzo lekkie, leżące poza panującymi modami, które mimo to zachwyca. (8/10)

Czarna Wołga (ekstr. 14%, alk. 5,5%) to fajny, choć nie zachwycający stout owsiany. Czekoladowy, owsiankowy, lekko kawowy, ze szczyptą wanilii. Łagodny i mało palony, choć znalazło się miejsce na delikatny kwasek od palonego ziarna. Aksamitny od płatków owsianych. Fajny, choć nie zamiata niczego. Podobnie jak From Lublin to Dublin. I odwrotnie niż Józek Junior. (6,5/10)

Artezan Belgijskie Pale Ale (ekstr. 12%, alk. 5%) to delikatne i miękkie piwo które mimo chmielu Cascade w składzie całkiem wyraźnie skojarzyło mi się z Leffe Blond, którego wszak już szmat czasu nie piłem. Nuty korzennej pikantności górują nad nieznacznym akcentem owocowym, wtrętem gumy balonowej i jasną słodowością pszeniczną. Piwo jest stosunkowo pełne, ze średnio mocną goryczką i pikantnym wydźwiękiem. Spicy. Good. (6,5/10)

Z IPA Tour: Czarną IPĄ (alk. 6,5%) mam problem. Piłem je w warszawskich Spiskowcach Rozkoszy, zrazu będąc zaskoczonym mało chmielowym, silnie słodowym bukietem, w którym intensywna lukrecja przechodzi w nuty pumperniklowe i tytoniowe, chmielowa owocowość jest prawie całkowicie wytłumiona, a dosadna ale nie przesadna goryczka punktuje średnio pełną część główną. Niestety, po lekkim ogrzaniu w piwie uaktywniła się nieprzyjemna nuta kiblowa. A szkoda. (4,5/10)

Funky Rye (alk. 4,8%) miałem okazję pić dwa razy. Za pierwszym razem był smaczny, za drugim doceniłem go jeszcze bardziej. Nie jest to ani zbyt złożone ani absorbujące piwo, ale za to sesyjne - do picia w trakcie rozmowy chociażby. Jest lekkie, mimo niskiego wysycenia rześkie, nieco wodniste, ze specyficzną, choć nie nadmiernie mocną drożdżowością która mi się skojarzyła z połączeniem smrodu konia i gnijących jabłek. Jak takie coś może smakować? Może. Spróbujcie sami, warto. (7/10)

Czerwony Kapelusz (alk. 5,7%) jest piwem równie lekkim co Funky Rye. I tutaj postawiono na balans i pijalność, nie pozwalając żeby nuty wędzone wytłumiły przyjemną, miękką słodowość piwa. Jest bardzo sesyjne i nadaje się zarówno jako niezobowiązujący akompaniament do rozmowy jak i na zakończenie wieczoru. (6,5/10)

Smoked Pacific (alk. 5%) ostatecznie mnie przekonał, że połączenie nut owocowych z dymionymi może być udane. Tyle tylko, że owoce powinny być chmielowo-tropikalne, a nie bananowe jak w przypadku rauchweizena. Dymiona wersja popularnego Pacifica nie jest przydymiona jak Kraków, a jednak wyrazista. W moim odczuciu nuty chmielowe i dymione się nawzajem balansują, a bardzo pijalne piwo punktowane jest umiarkowaną goryczką. Bardzo smaczne. (7/10)

IPA Tour: Białe IPA WLP 570 (ekstr. 14%, alk. 5,6%) zostało uwarzone na rzadziej stosowanych drożdżach, i to one nadały mu faktycznie jego ostateczny kształt. Wpierw słodki, tropikalny aromat z rejonów liczi i marakuji jest jedynie łamany przez nutki pieprzno-fenolowe, które jednak z czasem nabierają na intensywności oraz ‘dzikości’. Równolegle pojawia się czarna porzeczka, która ‘rośnie’, przybierając z czasem duszący zapach ludzkiego potu. Nie brzmi to najlepiej, prawda? Ale to piwo jest ekwiwalentem francuskich serów długodojrzewających. Śmierdzi a mimo to smakuje. Szczególnie że chmielowy pierwszy akord jest punktowany lekko gorzkim, fenolowym finiszem, a i zadbano o odpowiednią miękkość faktury. Bardzo ciekawe. (7/10)

Jest dobrze. Wprawdzie zdarza się czasami wpadka, ale najbardziej w Artezanie cenię chęć do eksperymentowania i brak stawiania sobie ograniczeń stylistycznych. Nudno z nimi z pewnością nie będzie, choć stawiam sobie pytanie na jak długo może starczyć weny na nieszablonowe pomysły.


recenzje 7598926262872880566

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)