Co tam słychać u Jagiełły?
https://thebeervault.blogspot.com/2012/07/co-tam-sychac-u-jagiey.html
Uprzedzam – nic dobrego. Moje dotychczasowe doświadczenia z
tym browarem ograniczają się do średniego choć pijalnego LipcowegoNiepasteryzownego, zaklejającego usta słodyczą Magnusa oraz szczycenia się tym,
że pomelo to ja znałem i jadłem zanim Jagiełło wypuściło piwo o smaku (?) tego owocu
cytrusowego. Ze względów humorystycznych wypatruję jeszcze jagiełłowskiego piwa
Origo („bo po borygo się nie rzygo...”), tymczasem z dalekiej Polski wschodniej
zostały mi przywiezione w podarunku trzy jagiełłowskie piwa, z których
przynajmniej dwa mogą być na Śląsku trudno dostępne. Łudziłem się, że robiące
wrażenie produktów regionalnych Jagiełło Kazimierskie Niepasteryzowane oraz
Jagiełło Nałęczowskie okażą się dobrymi piwami, a tymczasem to Jagiełło
Miodowe, nie będąc wszak niczym specjalnym, okazało się najlepszym piwem z tych
trzech.
Jagiełło Kazimierskie Niepasteryzowane (alk. 5,3%) jest
warzone na zlecenie Stowarzyszenia Kupców i Przedsiębiorców w Kazimierzu
Dolnym. Panowie i Panie zamówili sobie złociste piwo z średnio obfitą i niezbyt
trwałą pianą. Szczytna to inicjatywa, choć skądinąd wybór browaru mógłby być
jednak lepszy – Kazimierskie pozostawia bowiem wiele do życzenia. W aromacie
króluje słodowość, która początkowo jest chlebowa, z czasem jednak nader
wszystko mdląco słodka, wręcz miodowa czy też landrynkowa. Przebłyski
trawiastego chmielu to stanowczo za mało, żeby zapewnić piwu równowagę.
Szczodrze nasycony trunek to typowe polskie ‘jasne pełne’
(nie jest to niestety komplement), tyle że z mniejszego browaru, toteż i
słodowość nie jest taka pusta jak w eurolagerach. W dalszym ciągu piwo jest
jednak wybitnie jednowymiarowe, słodowo-słodkawe, skąpo nachmielone, wyzbyte
harmonii, banalne i niezbyt przyjemne. Zbyt słodkie i toporne, żeby było
rasowym lagerem (Ocena: 3,5/10).
Jagiełło Nałęczowskie to piwo ‘tradycyjnie warzone’, z
tradycyjnie krzywo naklejoną etykietą, na której tym razem widnieje urokliwy,
choć niewyraźnie przedstawiony dworek. Zawartość alkoholu 5,4%, w odróżnieniu
do Kazimierskiego jest pasteryzowane, co tak na dobre niewiele znaczy. Barwa
złota, piana tym razem zarówno mała, jak i spiesząca się ku objęciom niebytu. W
aromacie landrynka atakuje od razu, bez bawienia się w jakieś chlebowe niuanse,
jak to ma miejsce w Kazimierskim. Chmiel dla aromatu został dodany w ilościach
homeopatycznych, a przed kompletną katastrofą ratuje piwo fakt niskiego
natężenia aromatycznego.
Smak jest jednak już o dziwo mniej słodki niż w
Kazimierskim, za to bardziej wodnisty, mniej aromatyczny i pełny, ale o nieco
mocniejszej goryczce, wzbogaconej o delikatne akcenty metaliczne. Całościowo
jednak jest to kiepskie, nijakie, a w dodatku niestety aromatycznie landrynkowe
piwo (Ocena: 3,5/10).
Jagiełło Miodowe wbrew moim oczekiwaniom w porównaniu z
dwoma poprzednimi piwami Jagiełły okazało się całkiem pijalne. Etykieta
naklejona krzywo niczym w pijanym rauszu, piwem bazowym wydaje się być sądząc
po parametrach (12,1° ekstr., 6% alk.) Lipcowe. Miodowe z Jagiełły zawiera w
sobie, uwaga, ‘nadbużański smak miodu’, a to poprzez dodanie naturalnego miodu
i aromatu (ciekawe, w jakich proporcjach). Jasnozłoty trunek o niezbyt trwałej
pianie zapachowo przywodzi na myśl swoim naznaczonym aromatem propolisu miodem
Ciechana Miodowego. Miód dominuje nad delikatną słodowo-chlebową podbudową,
całościowo zaś zapach nie jest przesadnie intensywny.
Smakowo nie jest złe ani jako piwo miodowe ani jako piwo z
Jagiełły. Jest bardzo słodkie pukając od dołu w barierę wytrzymałości, aromat
miodu jest całkiem całkiem, choć gorszy niż w Łomży Miodowej, od której piwo
bazowe za to jest lepsze. Goryczka (lekka do średniej) jest jak na ten profil
aromatyczny chyba ciut zbyt mocna, ale za to intrygująca nuta w posmaku
przywodzi na myśl koper włoski. Nie jest to mój styl, jakość nie jest
najwyższych lotów, ale piwo jest pijalne (Ocena: 4,5/10).
Pytanie nadal jest otwarte - kiedy się doczekam jakiegoś rzeczywiście dobrego piwa z Jagiełły?
Pytanie nadal jest otwarte - kiedy się doczekam jakiegoś rzeczywiście dobrego piwa z Jagiełły?
Jagiełły nie miałem w ustach, odkąd wyrosłem z zamiłowania do "niepasteryzowanych". Ale widzę, że wszystko po staremu.
OdpowiedzUsuń2 lata temu Nałęczowskie mi smakowało, choć bardziej ciemne. Teraz boję się je kupić aby się zbyt mocno nie rozczarować :)
OdpowiedzUsuńJa z kolei pijałem jasne, ale ciemnego nie ruszałem, bo zbyt słodkie.
OdpowiedzUsuńPodczas mojej wizyty w browarze w 2009 roku oprowadzający mnie wspomniał, że Origo już nie warzą. Od tego czasu butelki z tym piwem ostatnio widziałem wtedy w browarze. Origo zastąpiono Lipcowym. Wspomniano wtedy o nowym piwie. Kazimierskie, Nałęczowskie i Lipcowe to to samo piwo. Różnica to tylko nr warek i pasteryzacja lub jej brak. W pierwszym roku Lipcowe smakowało rzeczywiście wybornie. Z roku na rok jednak coś w nim "paprano". Zaskakujący jest upór w tym papraniu jasnych piw w browarze Jagiełło. O ciemnych też się nie wypowiem... przez grzeczność.
OdpowiedzUsuńNa pewno to samo? Woltaż jest różny.
Usuń