Loading...

Piwny weekend w Pradze. Część III

Po wieczornym przebudzeniu czas wyruszyć na miasto. Pierwszym celem był czeski lokal amerykańskiej sieci Hooters (Vodičkova 12/5). Wbrew pozorom to nie urodziwe, oszczędnie ubrane kelnerki nas zawiały do środka, ale napis „Pilsner Urquell Nefiltrovany”! Do niedawna dostępny tylko dla zwiedzających browar w Pilznie, ostatnio KEG-i lądowały w wybranych knajpach na świecie. Akcja trwała od 05.10. do 11.11. i była związana z 170-leciem marki. Najwyżej oceniany pils świata na RateBeer – grzech nie spróbować. 

Sama knajpa, cóż, wystrój amerykańsko-fast foodowo-kiczowy, wraz z zadaszeniem z plastikowych dachówek nad barem. Fajnie że po drugiej stronie pierwszej sali widać całą kuchnię, co minimalizuje ryzyko dostania kawałka mięsa rozmrożonego na pośladku kucharza lub czegoś jeszcze gorszego. Dziewczyny oczywiście selekcjonowane pod kątem urody, toteż przywitała nas urocza Czeszka o wyglądzie Latynoski. Ubrane w dwa różne wzory, obydwa z bardzo krótkimi szortami. Oczywiście obsługa przemiła, ale i to jest wyuczone i szyte na miarę profilu knajpy. Nie dziwi, że większość klienteli to chyba amerykańscy turyści płci męskiej na podróżach służbowych. "Hooters girls are flattery-operated." Tip-operated chyba też. Siedziało się bardzo miło. 

I to nie tylko ze względu na otoczenie. Nie chciałem uwierzyć że naprawdę dostaniemy niefiltrowanego Pilsnera, aż go ujrzałem przed sobą, mętnego, złocistego, z dużą czapą piany. W zapachu nuty słodowe, czyli słoma i chlebowość łączą się z dużą ilością chmielu żateckiego (ziołowy, trawiasty, siano, nieco cytrynowy), spajane delikatną wonią drożdżową. Jest faktycznie jeszcze sporo lepiej niż w wersji filtrowanej, wzorowo! W smaku pełnia słodu, lekka drożdżowa kwaskowość płynnie przechodzi w charakterystyczną, dość mocną żatecką goryczkę z posmakiem ziołowo-chlebowym. Odczuwalny jest minimalny, dopasowany diacetyl, a i nawet bardzo delikatne nutki słone. Piwo jest idealnie wyważone, tworzy domkniętą kompozycję. Szlachetny pils. Wzorowy, liga pilsa z Matuški, wraz z którym okupuje ex aequo pierwsze miejsce na moim osobistym podium pilznerowym. Lepiej się piwa w tym gatunku chyba faktycznie nie da uwarzyć (Ocena: 8,5/10). 

Dalsze kroki skierowaliśmy ponownie do Nota Bene, chcąc tym razem odwiedzić należący do restauracji ‘Beer Point’, do którego wchodzi się osobnym wejściem, i z którego sześciu kranów lane są inne piwa niż w części restauracyjnej. Pocałowaliśmy jednak symbolicznie klamkę, okazało się bowiem, że w sobotę Beer Point jest nieczynny. W restauracji asortyment zmienił się tylko o tyle, o ile zamiast Falkon Stalker IPA wylądowało na kranie jakieś piwo bodaj z Vyškova. W każdym razie uznaliśmy je za zbyt mało interesujące, skierowaliśmy więc nasze kroki ku słynnej restauracji Kulovy Blesk (Sokolska 13). Ile to ja się o tej knajpie nie naczytałem, w samych superlatywach. 16 kranów, sam cud miód, KocourMatuška, klimat, ech, żyć nie umierać. Na zewnątrz faktycznie, szyldy Kocoura i Unetic, wewnątrz zaś… bida z nędzą. 

Piwniczny konglomerat wąskich korytarzy i ciasnych pomieszczeń może wywołać klaustrofobię, zaś za sprawą jasnych barw ścian, braku cegieł i kiepskim drewnie meblowym miejsce jest absolutnie wyzbyte jakiegokolwiek klimatu. No chyba że ktoś wyjątkowo gustuje w kliszach ze starych czeskich filmów porozwieszanych na ścianach. Do tego niemiły barman, który robił wrażenie jakby ledwo tolerował naszą obecność oraz brak miejsca który zmusił nas do stania w wąskim korytarzu. Bar faktycznie robi wrażenie – 16 nalewaków, nad każdym kartka z wszystkimi danymi piwa w kranie, a naprzeciwko dwie lodówki z butelkowymi piwami z małych czeskich browarów. 

Niegustujący w bardzo mocno chmielonych piwach Łukasz wziął Kocour IPA Samurai („Znowu ta %#*na sosna…”), ja się zdecydowałem na Matuška ESB (ekstr. 14%, alk. 5,7%). Oczekiwałem klasycznego, ciemnawego brytyjskiego bittera, a dostałem piwo bardziej eklektyczne. Dopiero po wypiciu rzuciłem okiem na kartkę z informacjami – obok angielskich chmieli Fuggles i Bramling Cross w piwie wylądował również amerykański Cascade, za sprawą którego zapach mnie w pierwszej chwili nieco skonfundował. Zgodnie z jasną barwą, słody jasne są aromatycznie w przewadze nad ciemnymi, których ograniczona ilość też wylądowała w zasypie. Poza tym można wyczuć lekkiego cytrusa, kwiatowość raczej brytyjsko-chmielową oraz brzoskwinię, kojarzącą się z chmielem amerykańskim. Do tego pasujące toffi w małej ilości i gotowe jest coś pokroju ‘intercontinental special bitter’. W smaku charakterystyczna miękkość i balans autorstwa Adama Matuški. Piwo jest dość treściwe, o smaku słodowo-owocowym, z charakterystyczną, ziemistą, może nawet nieco pieprzną goryczką typową dla wyspiarskich bitterów. Wysoce pijalne, świetne piwo (Ocena: 7,5/10). 

Po jednym małym opuściliśmy Shitovy Blesk (odradzamy wizytę w tym lokalu) i pospacerowaliśmy na Stare Miasto. Trzeba było zjeść kolację, w grę wchodził więc browar restauracyjny. Mijaliśmy Pražský Most U Valsů, z którego chwilę wcześniej wysypała się na chodnik pokaźna ilość turystów z Rosji, ale stwierdziliśmy, że wrócimy do niego później na piwo, natomiast kolację zjemy w U Dvou Koček (Uhelný trh 10), pięć minut drogi dalej. 

Gospoda, cóż… są ludzie którzy lubią takie klimaty, i ja do nich nie należę. Przy wejściu instalacja warzelna, a wewnątrz tradycyjna czeska gospoda, ale nie z czasów zamierzchłych jak U Fleku. Wygląda jakby czas się tutaj zatrzymał w latach 60-tych czy 70-tych. Kremowe ściany, drewno, obskurnie, odczuwa się obecność lekkiego brudu nawet jak go nie ma. Trochę śmierdzi, w kiblu zaś wręcz cuchnie od „odświeżaczy” w pisuarach tak sakramencko, ze lepiej oddychać przez usta. Rozczochrany akordeonista z brzegu sali wygląda jak Jozin z Bazin po mocnym rozpiciu i utracie części uzębienia. Obskurność po czesku. Obsługa neutralna. Całe oprzyrządzenie okołopiwne, czyli podstawki, obrusy, kufle, nawet napis na witrynie, marki Pilsner Urquell. Często się spotyka zresztą w Pradze oprzyrządzenie Urquellowe w knajpach w których go nie leją. U Dvou Koček jednak był po prostu niegdyś jedną z tradycyjnych Pilsnerowych knajp, w których od dawnych czasów podawano PU. Aż zdecydowano się wstawić do gospody warzelnię, a w kierunku Pilsnera wystawić środkowy palec. No ale zastawa z PU nie śmierdzi, można więc używać. Aha, gulasz z knedlami bardzo dobry! 

No i zgodnie z nazwą lokalu (‘Dwa Kotki’) dwa piwa warzone na miejscu. Světlá Kočka 12° to piwo mętne, szarawo-złote, z dużą czapą piany. Zapach mocno piwniczny, drożdżowy, z biszkoptowo-słomową słodowością, nutami jabłkowymi i tylko delikatnym dodatkiem żateckiego chmielu. Jest i diacetyl, który staje się bardziej odczuwalny podczas picia. Mi nie przeszkadza, ale aromat masła w czeskich pilsach staje się dla mnie nieznośny dopiero od raczej wysokiego natężenia. Smak średnio treściwy, słodowy z nutami jabłkowymi, łagodny. Goryczka delikatna, o natężeniu znanym z polskich ‘pilsów’ z browarów restauracyjnych, stąd i mało czeska. Niezłe, choć zupełnie zwyczajne piwo stołowe. Wypić i zapomnieć. (Ocena: 6/10

Tmavá Kočka 12° jest lepszym piwem. Omal czarne, z dużą czapą kremowej piany prezentuje się świetnie. W zapachu kakao, kawa, drożdżowe nuty piwniczne, delikatna orzechowość oraz również nuty maślane. Piwo jest lekkie, najwyżej średnio treściwe, z wytrawnym finiszem. Brak słodyczy, goryczka o intensywności lekkiej do średniej, kawowy, peryferyjnie masłowy wydźwięk. Piwo łypiące okiem w stronę schwarzbiera. Goryczka nieco zbyt ściągająca, z drugiej strony fajny kawowy posmak. Dobre. (Ocena: 6,5/10

Opuściliśmy ‘Dwa Kotki’, kierując kroki ku Pražskiemu Mostu U Valsů  który jednak okazał się już zamknięty, choć według wywieszonych godzin otwarcia powinien jeszcze działać. Nic to, za rogiem odwiedziliśmy bowiem pub-perełkę. Dzień bądź dwa dni przed wyjazdem czytałem o tej knajpie w artykule Pivnego Filozofa i dodałem ją do planu zwiedzania. Zowie się Pivobar U Dobřanských (U Dobřenských 3) i jest młodziutkim lokalem, otwartym 3 września. Co w nim takiego fajnego? Klimatyczny wystrój – piwniczno-ceglany, z drewnianą podłogą, a mimo to bardzo czysty i schludny, a przez umiejętne oświetlenie również ciepły. Lokal dla niepalących, za to wzdłuż chodnika na zewnątrz drewniane półki, żeby palacze mogli sobie piwo postawić. Barman, który troskliwie dopytuje się czy by jeszcze piwa nie nalać. No i piwo oczywiście, czyli Kout, Kout, Kout. Niemalże całe portfolio browaru Kout na Šumavě w wersji lanej, czyli ciemna 14-tka oraz jasne 12-tka i 10-tka, obydwie w wersji filtrowanej i niefiltrowanej. Pilsy z Kouta są przez wielu uważane za najlepsze na Świecie. A co najlepsze – klientela knajpy to sama młodzież. Myśmy tam wyszli na podstarzałych, i to mimo że przecież wyglądam jak młody bóg! Fajnie, że dobre piwo jest doceniane w Pradze nie tylko przez piwną starszyznę. W młodym pokoleniu tkwi nadzieja! 

Przejdźmy do samych piw. Łukasz wziął duże ciemne, ja dwie małe desitki. Koutský 10° Světlé Výčepní to ekstra piwo! Wprawdzie pianę ma kiepską, za to zapach jest od kiepszczyzny zdecydowanie oddalony. Jasny, słomowo-chlebowy słód, no i kupa chmielu, i to wyjątkowo wielowymiarowego. Zioła, trawa, pieprzność, cytryna, siano, kwiaty – wow! Jest tego trochę. Niby jest to desitka, czyli piwo w założeniu mało treściwe, ale i tak o bardzo przyjemnej, czystej, wyraźnej słodowości w smaku. Kończy się dość mocną, ale wyważoną goryczką oraz posmakiem chmielu żateckiego oraz chleba. I to jest właśnie lekkie piwo do picia na co dzień. Wiadrami. (Ocena: 7,5/10

Koutský 10° Kvasnicové Světlé Výčepní ma diametralnie inny zapach. Mocno kwiatowo-miodowy i piwniczno-drożdżowy – w pierwszej chwili pachnie niczym piwo miodowe robione na kellerbierze. Po paru momentach przebijają się jednak jasny słód, chmiel żatecki oraz nutki orzeszków ziemnych. Jest to pils. Smak nadal znacznie miodowy, choć mniej niż można by się spodziewać po zapachu. Jak na desitkę piwo posiada zadziwiającą treściwość – pewnikiem te wrażenie jest potęgowane przez obecność drożdży. Chmiel wyraźny, słód też (słoma i chleb), choć mniej niż w wersji filtrowanej, którą tym samym uważam za bardziej udaną (Ocena: 7/10). 

Zegar wybił północ, za niedługo knajpa zamykała, a my udaliśmy się z powrotem do hostelu, żeby się porządnie wyspać. Nazajutrz czekała nas bowiem pielgrzymka do jednego z najlepszych browarów na Świecie… 

Cdn.

Pozostałe części:
I
II
IV
V

restauracje 7806494777982805944

Prześlij komentarz

  1. z tym srodkowym palcem w kierunku PU w kockach ostro przesadziles. Polecam odpowiedni temat na browar.bizie. W Prazskim Moscie nic nie straciliscie bo tam zdaje sie ciagle serwuja skalaka podawanego jako domowe piwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezłe wały tam faktycznie ponoć odchodzą. Nam podali ichniejsze piwo - tym bardziej że miałem bezpośrednie porównanie do niefiltra z PU. Z dostępnością tego ostatniego poza Pilznem nie jest zresztą łatwo i jest traktowany jako rodzynek, nie sądzę więc żeby browar się zgadzał na takie lanie pod przykrywką. Ale że leją czasami filtrowanego PU jako swoje to jest już zuchwałe. Co do Prazskiego Mostu to kilka razy żeśmy się przymierzali i za każdym razem trafialiśmy gdzie indziej.

      Usuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)