Łyżka dziegciu na steku z polędwicy, czyli o piwie w restauracjach
tak to powinno wyglądać - jakość i wybór Niezwykle często zdarzają się sytuacje, kiedy to w eleganckiej restauracji, zatrudniając...
https://thebeervault.blogspot.com/2012/05/yzka-dziegciu-na-steku-z-poledwicy.html
tak to powinno wyglądać - jakość i wybór |
Niezwykle często zdarzają się sytuacje, kiedy to w
eleganckiej restauracji, zatrudniającej świetnego kucharza, którego dania są
prawdziwą rozkoszą dla podniebienia, wybór piwa sprawia, że człowiekowi opadają
ręce. Wybór win jest oczywiście bogaty i wyszukany, natomiast piwo jest
traktowane jako napój czwartej kategorii, więc obecne są tylko te popularne.
Czyli zazwyczaj niedobre. Pół biedy, jeśli w asortymencie obejmującym produkty
Grupy Żywiec człowiek natrafi na Paulanera, bądź jeśli restauracja serwuje
produkty Kompanii Piwowarskiej, na Pilsnera-Urquella. Ale co jeśli do jakiegoś konkretnego dania nie chcę piwa pszenicznego, tylko pilsa albo jakiegoś ale’a? „Mogę
Panu podać Żywca, dla bardziej wymagających klientów mamy również Heinekena. A
co to jest ten ejl?” Żeby unaocznić, z jaką sytuacją mamy wówczas do czynienia
– to jest tak jakby w tejże restauracji, do nietaniego i gustownie
przyrządzonego jedzenia podawano kieliszek „Komandosa” bądź (dla bardziej
wymagających klientów) „Pokusy”, a dla dzieciaków wielkomiejską chlorową wodę z
kranu zamiast mineralnej oraz Hoop Colę. Albo jeszcze inaczej – podawanie do
polędwicy wołowej plastikowych sztućców a zamiast serwetek papieru toaletowego z
odzysku. Prawda że brzmi to jak kiepski żart? To czemu restauratorzy
przykładają taką małą wagę do wyboru piwa? Czemu jak się wysupła kasę na steka
wołowego, jest się często skazanym na popijanie go Tyskim, i stąd się jednak wybiera
niegazowaną wodę mineralną zamiast piwa? Wszak żeby restauracja mogła być
nazwaną w pełni na poziomie, wszystko musi współgrać – od wystroju poprzez
sztućce, obsługę i jedzenie, na napojach kończąc. Jeśli jeden z tych czynników
jakościowo znacząco odstaje od reszty, całość robi wrażenie groteskowe.
I w przypadku kiepskiego piwa tak się właśnie sprawy mają.
Oczywiście – rynek nie jest wymagający, a większości ludzi po
prostu smakują eurolagery. To prawda, ale co z renomą restauracji? Niech nawet
serwuje te nieszczęsne szczochy (choć ciekaw jestem jakby restaurator lokalu w
którym cena dań oscyluje wokół 50-60zł przyjął sugestię, że ma sprzedawać
hamburgery z Biedronki, bo większości ludzi one smakują), ale niech do licha ma
jakiś wybór. Tak, żeby klient mógł wybrać, chociażby z butelki, do swojego
dania jakiegoś porządnego niemieckiego pilsa, jakąś Pintę, jakiegoś stouta,
jakiegoś ejla chociażby z Shepherd Neame. Nie byłoby to trudne do zrobienia,
ale wymagałoby:
- wzrostu świadomości samego restauratora, który zazwyczaj
nie ma bladego pojęcia o piwie. Nie jest to dla niego wytłumaczenie, bo
kierując lokalem gastronomicznym powinien mieć pojęcie o wszystkim co podaje, od
przystawek po napoje.
- zrezygnowania z bonusów lojalnościowych, które restauracja
otrzymuje w razie podawania piw z jednego tylko koncernu. W przypadku
niektórych restauracji finansowo byłoby to nie do udźwignięcia, ale jeśli
chodzi o restauracje mające i tak duże zyski, tylko pozytywnie wpłynęłoby to na
renomę. Na zachodzie jest coraz więcej restauracji z dużym wyborem piw, z menu
w którym specjaliści polecają konkretne piwa do konkretnych dań – bo tym
zajmuje się cała szkoła degustatorska. Jak reagujemy, kiedy widzimy menu, na
którym do antrykota poleca się takie wino, a do grilowanego pstrąga takie?
Kiwamy z uznaniem głową, nawet jeśli nie lubimy wina, bo takie podejście do
klienta świadczy o profesjonalizmie. I tak samo byłoby w wypadku piwa. Może wraz
ze wzrostem świadomości konsumentów piwa w Polsce coś się ruszy, choć liczyłbym
na awangardę wśród restauratorów, którzy być może zechcieliby zaskoczyć swoich
klientów nowatorskim na polskim rynku podejściem do piwa jako akompaniamentu do
dań.
Ostatnio spotkałem takiego restauratora. Wprawdzie nie w
Polsce, ale w północnych Włoszech. Właściciel i jednocześnie kucharz położonej
niedaleko Aviano w miejscowości Caneva restauracji rybnej Alla Trota Blu, to
profesjonalista w pełnym wydaniu. Jako że pracował w przeszłości na
transatlantykach (w tym na Costa Concordia i Costa Allegre...), wie jak
przyrządzić ryby i inne żyjątka wodne. Raki, pstrągi i inne ryby które zjedliśmy
tego wieczoru były bez wyjątku albo dobre, albo wręcz fenomenalne, nie o
tym jednak chciałem napisać. Otóż w miejscowości Caneva mieści się mikrobrowar
Valscura, o którym ostatnio pisałem na blogu. Właściciel Alla Trota Blu
powiedział nam, że póki co nie może dojść do porozumienia z właścicielem
browaru co do sprzedaży piw z Valscury w jego restauracji, ale bardzo mu
zależało, żeby nie podawać wodnistego piwa przemysłowego jakie się serwuje w
innych restauracjach, zakontraktował więc na jakiś czas dostawy z browaru Sauris AgriBeer z
miejscowości Sauris di Sopra. Wprawdzie wyboru nie było, jako że dostępny był
jedynie niefiltrowany jasny lager z tego browaru, który jednak pozostawiał w
tyle to, czego się można zazwyczaj napić we włoskich restauracjach.
Wbrew nazwie Zahre Chiara Pils raczej pilsem nazwany być nie
może, za to jest porządnym kellerbierem, o słomkowej barwie, mętnej
konsystencji i średniotrwałej pianie. W delikatnym zapachu dominuje słód i
siano, jest też wyczuwalny lekki orzeszek ziemny. Chmielowości silniejszej nie
ma, ale całość pachnie zbalansowanie. Smakowo jest to piwo bardzo lekkie, dla
niektórych mogłoby być nawet nieco wodniste, choć jest w orzeźwiający sposób
dobre. Słodowy, wręcz „wiejski” smak jest obecny, ale się nie narzuca, a
odczucie w ustach jest bardzo miękkie, stąd można te piwo pić jako
akompaniament do dań, których smak chcemy odczuwać w sposób bardziej
intensywny. Jeśliby z Orkiszowego z Kormorana wyrugować nuty miodowe,
powstałoby coś w ten deseń (Ocena: 6,5/10).
Przed zamówieniem piwa właściciel nam zaproponował, że da
nam kufelek za darmo dla skosztowania, jako że – jak lojalnie nas uprzedził –
według niego piwo jest zbyt słodkie (mając pewnie na myśli za mało gorzkie) i
osobiście woli piwa z Valscury. I to się nazywa odpowiednie podejście do
klienta – profesjonalne i szczere zarazem. Życzyłbym sobie, żeby takie miejsca
powstawały również w Polsce.
Czy jest szansa na to? Nie wiem, jestem raczej umiarkowanym pesymistą. Poza kilkoma browarami restauracyjnymi niezwykle ciężko znaleźć w Polsce lokal na poziomie podający piwo na poziomie do dań na poziomie. Czas pokaże czy coś się w tej kwestii zmieni.
Te, smakosz, nie zesraj się.
OdpowiedzUsuńidiota.
UsuńNo kompletny idiota...a może debil? któż to wie.;)
UsuńNiestety w drogich restauracjach kupisz dobre, ale wino, bo do "rozkoszy dla podniebienia" (prawie) nikt nie pije piwa.
OdpowiedzUsuńRównie dobrze można sobie napisać artykuł, że w ekskluzywnych restauracjach nie mają dobrej zielonej herbaty.
Ile tych lokali odwiedziłeś w Polsce? Może słabo szukasz, albo jesteś pseudo-znawcą?
OdpowiedzUsuńHejters gonna hejt. Napisali powyzej restauratorzy z woda z gazowana z syfonu o ile pamietaja co to jest. Odwiedzilem kilka lokali i zawsze to samo 3-4 piwa te standardowe plus heineken i du... Zgadzam sie z autorem, wlasnie wrocilem z Belgi i w samochodzie przywiozlem 2 skrzynki najrozniejszych piw. Niech wielcy w tym kraju chowaja sie z piwem dla plebsu.
OdpowiedzUsuńW zasadzie racja -- w 'renomowanych' restauracjach ciężko dostać coś więcej niż Żywiec, chyba najwyższa półka to wymienione: Paulaner, czy Pilsner Urquel (aczkolwiek nie każdy przecież musi lubić pszeniczne, czy pilsnera).
OdpowiedzUsuńJednak są wyjątki i to wcale nie tak nieliczne, tylko że niestety niekoniecznie z tych 'ekskluzywnych'. Czyli oczywiście lokale z własnym piwem (Bierhalle i jemu podobni), ale też takie, gdzie można dostać Ciechana, produkty od BK, czy nawet ogólnie jakieś lokalne. Są to jednak często miejsca o charakterze raczej kawiarni, czy jadłodajni (choć ceny są raczej z tych restauracyjnych ;)).
Osobna kwestia to kluby, gdzie spokojnie można nienajgorzej wybrać, a będzie pewnie jeszcze lepiej.
Tyle że w Bierhalle z tego co słyszałem dobrego jedzenia nie mają. Ja próbowałem tylko ich kalmarów i smakowały gorzej niż w budce na jarmarku świątecznym. A te danie da się porządnie przygotować. Kluby - jasne że tak, zresztą rozwój w dobrym kierunku widać gołym okiem, w tym cieszy szczególnie powstawanie pubów typu multi-tap. Tyle że to bary a nie restauracje, a wpis traktuje o tych drugich. Swoją drogą to tylko potęguje dysonans - lepszego gatunkowo piwa można się napić w piwnicznej knajpie niż w renomowanej restauracji.
UsuńPodobnie można napisać o kawach nie tylko w restauracjach, ale przede wszystkim w kawiarniach... Włoskie, upalone na węgiel kawy przemysłowe w cenie przyprawiającej o zgrzytanie zębów, w dodatku z automatu. Jak już gdzieś stoi ekspres ciśnieniowy, to mało kto wie jak to powinno się w tandemie z młynkiem obsługiwać :|
OdpowiedzUsuńBardzo lubię kawę, pijam dziennie 1-2, choć nie wgłębiam się w jej sensorykę, więc i pewnie wymagania mam nie za wysokie w porównaniu do pasjonatów. Ale fakt że dobra kawa w kawiarni (nomen omen) to nie jest sprawa oczywista. Wystarczy zresztą wypad do Włoch i człowiek wraca pod tym względem rozwydrzony - nie dość że lepsze kawy to w dodatku często tańsze niż w Polsce. Choć i tak tanie włoskie przemysłówki o których wspomniałeś to nic w porównaniu z kawą rozpuszczalną, która w lokalach gastronomicznych niestety wcale nie jest rzadkością. Tutaj zresztą aż się samo prosi sparowanie jej z odpowiednim posiłkiem - do kawy z granulatu jak ulał pasuje zupa w proszku.
UsuńAle ludzie lubią pić ten syf. Restauratorzy są tego świadomi - jeśli zamówią po 5 butelek dobrego piwa, to jest szansa, że ono skiśnie zanim ktoś o nie spyta. Osobiście biorę do restauracji swoje piwo - i pytam czy mają coś przeciwko. Jesli tak - proszę o ich najtańsze piwo, wylewam, i nalewam własne. Mało eleganckie, ale miny obsługi świetne :)
OdpowiedzUsuńHehe, o takiej praktyce jeszcze nie słyszałem :) Ale np. w Stanach normalne jest ponoć przynoszenie własnego wina do restauracji, płaci się z tego co kojarzę koło dwóch dolarów za możliwość wypicia własnej butelki w lokalu. PS sorry, nie wiedzieć czemu blogger zakwalifikował Twój komentarz do spamu, dopiero teraz go odkopałem.
UsuńWydaje mi się, że na obecność dobrego piwa w restauracjach trzeba będzie poczekać. Niestety knajpy wolą oddawać się w ręce koncernów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://smakpiwa.wordpress.com/
Niestety taka prawda, że w dobrych restauracjach unika się piwa i jeśli już ma się na nie ochotę, to bardzo ciężko znaleźć coś przyzwoitego:)
OdpowiedzUsuń