Loading...

Piwny weekend w Pradze. Część IV

Niedziela, ostatni pełny dzień, więc przed poniedziałkową podróżą do domu trzeba było trochę więcej piwa spróbować. Rano pobudka, msza łacińska w przepięknym kościele im. św. Ignaca Loyoli i wyruszamy na piwną ‘pielgrzymkę’. Dobór słów nieprzypadkowy, celem jest bowiem jeden z być może najlepszych browarów na Świecie, mieszczący się zaraz obok założonego w 1140 roku, a będącego w obecnym kształcie od przełomu XVII i XVIII wieku klasztoru na Strahovie. Zamiast iść łagodnie pod górę na wysokości Hradczan, wybraliśmy się nieco na przełaj przez wzgórze Petřín na Pradze lewobrzeżnej. Mżało, organizm trochę już był wycieńczony balowaniem, a poza tym mam już pierwsze siwe włosy, więc wejście nie było przesadnie komfortowe. Koniec końców po wdrapaniu się na pewien pułap okrążyliśmy wzgórze drogą, która zaprowadziła nas wprost na strahovski klasztor. Rozciągał się stamtąd piękny widok na całą Pragę oraz pobliskie Hradczany, minibrowar mieści się jednak w głąb zabudowań. 

Klásterní Pivovar Strahov (Strahovské nádvorí 301) jest ulokowany vis a vis klasztornego kościoła, stylowo w dawnym budynku browarniczym, zaraz obok lokalu Klasterni Restaurace, stosującego perfidną formę marketingu. Otóż na bannerze nad wejściem do restauracji znajduje się ogromny napis BREWERY, mający nieuświadomionym turystom klarować, że browar znajduje się wewnątrz tejże restauracji. Po bokach napisu bardzo małą czcionką umieszczono dodatkowe słowa, które całą sprawę pozwalają określić mianem manipulacji miast ordynarnego oszustwa. Całość wygląda bowiem tak: beers from BREWERY Matuska. Ts ts ts... 

tradycyjne śniadanie - gulasz z knedlami
Jakby jednak nie było, nie daliśmy się oszukać i weszliśmy na malutki dziedziniec browaru strahovskiego, wzdłuż którego pod zadaszeniem były ławy (wszystkie zajęte), a na lewo znajdował się budynek minibrowaru wraz z warzelnią i dodatkowymi stolikami (wszystkie zajęte). Po prawej zaś było wejście do należącej do browaru restauracji, w której to wnętrzu, schludnym, drewnianym i biesiadnym, przywołującym na myśl mnisią kantynę vel refektarz, znaleźliśmy wolny stolik. Kelner na swój sposób nieco rubaszny, choć jego lekka nonszalancja komponowała się z miejscem. Tradycyjnie zamówiliśmy gulasz z knedlami, tym razem wyjątkowo dobry. Ale oczywiście nie dla gulaszu przyszliśmy do browaru. 

Strahovski browar został otwarty w 2001 roku, a pierwszym piwowarem był nie kto inny jak geniusz piwowarstwa we własnej osobie, czyli Martin Matuška. W 2009 roku otwarł własny browar, schedę w Strahovie po nim przejął natomiast niejaki Jan Martinka, który to znowuż okazał się... geniuszem piwowarstwa we własnej, odrębnej osobie. Browar ma w swojej ofercie trzy piwa stałe oraz jedno sezonowe. I żadne z nich nie jest czeskim pilsem! Oferta podstawowa obejmuje IPA, dunkela oraz lagera wiedeńskiego (każde z nich w swoim gatunku według RateBeer jest w ścisłej światowej czołówce, ostatnie dwa nawet w pierwszej dziesiątce), natomiast czwartym, sezonowym piwem w trakcie naszej wizyty był budzący duże oczekiwania November Brown Ale. 

Ale po kolei. W pierwszym kufelku wylądował Svatý Norbert Jantar 13° vel Sv. Norbert Amber Beer (alk. 5,3%), będący wedle opisu próbą połączenia goryczki czeskiego polotmavego z kolorem niemieckiego maerzena. Nie spodziewałem się szału, bo i nie przypuszczałem że w obrębie szeroko ujętego gatunku vienna lager może powstać aż takie cudo (pitą dwa dni wcześniej Matuškę traktowałem jako odstępstwo od normy)! Bursztyn z ładną, puszystą, trwałą pianą pachniał dużą ilością chlebowego, lekko opiekanego słodu, nutami orzechowymi i owocowymi oraz żatecką, ziołową chmielowością. Słodkawo ale z pazurem, ślinka zaczęła cieknąć. Amber Beer jest piwem średnio treściwym, wyraziście słodowym, miękkim w ustach, wyważonym, ze średnią goryczką i smakowitym, chmielowo-orzechowym wydźwiękiem. Niesamowicie pijalne piwo, przebiło o parę długości wszystko co dotychczas piłem w tym gatunku, poza równie udaną Matušką dwa dni wcześniej. Wzorowe! (Ocena: 8,5/10

Po małym kufelku miałem niedosyt, ale trzeba było skosztować jeszcze trzech innych wyrobów. Svatý Norbert Tmavé 14° (alk. 5,5%) to pierwsze piwo które było warzone w Strahovie po otwarciu browaru w 2001 roku. Okazało się bardzo dobrym dunkelem, wzorowanym na dunkelach monachijskich, według mnie jednak nie dorównuje dunkelowi z gospody U Fleků. Co ciekawe, Martin Matuška, czyli autor receptury strahovskiego dunkela, uprzednio był asystentem w U Fleků właśnie. Wygląd bez zarzutów – ciemnobrązowa barwa, a do tego kremowa czapa piany. Zapach wydawał się bardzo delikatny, nieco karmelowy, nieco palony, ale wyzbyty zdecydowania. Piwo jest dobrze wyważone, nie do końca treściwe, raczej wytrawne, o karmelowym smaku i kawowo-chmielowym posmaku. Wysoka pijalność, jednak nie są to absolutnie wyżyny gatunku. Ale bardzo dobre to jednak było. (Ocena: 7/10

Trzecim piwem był podany w wysokim, wąskim pokalu Svatý Norbert IPA (alk. 6,3%). Trunek mnie roz-je-chał. Naprawdę – piwo absolutnie mistrzowskie, jedno z pięciu najlepszych jakie kiedykolwiek piłem, a w swoim gatunku niemalże (Raptor IPA...) bezkonkurencyjne. Co zatem stanowi o geniuszu tego piwa? Wykrzywiająca twarz alfakwasowa gorycz? Nachmielenie aromatyczne będące ekwiwalentem dostania w twarz lnianą torbą wypełnioną najlepszymi owocami tropikalnymi? A na dodatek flagellacja ociekającą żywicą, pełną igieł gałęzią sosny? A figa z makiem! Nie jest sztuką stworzyć IPA, której nachmielenie aromatyczne oraz goryczka są na takim poziomie intensywności, że skutecznie maskują wszystkie ewentualne wady piwa i w szablonowy sposób zapewniają sensoryczne doznania na odpowiednim poziomie. Sztuką jest stworzenie IPA, które ani goryczkowo nie wychodzi powyżej pewnego poziomu ani chmielowo pod względem aromatu nie releguje wszelkich innych nut aromatycznych w piwny niebyt. Sztuką jest stworzenie intensywnego z natury IPA, które jednocześnie będzie gładkie jak aksamit i wyważone niczym linoskoczek. Takim piwem jest właśnie Sv. Norbert IPA. 

Piwo jest nachmielone mieszanką amerykańsko-czeską (Amarillo i Cascade vs. Żatecki) i początkowo pachnie bardziej nowofalowo, czyli amerykańsko. Są więc cytrusy, kwiaty, brzoskwinia i sosna. Wyraźne, ale nie sztormujące powonienie bez brania jeńców. Dodane z umiarem, tak że chlebowe słody również dają głos. Smakowo jest jednak pod względem proporcji na odwrót. Najpierw wyraźnie czuć lekko słodkawe, jasne, czeskie słody, a dopiero potem niesamowicie przyjemną, akuratnie odmierzoną falę US-chmielową. Cytrusową, owocową, ale bez zwyczajowej nachalności. Z klasą pasującą do miejsca warzenia. Dość mocna goryczka łączy w sobie amerykańską grejpfrutowość chmielową z czeską ziołowością, pod względem intensywności jest zaś bliższa mocno chmielonym pilsom niż typowym amerykańskim bombom chmielowym. Trunek jest dość treściwy a jednoczenie rześki swoim aromatem. Złoty środek w gatunku IPA został tym samym odnaleziony. Ciemnozłote piwo z trwałą aż do samego końca pianą jest warte złota. Idealne. Doskonałe. (Ocena: 9,5/10

Do spróbowania pozostało piwo sezonowe, Svatý Norbert November Brown Ale (ekstr. 15%, alk. 5,9%). W pamięci miałem najlepsze piwo z browaru Kocour, czyli świąteczny Christmas Ale, będący tak samo brown ejlem chmielonym szczepami amerykańskimi, spodziewałem się więc po strahovskim brown ejlu wiele. Dostałem jasnobrązowe piwo o puszystej, trwałej pianie w wąskim pokalu. W zapachu mega-tropik. Szczepy amerykańskie (Chinook i Bravo) nadały piwu wraz z nowozelandzkim chmielem Motueka aromat liczi, marakuji, mango, a nawet melona (bardziej galia niż miodowego), a to wszystko dominuje nad karmelową oraz czekoladową słodowością. Jestem pod wrażeniem. W smaku lekko słodkawa słodowość staje się bardziej asertywna, a ciemne nutki aromatyczne mocniej odczuwalne. Chmielowość aromatyczna rządzi za to w średnio gorzkim finiszu. Dość treściwe piwo, charakterem zgodnie z nazwą melancholijno-jesienne, jednocześnie zapachem przywołujące reminiscencje minionego lata. Bardzo ciekawy, nastrojowy trunek. Super! (Ocena: 8/10

Po tej uczcie udaliśmy się spacerkiem przez Hradczany w stronę mostu św. Karola, zahaczając po drodze o sklep firmowy Pilsnera-Urquella. Schludny, bogato urządzony, z niezliczoną ilością ciuchów, kuflami, lanym piwem, ekranami dotykowymi i mapą świata z zaznaczonymi na zielono krajami, do których PU jest eksportowany. Co ciekawe, w Europie nie kupimy go w Bośni, Słowenii, Luksemburgu oraz... Portugalii. Potęga koncernu musi być wielka, hojnie bowiem dokonano na mapie wysuszenia Morza Kaspijskiego i rozparcelowania jego terytorium głównie pomiędzy Rosję i Azerbejdżan, łącząc ten drugi zgodnie z marzeniami panturanistów z Turkmenistanem. Mają gest. 

chill przy Feniksie
Przeszliśmy Wełtawę i skierowaliśmy kroki ponownie do knajpy Atmosphere, żeby zażyć w leniwym, meksykańskim klimacie piwa Fenix, czyli Summer in a Glass. Był 11.11., ostatni dzień lanego Pilsnera Urquella w wersji niefiltrowanej. Nie wiedzieliśmy wówczas o tym, ale instynktownie udaliśmy się ponownie do praskiego Hooters, gdzie wychyliliśmy po dwa kufle tego pysznego trunku, zagryzaliśmy świetnymi frytowanymi kalmarami z sosem czosnkowym (Bierhalle, ucz się!) i byliśmy świadkami niezwykle nieudacznej, wręcz żałosnej próby poderwania kelnerki przez amerykańskiego biznesmena w średnim wieku. Kapitan Picard nawet nie podniósł ręki żeby dotknąć nią czoła w charakterystycznym geście, tylko się lekko szyderczo uśmiechnął słysząc z ust niezbyt urodziwego Amerykańca słowa „Nie przeszkadza mi zakaz palenia w niektórych praskich knajpach, bo nie palę papierosów... ale za to palę cygara!”, wypowiedziane wyjątkowo nieśmiałym głosem.
 
Było już późne popołudnie, czas więc było udać się na drzemkę. 

Cdn.

Pozostałe części:
I
II
III
V

relacje 6244925615764207487

Prześlij komentarz

  1. Po raz pierwszy widzę, byś wystawił ocenę 9,5 ... myślałem, że nigdy tego nie doczekam. Pozdrawiam. Tomek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze był Raptor IPA oraz Hel & Verdoemenis.

      Usuń
  2. Z ostatniej wycieczki do Pragi to właśnie strahovskie IPA zapamiętałem jako najlepszy upolowany okaz. Bezdyskusyjnie rewelacyjne.
    Podziwiam kondycję :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. To jak to IPA jest idealne i doskonałe, to nie zasługuje na dychę? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, zawsze można hipotetycznie natrafić na coś jeszcze lepszego. I co wtedy? :)

      Usuń
    2. Wtedy pewnie i ono dostanie 9,5 - tak jak przy 'wprowadzeniu' dychy również dostałoby dziesiątkę - no bo przecież i od tego lepszego może być jakieś lepsze. To podejście zatem problemu nie znosi, bo i teraz piwo przegenialne i piwo jeszcze od niego lepsze będą miały tę samą ocenę. Choć można by tu bronić zastrzeżenia, że dycha to jednak odznaczenie zarezerwowane dla czegoś najlepszego, to jako takie pozostanie w sferze ideałów i niby w systemie jest, ale jest nierealne, to znaczy niemożliwe. Ja bym odznaczał nią po prostu piwa pozbawione wad i o walorach, które nadają im blichtr ideału.

      Usuń
    3. Jak najbardziej - dyszka istnieje, ale jest nierealna, bo nigdy nie można być pewnym czy dane piwo jest akurat nie do pobicia. Tyle że ja w tym problemu nie widzę. Obecnie piwa o których piszesz w ostatnim zdaniu dostają 9,5.

      Usuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)