Loading...

Webski Webster w Duisburgu

Zagłębie Ruhry wbrew pozorom obfituje w ciekawe, niekiedy malownicze miejscowości. Nie należy do nich jednak leżący na styku Ruhry i Renu Duisburg. Portowe, robotnicze miasto na obrzeżach niemieckiego odpowiednika GOP-u jest szare i brzydkie. Kolorowa jest jedynie dzielnica czerwonych latarń, której w mieście portowym nie mogło zabraknąć. Miasto jest tak smutne, że kiedy zorganizowano na jego terenie w 2010 roku „Paradę Miłości”, rezultatem było 21 zabitych i 541 rannych. Dla piwosza nie jest to jednak miasto bez zalet. Jedną z nich jest liczący sobie już parę dekad bar Finkenkrug, w którym do dwudziestu kranów są podpięte wyszukane piwa niemieckie, jak również różnej maści Belgi, BrewDogi, Williams Brothersy, Emelissy i inne Left Handy. Dla Polaka z większego miasta (biorąc pod uwagę ostatni wysyp multitapów w Polsce) nie wygląda to może specjalnie egzotycznie, ale jak na Niemcy jest to duża rzadkość. Drugim lokalem w Duisburgu który przyciąga piwnych turystów jest miejscowy browar – Webster Brauhaus.

Restauracja jest położona w samym centrum, niedaleko kwarteru burdelowego, przy Dellplatzu, vis a vis imponującego kościoła pw. Św. Józefa, w którym na coniedzielnych mszach (wyjąwszy tych po chorwacku oraz włosku) liczba wiernych nie wykracza zapewne poza liczbę okien w ścianach ogromnej budowli. Webster jest sporym lokalem, a sądząc po ilości gości wczesnym czwartkowym wieczorem, również popularnym. Mocno drewniane wnętrze jest schludne i w zasadzie niczym się nie wyróżniało nie licząc bawarskiej, biało błękitnej szachownicy, która została poupychana tu i ówdzie na elementach dekoracyjnych, z okazji trwającego w trakcie naszej wizyty Oktoberfestu. Warzelnia, zajmująca wyeksponowane miejsce pośrodku lokalu była lśniąca i zadbana, godnie się więc prezentowała, podobnie zresztą jak dość długi, ciemno drewniany bar.

Charakterystyczny był brak muzyki, co jest ogólnie dość częstą cechą niemieckich restauracji, przynajmniej w moim doświadczeniu. W pewnej chwili zabrzmiał początek jakiejś bawarskiej melodii granej na instrumentach dętych, która jednak po paru sekundach ucichła w gwarze wypełniającym to miejsce, czując się jakby nie na miejscu. Ów gwar sprawia zresztą, że nie odczuwa się braku muzyki, tło dźwiękowe do swobodnej rozmowy jest zapewnione.

Obsługa robiła mieszane wrażenie. Kelner o wschodnioazjatyckich rysach twarzy zachowywał się mile i niespodziewanie serdecznie, za to kelnerka o wschodnioeuropejskim akcencie była oschła i bez śladów entuzjazmu dla swojej pracy, eufemistycznie rzecz ujmując. Poza tym wkurzające jest, kiedy goście którzy przyszli wyraźnie później są obsługiwani szybciej, nieprawdaż?

Niemniej jednak do Webstera warto wybrać się na jedzenie. Robione w lokalu zielone pesto, podane na ciemnym chlebie zjada na śniadanie wszystkie pesta jakie miałem okazję zjeść – zarówno sklepowe jak i robione. Golono było pyszne, z wytopionym tłuszczem i chrupką skórą, a podana do niego surówka ze świeżej, szatkowanej białej kapusty w oliwie o niebo lepiej pasowała do mięsa od zwyczajowej kiszonki. Tak się robi golona! Klasa tego z Bayerischer Bahnhof, do którego cyklicznie wzdycham.

Piwo też zrobiło niezłe wrażenie, wbrew temu co można na jego temat poczytać tu i ówdzie na internetach. Najlepszym, ale i najbardziej przewidywalnym piwem websterowskim był Weizen (alk. 5,2%). Myślimy Paulaner, dodamy nieco Schneidera i prawie mamy przed sobą Webster Weizen. Aromat bananowo-goździkowy z drożdżami i delikatną gałką muszkatołową, smak miękki, rześki i bardzo owocowy. Po prostu bardzo dobry hefeweizen. (7/10)

u góry Braun; na dole Blond, Weizen i marcowe
Webster Blond (alk. 4,9%) to piwo w zasadzie niemalże równie dobre w moim odczuciu, mimo ewidentnej wady produkcyjnej. Jest bowiem jak na jasnego lagera frapująco mocno złożone. Dominantą aromatyczną jest koci mocz/czarna porzeczka, co stanowi ową wadę produkcyjną i sprawia że piwo źle się wącha. W smaku, co zaskakujące, jest jednak wbrew temu naprawdę dobre. Jest brzeczkowo słodowe, drożdżowe, a również cytrusowe, przewijają się też nuty kwiatowe. Dysponuje więc szeroką paleta smakową i jest wbrew zapachowi ułożone. Goryczka lekka do średniej, pełnia średnia – te dwa elementy mówią nam że nie jest to typowy niemiecki pils. Jest to piwo ciekawe, dobrze pijalne, choć życzyłbym sobie nieco większej intensywności w środkowej części. No i zdecydowanie mniej kociego moczu w zapachu. (6,5/10)

Rozczarował Webster Braun (alk. 4,6%) czyli duisburski altbier. Do golona mogłem wziąć jedno piwo w dzbanie 0,7l i wybrałem właśnie to. A wybrałem źle. W aromacie chlebowo słodowe, lekko opiekane, z wątłą nutką owocową. W smaku przerażająco wodniste, z lekką goryczką, wygazowane. Bez treści, nie licząc delikatnego dwuacetylowego toffi. Mimo to pijalne. (5,5/10)

Jako że trwał akurat Oktoberfest (ale obyło się bez rzygających na stoły klientów, kopulujących na widoku par czy oddających publicznie mocz „byłych nazistów”), w lokalu lano również Festbier (alk. 5,8%) piwo marcowe własnego wyrobu. Jako jedyne z czterech było lekko przegazowane – mogłoby się dwutlenkiem węgla podzielić z Braunem. Aromat słodki, słodowy, lekko drożdżowy, marginalnie owocowy. W smaku trochę mączne, może nieco pustawe, choć zarówno pod względem ciała jak i woltażu nie jest to lekki trunek, co czuć szczególnie w nieco cierpkim, lekko ściągającym finiszu, w którym to nie do końca udało się ukryć podwyższoną zawartość alkoholu. Jak na marcowe jednak jest to niezły wyrób. (6/10)

Czyli co, warto? Będąc w okolicy jak najbardziej, szczególnie dla jedzenia. Wprawdzie ciężko jest mi wyobrazić sobie żeby kogoś do Duisburga zawiało na zwiedzanie, ale może będzie akurat barką płynął po Renie, wioząc jakiś wyngiel do Narkolandii, to się może na strawę i pszeniczniaka zatrzymać.

relacje 4396423006175186657

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)