Witbier sakralny, witbier świecki – La Trappe vs. Matuška
Lato sprzyja lekkim stylom piwnym, a takim gatunkiem jest belgijskie piwo pszeniczne, czyli witbier . Zdają sobie z tego sprawę również ...
https://thebeervault.blogspot.com/2012/07/witbier-sakralny-witbier-swiecki-la.html
Lato sprzyja lekkim stylom piwnym, a takim gatunkiem jest
belgijskie piwo pszeniczne, czyli witbier. Zdają sobie z tego sprawę również
niektórzy rodzimi piwowarzy, wskutek czego ostatnimi czasy można się raczyć
witbierami z AleBrowaru, Pinty czy (jakiś czas temu) gdańskiej Browarnii.
Lekkie piwo nie musi jednak oznaczać piwa mało aromatycznego, co pokazują
Blanche De Namur, Gulpener Korenwolf czy choćby ukraińskie Obołoń Bile. Nigdy
jednak nie wiadomo czy dany witbier reprezentuje tę bardziej aromatyczną gałąź stylu
czy pozostaje mocno zainspirowany gatunkowym pierwowzorem czyli Hoegaarden
autorstwa śp. Pierre Celisa, które to piwo jest wodnisto-nijakie, zachowując
jednakże niespodziewanie wysoką pijalność, kiedy tylko jest spożywane z
firmowych „wiader” (szkło półlitrowe robi wrażenie litrowego). Na zasadzie kontrapunktu
wziąłem na tapetę dwa witbiery z renomowanych browarów, czyli holenderskiego La
Trappe Witte Trappist z klasztornego, trapistowskiego browaru w Holandii oraz Matuška Witbier,
ze świeckiego mikrobrowaru z najbardziej zateizowanego kraju świata. Po obydwóch
spodziewałem się wiele, czy słusznie?
Matuška Witbier to wśród tradycyjnie ciężko osiągalnych piw z browaru Matuška jeszcze
większy rarytas, piwo jest bowiem warzone tylko z okazji świąt Wielkiej Nocy.
Etykieta ze zwyczajowymi dla browaru bohomazami, tym razem w kolorystyce flagi
Belgii zapowiada piwo w stylistyce w Czechach raczej nie pijanej na co dzień. W
składzie wylądowała kolendra, curacao i płatki owsiane – te ostatnie zapewne w
celu wzmocnienia piany, która swoją puszystością i trwałością faktycznie robi
świetne wrażenie. Mętnozłote piwo ma aromat zadziwiająco zdominowany chlebowymi
oraz zbożowymi akcentami słodu. Nuty typowe dla witbiera, czyli kolendra,
cytrus, guma owocowa czy białe winogrona przebijają się gdzieniegdzie, nie są
jednak wystarczająco wyraźne. Wyraźnie kwaskowy zapach jest ponadto zbyt trudno
uchwytny, mało intensywny, a na dodatek można w nim odnaleźć nutkę mydlaną.
Po pierwszym łyku uniosłem lewą brew w zdziwieniu – to jest Matuška? Piwo jest cienkie, wodniste, pustawe aromatycznie, o smaku słodowo-chlebowym, w którym dopiero na dalszym planie można wyczuć cytrusy, kolendrę czy nieznaczną mydlaność. Całość przechodzi gładko po kubkach smakowych, nie pozostawiając za sobą żadnych trwalszych wspomnień. Kto by w ogóle pomyślał, że Adam Matuška jest w stanie uwarzyć byle jakie piwo? A jednak. Nie jest złe, jest pijalne, nie przypominam sobie jednak dotychczas żadnego gorszego witbiera, wszystkie trzymały poziom. Najbliższy miałkości był Hoegaarden, w stronę którego Matuška Witbier dość jednoznacznie łypie, nie osiągając jednakże jego poziomu pijalności. Wodniste i nudne rozczarowanie (Ocena: 5,5/10).
Po pierwszym łyku uniosłem lewą brew w zdziwieniu – to jest Matuška? Piwo jest cienkie, wodniste, pustawe aromatycznie, o smaku słodowo-chlebowym, w którym dopiero na dalszym planie można wyczuć cytrusy, kolendrę czy nieznaczną mydlaność. Całość przechodzi gładko po kubkach smakowych, nie pozostawiając za sobą żadnych trwalszych wspomnień. Kto by w ogóle pomyślał, że Adam Matuška jest w stanie uwarzyć byle jakie piwo? A jednak. Nie jest złe, jest pijalne, nie przypominam sobie jednak dotychczas żadnego gorszego witbiera, wszystkie trzymały poziom. Najbliższy miałkości był Hoegaarden, w stronę którego Matuška Witbier dość jednoznacznie łypie, nie osiągając jednakże jego poziomu pijalności. Wodniste i nudne rozczarowanie (Ocena: 5,5/10).
W zestawieniu z witbierem matuškowym, odpowiednik ‘sakralny’, a więc jedyny
witbier robiony w browarze klasztornym, wypadł bardzo korzystnie. Nie jestem
wprawdzie pewien jak bardzo trafne jest nazwanie La Trappe Witte Trappist (alk.
5,5%) witbierem, ze składu wyszczególnionego na etykiecie wynika bowiem że
brakuje w nim typowych wyznaczników witbiera, czyli curacao oraz kolendry, niemniej
jednak jako piwo jest przekonujące.
Złotobarwne, nieco ciemnawe (jak na wita)
piwo tworzy puszystą, klasyczną pszeniczną pianę. Zapach jest w głównej mierze silnie
cytrusowy i rześki, czuć jednak również lekko banany, słód, a nawet goździki. Nuta
którą można by określić mianem kolendrowej łączy się bezbłędnie z tymi
ostatnimi w przyjemną przyprawowość Witte Trappista. Kompozycja jest więc
cytrusowo-przyprawowa, rześka oraz umiarkowanie mocna.
Smak jest odpowiednio rześki, wyraźnie kwaskowy, o wysokim
nasyceniu i posmaku bananowo-chlebowym. Tak jak aromat, jest w połowie drogi
między witbierem a hefeweizenem, przy czym takie połączenie cech obydwóch
gatunków wyszło ciekawie i przyjemnie. Piwo jest bardzo orzeźwiające, a zarazem
aromatyczne. Witbier Matuški nie jest niestety ani tym ani tym (Ocena: 7/10).
Robiąc degustacje porównawcze, pijesz piwa jedno po drugim? Bo zastanawia mnie, czy lepiej degustować serią, narażając się na zaburzenie oceny przez efekt alkoholu, czy z - powiedzmy - jednodniowymi odstępami, mając mniej bezpośrednie porównanie.
OdpowiedzUsuńHmm, to zależy - od chęci i od czasu. Ale nawet jak jednego dnia piję więcej piw, to przerwy między nimi wynoszą zazwyczaj co najmniej godzinę. W ten sposób mi się związki aromatyczne nie będą mieszać, no i po przerwie następne piwo jest oczekiwane z równym utęsknieniem co poprzednie. Spisywanie wrażeń procentuje jednak na wiele sposobów - znacząco mi się poprawiła pamięć sensoryczna, więc pijąc jakieś piwo do porównania nawet ileś dni później, pierwsze mam bardzo dobrze w pamięci.
UsuńNa pewno jednak nie robiłbym serii w postaci 2+ piw pod rząd bezpośrednio jedne po drugim. Swoją drogą wydaje mi się że nawet certyfikowani sędziowie piwni mają wówczas problem - potrafią ładnie piwo opisać, ale po iluś piwach mogą już nie być pewni jak bardzo im smakuje następne. Cała degustacja zostaje sprowadzona do czystej mechaniki i porównania ze 'wzorami gatunkowymi', które dla radości z konsumpcji są absolutnie wtórne.
Przy "fachowym" porównywaniu dużych ilości piw pod rząd konieczne wydaje się konsumowanie ich w możliwie niewielkiej ilości i picie pomiędzy nimi wody dla oczyszczenia sensoryki.
OdpowiedzUsuńJa miałem ostatnio pewien problem, bo jak w końcu założyłem bloga o tematyce piwnej, zamierzałem zrobić test zbiorczy trzech brytyjskich ejli. Pomysł bezpośredniego porównania szybko odrzuciłem, więc zostało picie ich dzień po dniu - niestety, chore gardło wymusiło kilka dni przedłużającej się przerwy między degustacjami, co utrudniło jakiekolwiek porównania w kwestii smaku i aromatu. W końcu jednak tekst powstał, a ja po prostu zrezygnowałem z porównań między opisywanymi piwami na rzecz ocen względem tego, co już wcześniej piłem ponad jeden raz i dobrze pamiętałem.
Czytałem, dodałem :) W kwestii picia piw pod rząd, to lepszy od samej wody jest jeszcze dodatkowo kawałek suchara lub innego suchego, niskoaromatycznego, niesłonego pieczywa. Tylko tak jak pisałem - po paru piwach może już człowiekowi powoli przechodzić chęć na następne. Na RateBeer są użytkownicy którzy dziennie dodają po 30 opisów piw. Pomijając już że to jest na setę nałóg, to te "degustacje" wyglądają pewnie tak: wąchanie, dwa łyki, reszta do kanału.
UsuńPodejrzewam, że można to robić grupowo - zamiast degustować 3 butelki samemu, zdegustować po 1/3 dziewięciu butelek we 3 osoby... Ale takie podejście to już rzeczywiście przesada. Fakt, że sam - jak wielu innych maniaków - mam mentalność typu "złap je wszystkie", jednak każde piwo, którego próbuję, chciałbym zapamiętać. Z jednej strony - podoba mi się koncepcja podawania w barach z wieloma nalewakami sprzedawania próbek piw w niewielkim szkle, ale i tak po spróbowaniu tego "naparstka" każdego piwa musiałbym wypić przyzwoitą porcję tych, które mi najbardziej posmakowały.
UsuńZresztą - ocenianie i recenzowanie piwa na podstawie niewielkich ilości jest wg mnie niezbyt miarodajne, bo niektóre piwa - na starcie zachwycające intensywnością smaku - pod koniec pokala są męczące, bo niektórych smaków bardzo łatwo mieć przesyt. Inne z kolei, np. sporo witów, zyskują przy piciu większych ilości. Ocenianie piwa na podstawie próbek deprecjonuje bardzo ważny czynnik, jakim jest pijalność, oraz to, jak piwo zmienia się w miarę ogrzewania i utraty wysycenia po pewnym czasie od nalania.
Dokładnie. Prawdziwa próba dla piwa to jest ilość powyżej 200-250ml. Pijąc próbkę 50-100ml można, jeśli się dysponuje odpowiednimi umiejętnościami, ocenić piwo mechanicznie (związki aromatyczne, wady), natomiast pijalność i indywidualny odbiór piwa - czyli sumaryczne wrażenie jakie robi - są kwestią wypicia 'normalnej' ilości.
Usuń