Piwo jak wino, prosto z drewna
https://thebeervault.blogspot.com/2013/12/piwo-jak-wino-prosto-z-drewna.html
Jakiś czas temu Artezan odważył się na unikatowy na skalę współczesnej Polski eksperyment. Sprowadzono do browaru drewnianą beczkę po winie bordeaux i przeleżakowano w niej autorskie flanders red ale, które nazwano Chateau. Jako że gatunkowy odpowiednik z Belgii, Vichtenaar z browaru Verhaeghe jest jednym z moich ulubionych piw, ucieszyłem się co niemiara. Tyle tylko że piwo było limitowane do 240 butelek, szybko się rozeszło, a ja musiałem się obejść smakiem. Wszystko aż do ostatniej Birofilii, kiedy to dzięki uprzejmości i hojności Kowala zostałem obdarowany butelką nr 226. Żeby nie było łatwo i z górki dla polskiego browaru, zdecydowałem się skonfrontować piwo z dwoma klasowymi reprezentantami tego stylu który w smaku bardziej przypomina wino niż piwo, mimo całkowitego braku owoców w składzi - czyli Duchesse du Bourgogne (za którą również dziękuję Kowalowi) oraz Rodenbach Grand Cru.
Artezan Chateau (ekstr. 17%, alk. 6,5%) ma kwaskowy, mocno winny i owocowy aromat. Czerwona porzeczka przewodzi, za nią podążają wiśnie i nieco jabłek. Owocowość częściowo jest charakterem nieco przejrzała, wręcz gnilna, ale nie jest to nieprzyjemna nuta. W przeciwieństwie do niektórych przedstawicieli tego stylu, w piwie artezanowskim można również wyczuć wyraźny słód. W smaku jest rześkie, kwaskowe, choć nie kwaśne per se. Kolaż czerwonych owoców i delikatnego słodu kończy się szczątkową goryczką, nutkami drewnianymi oraz ciepłem w gardle. Brawa za pomysł, brawa w sumie również za wykonanie, choć brakuje mu głębi żeby móc się równać z belgijskimi oryginałami wyznaczającymi ten styl piwny. (Ocena: 7/10)
Staje się to jasne najpóźniej po odkapslowaniu Duchesse De Bourgogne (alk. 6,2%). Głębia jak ta lala! Wino różowe, czerwona porzeczka, róża, drewno. Dużo owoców granatu, delikatne nutki octowe. Nieco wiśni. Kwasek. Piwo robi wręcz monumentalne wrażenie swoją głębią i szykowną złożonością. Smak jest kwaskowy i rześki z owocowo-cierpkawym finiszem. Pełnia jest niespodziewanie wysoka a alkohol grzeje gardło, natomiast piwo wciąż orzeźwia. Winny, czerwono owocowy smak jest intensywny, a jednocześnie nie przytłacza. W tym piwie wystarczyłoby jedno małe niedociągnięcie żeby je wytrącić z równowagi, a jednak piwowarowi udaje się ją utrzymywać. Bez ryzyka nie ma zabawy, a tutaj owocem ambitnego podejścia do piwowarstwa jest piwo wybitne. (Ocena: 8,5/10)
Szeregowy Rodenbach to bardzo fajne piwo, ale nieporównywalne do Vichtenaar czy Duchessy powyżej. Grand Cru (alk. 6%) wzbudza rzecz jasna odpowiednio większe oczekiwania. Jest kupażowany z 1/3 młodego piwa i 2/3 piwa leżakowanego przez dwa lata w ogromnych drewnianych tankach leżakowych, które czynią browar Rodenbach jednym z najbardziej niezwykłych na świecie. W aromacie czerwone wino, kwasek, wiśnie, nutki octowe i drewniane, skórki jabłka. Z tych trzech jest to piwo najbardziej kwaśne, wytrawne, właśnie kwaśne a nie kwaskowe. Nie wchodzi tak łatwo jak podstawowa wersja Rodenbacha, z drugiej strony poziomu złożoności Duchessy nie osiąga. Szczególnie czuć to w zdominowanym przez kwaśność smaku, który pochwalić mogę za subtelne drewniane nutki w finiszu. Nie jestem fanem kwasków, a z flandryjskich ejli najbardziej smakują mi te bardziej łagodne. Tutaj smak jest moim zdaniem zbytnio na jedno kopyto, ma daleko do elegancji Księżnej. Fajne piwo, orzeźwiające, ale nie dosięga nawet poziomu swojego ‘uboższego’ brata który jest piwem bardziej pijalnym. (Ocena: 6/10)
Jest więc nieźle z Chateau. Wprawdzie Duchesse de Bourgogne jest o pare klas wyżej, ale są to również absolutne wyżyny stylu. Rodenbach Grand Cru mnie za to rozczarował. Standardowy Rodenbach jest niespecjalnie złożonym, ale za to przyjemnie pijalnym piwem, natomiast wersja super-hiper jest dla mnie zbyt kwaśna. Ciekawe jak wypadnie nowa warka Chateau, którą Artezany uwarzyły i która ma ujrzeć światło dzienne już niebawem.
Jedno, co pamiętam z degustacji Duchesse, to zapach rozpuszczalnika/lakieru do paznokci. Aż dziw, że o nim nie wspomniałeś.
OdpowiedzUsuńJa bardzo ten zapach lubię, ale koleżanka twierdzi, że wielu facetów krzyczy na nią, kiedy zaczyna malować paznokcie w ich obecności.
Nie, rozpuszczlanika nie wyczułem wcale. Moze był zamaskowany tą feerią aromatów. A rozpuszczalnikowego smrodu nie cierpię, więc pwinienem był wyczuć.
Usuńpamiętam jak wypiłem pierwszego łyka Duchesse w Dulle Griet w Gandawie to myślałem że się rozpłynę, żadne piwo mi tak nie smakowało w pierwszym łyku :)
OdpowiedzUsuńDuchesse można łatwo spotkać w Carrefourach, przynajmniej w Warszawie...
OdpowiedzUsuń