Piwo domowe – gruit alpejski
https://thebeervault.blogspot.com/2012/11/piwo-domowe-gruit-alpejski.html
Zazwyczaj do opisu piw domowych podchodzę jak pies do jeża. No bo w jakim celu pisać o piwach, które ktoś zrobił w domowym zaciszu tylko dla siebie i swoich znajomych? Wyjątek od reguły stanowią piwa podpadające pod dział piwnej archeologii, będące próbami odtworzenia dawno zapomnianych styli i smaków piwa. Któż z nas nie chciałby skosztować dajmy na to piw uwarzonych według receptur odtworzonych przez Rona Pattinsona? No właśnie.
W przypadku piw autorstwa Bogumiła Rychlaka dochodzi mój szacunek do zielarstwa i ziołolecznictwa. Obydwa trunki które mi przysłał to piwa bez dodatku chmielu, zawierające w sobie za to pełną gammę ziół alpejskich, będące w jakimś sensie piwnym domysłem tego, jak mogło smakować piwo z rejonów Alp przed nastaniem ery chmielu. Przy tym obydwa piwa są dopracowane pod każdym szczegółem. Otóż pan Rychlak jest nie tylko piwowarem, trudni się bowiem produkcją domową różnych alkoholi, od win po nalewki oraz różnego sortu destylaty. Ma również za sobą przygodę ze sprzedawanymi komercyjnie absyntami. I to właśnie absynt stanowił konceptualną bazę dla Alpejskiego Jasnego oraz Alpejskiego Ciemnego. Pierwsze ma stanowić piwną wersję słodkiego absyntu szwajcarskiego typu bleue, drugie natomiast wytrawnego francuskiego verte. Bazę aromatyczną w obydwóch przypadkach stanowią różne rodzaje bylic, roślin spokrewnionych z piołunem, oraz typowe przyprawy używane do absyntu, czyli anyż, koper oraz lukrecja. Co ciekawe, do fermentacji zamiast drożdży piwowarskich zostały użyte drożdże winne Fermivin PDM, a obydwa piwa odfermentowano w zasadzie kompletnie, uwypuklając aromat jako taki. Przejdźmy więc do piw konkretnie.
Alpejskie Jasne ma przypominać w aromacie słodki szwajcarski absynt bleue. Jako że cukry słodowe zostały w zasadzie przetrawione całkowicie (alk. 7,1%, ekstr. 14%), słodycz zapewnia skórka pomelo miodowego oraz miód nektarowy spadziowy. Za aromat ziołowy odpowiadają dwie delikatniejsze odmiany bylic, artemisia pontica i artemisia campestris, wespół z lukrecją, anyżem gwiazdkowatym oraz koprem prowansalskim. Co ciekawe, piwo uwarzone w maju nie zdradzało jakichkolwiek oznak zepsucia.
Z wyglądu bardzo eleganckie – mętne, pomarańczowe, z musującą, dość trwałą pianą. Z początku w nozdrza uderza aromat elementów słodzących, czyli skórki cytrusa oraz miodu. Bylice skutkują charakterystycznym, choć łagodnym aromatem piołunowatym, który się świetnie komponuje z resztą ziół, skutkując sumarycznie cudowną kwiatowością, przypominającą kwiaty dzikiego bzu. Oprócz tego niezwykle silne są nuty pochodzące od drożdży winiarskich. Piwo wręcz miejscami pachnie niczym niezwykle złożone aromatycznie, ziołowe białe wino, co unaocznia jak duża część aromatu wina jest dziełem nie winogron, a drożdży.
Również w smaku piwo jest bardzo winne, mocno musujące, miodowo-cytrusowe, kwiatowe oraz ziołowe. Niska pełnia jest równoważona podkreśloną słodyczą, musującym nasyceniem oraz przede wszystkim silnym aromatem. Goryczka lekka, śladowo cierpka, pochodzenia bylicowego. Mimo wysokiego stężenia alkoholu, zresztą mistrzowsko ukrytego, jeśli nie liczyć przyjemnego grzania gardła, piwo jest dzięki swojej cytrusowości połączonej z ziołami bardzo rześkie. Wskutek działania ziół na przedzie języka da się odczuć lekką cierpkość, po przełknięciu natomiast w rejonach gardła osadza się trochę cukrów, skutkując wrażeniem podobnym do zjedzenia małej ilości waty cukrowej, oraz nutek bodajże kopru prowansalskiego. Niesamowicie udane piwo, piło się je z wielką przyjemnością. (Ocena: 8/10)
Alpejskie Ciemne jest wzorowane na wytrawnym francuskim absyncie typu verte. Odfermentowane również de facto całkowicie (ekstr. 15%, alk. 7,65%), ma nieco inny skład od jasnego. Bazę stanowią słody ciemne, elementem słodzącym jest cukier trzcinowy, oprócz anyżu, kopru i lukrecji w składzie ziołowym jest również kolendra oraz nasiona arcydzięgla, bylice natomiast są nieco bardziej wyraziste niż w jasnym, odmiany artemisia borealis zbieranej w Tybecie oraz artemisia maritima zbieranej we Włoszech.
Piwo jest ciemnobrązowe i pieni się niczym stereotypowy wywar browaru De Molen. Również tutaj bardzo wyraźne są nuty winne oraz kwiatowe, nie wyczułem za to, co oczywiste, akcentów miodowych ani cytrusowych. Bylice są silniej obecne, za sprawą czego piwo robi wrażenie bardziej ziołowego, a całość jest uzupełniana nutami koprowo-lukrecjowymi. Fantastyczny zapach.
Alpejskie Ciemne jest zdecydowanie bardziej wytrawne od Jasnego, chociaż i tutaj lekka cukrowość jest odczuwalna na tyłach języka, wszak bardziej subtelna. Piwo jest lekko kwaskowe, winno-ziołowe, może nawet bardziej ziołowo-winne. Szampanowe nasycenie wraz z wyrazistym aromatem ponownie zapobiega powstaniu uczucia wodnistości, a całość kończy się delikatną, ziołową goryczką wybrzmiewającą przy akompaniamencie aromatu ziół alpejskich. Mocno się natrudziłem żeby samym powonieniem wyodrębnić triadę absyntową (anyż-koper-lukrecja), tymczasem ona czai się w ukryciu, żeby się usadowić po przełknięciu na tylnych partiach języka, co współgra z wyraźnie ciemniejszym aromatem piwa. Charakterem jest nieco zbliżone do Valscura Canipa, może jest nawet ciut lepsze. Bardziej nastrojowe od Jasnego, z tak samo mistrzowsko ukrytym alkoholem. (Ocena: 8/10)
Pozostaje mi tylko trwać w płonnej nadziei, że na którejś Birofilii gruit będzie dopuszczony jako piwo konkursowe, skoro można uzyskać za pomocą ziół tak fantastyczne efekty. Ale gruit zdaje się nie jest klasyfikowany przez BJCP...
Podstawowym składnikiem piw z przed epoki chmielu była Woskownica europejska.
OdpowiedzUsuń