Trzy piwa z krainy tulipanów
Z ostatniej międzynarodowej wymiany z Holandią zostały mi trzy piwa, które poza krajem pochodzenia nie są ze sobą powiązane w żaden sposó...
https://thebeervault.blogspot.com/2012/07/trzy-piwa-z-krainy-tulipanow.html
Z ostatniej międzynarodowej wymiany z Holandią zostały mi
trzy piwa, które poza krajem pochodzenia nie są ze sobą powiązane w żaden
sposób, zdecydowałem się więc na coś czego chciałem się w zasadzie wystrzegać,
mianowicie krótki wpis zbiorczy bez motywu przewodniego. Trzy piwa, trzy
browary, trzy gatunki. Snaterwater (belgian ale), Peerd Tripel
(niespodzianka – tripel!) oraz Jopen Johannieter (doppelbock holenderski). Bez
zbędnych ceregieli przechodzę więc do meritum.
Peerd Tripel na etykiecie ma (nomen omen) trzy konie, a
warzone jest w przedstawionym już na blogu browarze Maallust, usytuowanym w
byłej kolonii karnej, zwanej poniekąd ‘holenderską Syberią’. Niestety, tripel z
browaru nie dorównuje ciemnemu koźlakowi, a jak na tripla wypadł nader
skromnie. Nie może temu zaradzić nawet imponujący skład piwa – jest chmielone
dość młodym szczepem Saphir, który ma być zamiennikiem dla Hallertauer
Mittelfruh, oraz doprawiane kolendrą, imbirem, ananasem i kandyzowaną skórką
cytryny. Przy recepturze się więc nieźle nakombinowano, ale efekt nie zwala z
nóg.
Ciemnozłote, mętne piwo pełne pływających drobinek ma woltaż
równy 9% i całkiem ciekawy aromat. Niespodziewanie silny jest – przynajmniej z
początku – chmiel, czuć też kandyzowany cukier i owocowość typową dla tripli,
czyli morele, brzoskwinie i pomarańcze. Na poziomie ogólnym aromat jest silnie
cytrusowy i tylko lekko ostro-przyprawowy, przy czym obecność kolendry jest
bardziej oczywista niż imbiru.
Smak jest wyraźnie słodki, ale i orzeźwiający, natomiast
odczucie w ustach określiłbym jako lekko mączne, z czym się wcześniej chyba nie
spotkałem. Aromat w trakcie picia jest ewidentnie owocowy, acz niezbyt mocny.
Finisz chmielowy (posmak), kolendrowy i alkoholowy (rozgrzewa gardło, wyraźna
cierpkość). Gdyby nie ten finisz, piwo smakowałoby jak szybkie piwo na lato,
jest bowiem prostsze w konstrukcji i płytsze aromatycznie od rasowych tripli.
Piwo jest więc w zbyt oczywisty sposób alkoholowe w zestawieniu z lekkim
aromatem wyzbytym głębi. Jest niezłe, ale rozczarowujące jak na styl (Ocena:
6/10).
Snaterwater pod względem etykiety nie mógł
chyba wypaść mniej korzystnie. Rysunek przedstawiający trzy gęsi w trakcie
dyskusji z piwem w skrzydłach jest tak brzydki, że na półce piwo było cały czas
zasłonięte innymi wywarami, o mniej odrażającej estetyce opakowania. Nie wiem
czy kiedykolwiek widziałem brzydszą etykietę. Zawartość jednak się liczy, a ta
jest piwem typu belgian ale, odfermentowanym z 15,3° ekstraktu do poziomu 6,5%
alkoholu, skutkując szaropomarańczowym piwem o małej, ale dość trwałej pianie.
Zapach jest wyraźnie drożdżowy, cytrusowo-morelowy i
ostrawo-przyprawowy z wyczuwalnym chmielem. Tak właśnie pachnie belgijski blond
i tak nie pachnie Lwówek Belg. Smak jest średnio pełny, minimalnie słodkawy i
kwaskowy, z delikatnym chmielowo-przyprawowym finiszem i lekką, dość tępą
goryczką. Mała intensywność aromatyczna, a przy tym brak efektu orzeźwienia.
Wieje więc nudą a zarazem brakiem utylitarnego charakteru. Nie da się raczej
napisać niczego pozytywnego na temat tego piwa. Jest pijalne, ale i nijakie
(Ocena: 5/10).
Jopen Johannieter to ciekawe piwo, reklamowane przez browar
Jopen jako hybryda doppelbocka i foreign stouta. Warzone w De Proefbrouwerij,
jest ponoć oparte na recepturze używanej przez rycerzy Joannitów,
odnalezionej w byłym klasztorze św. Jana w Haarlem. Warzone jest z udziałem
palonego słodu pszenicznego.
Ciemnobrązowe piwo o małej pianie ma faktycznie zapach z
jednej strony słodki i deserowy, z drugiej zbyt palony jak na niemieckiego, ale i
holenderskiego doppelbocka. Bardzo silna jest lukrecja, równie mocne rodzynki.
Przebijają się karmel i paloność, drożdżowa przyprawowość oraz orzechy włoskie.
Do tego delikatna czekolada oraz migdały, czy wręcz marcepan. Bardzo ciekawe!
Smak jest przede wszystkim mocny. Wysoka pełnia, wyraźna
dominacja ciemnych, palonych słodów. Lekko słodki z lekką do średniej, paloną
goryczką, która stara się jak może trzymać w ryzach alkohol (9%), który
rozgrzewa gardło i jest odczuwalny w tym rejonie w formie oparów – nie jest to
więc ordynarna cierpkość. Alkohol w takiej formie jest tutaj jak najbardziej na
miejscu. Bardzo spokojne, ciężkie, degustacyjne piwo do sączenia. Patrząc na opis
piwa na stronie browaru, udało się chyba w pełni zgodnie z założeniami (Ocena: 7/10).