Loading...

Piwny potop szwedzki (2)

Trochę czasu minęło od ostatniego omówienia piw ze Szwecji , czas więc na kolejny odcinek – tym razem o wiele bardziej udany pod względe...


Trochę czasu minęło od ostatniego omówienia piw ze Szwecji, czas więc na kolejny odcinek – tym razem o wiele bardziej udany pod względem samego piwa. Na tapecie wylądował legendarny Carnegie Stark Porter, porter bałtycki produkowany w Szwecji przez Carlsberga, którego śp. Michael Jackson zaliczył do swojego poczetu „500 classic brews” oraz Postiljon Strong Pale Ale, tradycyjny angielski mocny bitter (5,8%).

Zacząłem od tego drugiego, warzonego według tekstu na kontretykiecie w „tradycyjnym angielskim stylu”. I dobrze – uwielbiam aromat chmieli amerykańskich, ale postępująca moda na wciskanie ich gdzie się tylko da może sprawić, że w końcu się zaczną nudzić. Szwedzki „listonosz”, rozlewany do pękatych butelek, jest piwem tak angielskim że mało jakie piwo angielskie mogłoby mu na tym polu dorównać. I to mimo że Postiljon Strong Pale Ale jest warzony w dzikich terenach północno-zachodniej Szwecji, w miejscowości Pilgrimstad, w której to mieści się jeden ze szwedzkich browarów rzemieślniczych – Jämtlands Bryggerie, z rocznym wypustem na poziomie 7500 hektolitrów. Jeśli reszta z piw jamtlandzkich reprezentuje jakość zbliżoną do Postiljona, to nic tylko gratulować. Bursztynowe piwo o typowo angielskiej (vel kiepskiej) pianie w aromacie może się pochwalić doskonałą równowagą między silnym, wyraźnie chlebowym, nieco karmelowym słodem z dodatkiem toffi i rodzynek, wyraźnymi, truskawkowo-jabłkowymi estrami, świetnie dopasowanym, bardzo delikatnym masełkiem oraz silną chmielowością, która mu dodaje elementów cytrusowych, kwiatowych oraz żywicznych.
 
Już po zapachu czuć, że piwo ma wysoką pełnię. Ach, jak dawno już nie piłem takiego do bólu klasycznego angielskiego ejla. Piwo jest tak smaczne i tak dobrze wchodzi, że nie da się go pić inaczej jak tylko głębokimi haustami. Zdecydowana, pełna słodowość, akcenty owocowo-karmelowe, a w finiszu średnio-mocna, po angielsku nieco żywiczno-ziemista goryczka. Szwedzkie piwo, a jakby się piło pintę w tradycyjnym angielskim pubie (Ocena: 7,5/10).

Carnegie Stark Porter wg śp. Michaela Jacksona jest baltic porterem, na nic się więc zdadzą narzekania purystów, że woltażowo jest zbyt słaby (5,5%) – w końcu to Jackson wymyślił te określenie. Czarnawe, dolnofermentacyjne piwo o kremowej pianie jest w obecnej formie deklaratywnie warzone od 1836 roku – czy to prawda, nie mam sposobności stwierdzić. Mi się trafił rocznik 2010, a mimo że do baltic porterów podchodzę bardzo ostrożnie, cieszyłem się na te piwo – wg Jacksona bowiem charakterem nie odbiega znacznie od imperial stouta.

Zapach jest intrygujący – silny a zarazem bez wyraźnej dominanty. Wszystkiego jest tutaj po trochu – nieco kawy, nieco czekolady, nieco porto, trochę śliwek i startego kakao, a do tego elementy kwaskowo-mineralne. Ciekawe.

Piwo jest gęste i pełne – osiągając na tym polu rzeczywiście poziom niektórych RIS-ów. Przy tym jednak sam smak jest zaskakująco delikatny. Nieco oleista konsystencja jest umiejętnie łamana lekką kwaskowością, paloność zaś nie jest przytłaczająca, staje się oczywista dopiero w posmaku. Tamże bowiem, w tle, za nutami kawowymi i mineralnymi, można wyczuć odrobinę popiołu. Piwo jest jednocześnie lekko słodkie, jak i lekko gorzkie. Smak jest więc pod względem filozofii zachowania umiaru w obecności poszczególnych komponentów prostą kontynuacją zapachu – trochę słodki, trochę gorzki, trochę kwaskowy, nieco tutaj kawy, czekolady a nawet ciemnych owoców, trochę paloności, elementów mineralnych,… i wszystko razem, przy zaskakująco wysokiej pełni, składa się na bardzo dobre, relaksowe piwo. Jaka to niespodzianka, że Carlsberg potrafi również pozytywnie zaskoczyć (Ocena: 7/10).
recenzje 3119874806752561

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)