Pojedynek jelenia ze świnią, czyli niefiltry z Hirsch-Brauerei Honer
Jednym z największych atutów małych niemieckich browarów – poza ich imponującą liczbą i często również dobrym piwem – jest ich zakorze...
https://thebeervault.blogspot.com/2012/05/pojedynek-jelenia-ze-swinia-czyli.html
Jednym z największych atutów małych niemieckich browarów –
poza ich imponującą liczbą i często również dobrym piwem – jest ich
zakorzenienie w lokalnych społecznościach i częstokroć dość bogata historia.
Hirsch-Brauerei Honer powstał w 1782 roku jako gospoda, i nieprzerwanie jest w
posiadaniu tej samej rodziny, od której jego historia się zaczęła. Wprawdzie
strona internetowa w zakresie informacji o browarze jest dość uboga, a
historyjka o mnichu, który przed wiekami odkrył za pomocą różdżki źródło, z
którego bierze się woda do piw Hirsch-Brauerei śmieszna i nieco zatrważająca
zarazem, ale za to ciekawe są informacje o własnej kulturze drożdży oraz
chmieleniu piw w browarze wyłącznie niemieckim Tettnangerem. W posiadaniu
browaru znajduje się ponadto, poza gospodą, „park wrażeń” na który składa się
małpi gaj, pole minigolfowe oraz oczywiście kolejna gospoda. Metodą wymiany
udało mi się zdobyć dwa piwa z Wurmlingen, oba niefiltrowane, przy czym Hirsch
Zwickl jest piwem jasnym, natomiast Hirsch Hopfensau piwem ciemniejszym.
Na pierwszy ogień poszło te jasne, konwencjonalny zwicklbier
z herbem browaru, czyli jeleniem na etykiecie. Zawartość alkoholu 5,2%, napis
„wytrawnie świeże” – spodziewałem się więc czegoś szybkiego, rześkiego i w
miarę gorzkiego. Kolorystycznie mętne jasnozłote, piana zaś
spora, ale szybko ubywająca. W zapachu dominuje słodka, biszkoptowa słodowość,
doprawiona w ilościach nieprzesadnych chmielem, który dodaje piwu aromatu
trawy, cytrusów i żywicy – przy czym, co ciekawe, ta ostatnia jest z
chmielowych aromatów najmocniej odczuwalna. Siła zapachu jest średnia, profil –
przyjemny.
Smakowo jest to niezbyt treściwy, ale za to lekki jasny niefiltr,
któremu baza słodowa nadaje ledwie odczuwalną słodycz, zanim całość przechodzi
w dość aromatyczny, chmielowy, choć raczej umiarkowanie gorzki finisz. Mimo że
wodnistość jest miejscami jednak zbyt mocna, jest to solidny, dobry trunek,
który ten mankament nadrabia przyjemną aromatycznością chmielu. Dobre piwo
(Ocena: 6,5/10).
Hirsch Hopfensau to też piwo niefiltrowane, tyle że
kolorystycznie ciemnobursztynowe, o puszystej, średniotrwałej pianie. Etykieta
jak i nazwa są efektem dużego przymrużenia oka, i to zarówno jeśli chodzi o
powagę, jak i niestety zadośćuczynienie oczekiwaniom klienta. Herb browaru
został przerobiony, w efekcie czego na etykiecie można podziwiać skaczącą
świnię z jelenimi rogami miast jelenia, a całość została nazwana mianem „Świni
Chmielowej”. Tutaj gwoli wytłumaczenia – w języku niemieckim określenie „jak
świnia” oznacza wzmocnienie członu głównego wypowiedzi. Es ist heiss wie Sau
oznacza że jest diabelsko gorąco, a das Bier ist gehopft wie Sau, że piwo
zostało nachmielone do granic możliwości. Niestety jednak – o Hirsch Hopfensau
można powiedzieć wiele, ale na pewno nie że jest to piwo mocno nachmielone.
Woltażowo równe jasnemu bratu (5,2%), zapach ma skomponowany
z karmelu, chleba razowego, garści jabłek i lukrecji. Eee, a chmiel? Nieco go
tutaj jest, ale bardzo w tle. Piwo ogółem pachnie jak, hmm, jasnawy dunkel, "ciemne" elementy aromatyczne nie są bowiem specjalnie mocne.
Smak zresztą też jest zdecydowanie słodowy, o średniej pełni, lekko słodkawy, z
delikatnie gorzkim finiszem w którym jest więcej lukrecji niż chmielu – przy
czym owej lukrecji znowu też zbyt dużo nie ma. Jako dunkel na śniadanie piwo
zdałoby egzamin, jest dość umiejętnie wyważone, choć i nieco nudne. Całkiem
niezłe, choć w odniesieniu do nazwy rozczarowujące (Ocena: 6/10).