Loading...

Strongi spoza Polski – bezowocne poszukiwania dobrego strong lagera

Strong lager to jeden z gatunków który mi chyba nigdy nie zasmakuje. Słodki, ordynarnie alkoholowy, prosty aromatycznie – nie jest to ...


Strong lager to jeden z gatunków który mi chyba nigdy nie zasmakuje. Słodki, ordynarnie alkoholowy, prosty aromatycznie – nie jest to piwo dla mnie. Nie należy jednak mówić nigdy nigdy, toteż raz na jakiś czas próbuję tego, co mi dotychczas nie smakowało, zazwyczaj tylko po to zresztą, żeby się przekonać co do słuszności swoich wcześniejszych osądów. W przypadku hiszpańskiej Alhambra Mezquita oraz duńskiego Ceres Royal Selection wyszło od początku nie tak jak miało wyjść. Kupując te piwa nie wiedziałem bowiem, że to strong lagery.

Alhambra to jedna z niewielu hiszpańskich marek piwnych, które bez większych problemów można w Polsce dostać. Browar założony w Kordobie w 1925 roku przez Katalończyka oraz Niemca nie ma specjalnie ciekawej historii – ot, rozwój technologiczny i finansowy, rozwój finansowy i technologiczny,… Od 2006 roku firma jest własnością San Miguela, vulgo Carlsberga, co z pewnością ułatwia piwu dotarcie do większej ilości konsumentów, zarazem nie najlepiej rokując co do jego smaku. Alhambra Mezquita jest najlepiej ocenianym piwem browaru na Ratebeer, po tekście na kontrze mylnie wywnioskowałem że jest to dunkel (nie zwróciłem uwagi na woltaż), tymczasem jest to strong lager. Przynajmniej ładnie opakowany – to stylowa etykieta wraz z czcionką zwróciły zresztą moją uwagę w sklepie sieci Bomi. Podwójne nawiązanie w nazwie do miejsca pochodzenia piwa, czyli Andaluzji, zwanej uprzednio przez muzułmańskich zdobywców wraz z resztą podbitego przez nich półwyspu iberyjskiego Al-Andalus, a obecnie przez nowych muzułmańskich najeźdźców ponownie określanej w ten sposób. Mezquita to po hiszpańsku meczet, a w przypadku tego piwa odnosi się do ogromnej katedry w Kordobie, która przed Rekonkwistą była meczetem. Wybudowana w VIII wieku przez arabskich pogromców państwa Wizygotów w miejscu w którym uprzednio stał kościół, była wielokrotnie przebudowywana. Coś mi zresztą mówi, że w niedalekiej przyszłości czeka ją ponowny remont, żeby stać się ponownie meczetem, jak tylko liczba wyznawców Allaha w Andaluzji przekroczy odpowiednią liczbę.

Przepiękna, monumentalna budowla inspirująca nazwę podłego strong lagera (alk. 7,2%) – ogromny zgrzyt. Co prawda na etykiecie można wyczytać o „wyrobie rzemieślniczym” tego piwa, ale to tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że określenie „piwo rzemieślnicze” w odniesieniu do jakości to pustosłowie. Niezbyt głębokie odfermentowanie (piwo ma 16,8° ekstraktu) nie ratuje go, a reklamowanie go przez producenta jako piwo klasztorne brzmi jak ponury żart. Bursztynowe piwo o średnio obfitej i średnio trwałej pianie zdecydowanie lepiej wygląda niż pachnie i smakuje. Aromat jest słodki, silnie karmelowy, lekko rodzynkowy. Nieco kwiatowy i metaliczny, odrobinę chmielowy, no i oczywiście alkoholowy. Może i piwo pachnie nieco lepiej od standardowego polskiego stronga, ale nie o wiele.

Wysoko nasycony trunek ma słodki, karmelowo-rodzynkowy smak z gorzko-cierpkim, nieprzyjemnym, alkoholowym finiszem. Końcówka byłaby zbyt cierpka i ordynarnie alkoholowa nawet w piwie o większej głębi, przy czym Mezquita jest pod tym względem płytka niczym brodzik. Po miernej głównej części smaku przychodzi niedobry, etanolowy finisz, ergo: picie Mezquity do przyjemnych doznań nie należy (Ocena: 3/10).

I tak jednak Mezquita wypada jeszcze korzystnie w zestawieniu z potworkiem, którego przywiozłem sobie z Włoch. Nazwa Ceres Strong Ale Export, informacja że piwo jest importowane z Danii, 7,7% alkoholu – uległem złudnemu wrażeniu, że mam przed sobą english strong ale, którego od razu zakupiłem, po to tylko żeby ze zdumieniem odkryć, że jest to zwykły strong lager, który w Danii jest sprzedawany pod nazwą Ceres Royal Selection. Właścicielem browaru jest Royal Unibrew, producent Łomży i współproducent Perły, co niezwykle trafnym czyni nazwanie tego badziewia mianem „królewskiej selekcji”. Jaki browar, taki król. Z początku jeszcze łudziłem się, że skoro Royal Unibrew, to może, poprzez powiązania z Van Purem, jest to jeden z tych mitycznych ejli, które Van Pur od dłuższego czasu warzy wyłącznie na eksport do Danii. Nic jednak z tego – to nie ale ino lagier. I to fatalny.

Jasnozłote piwo z szybko zanikającą pianą wygląda jeszcze jak typowy eurolager, pachnie jednak gorzej. Z początku potężny skunks, czyli zepsuty pod wpływem światła (”light-struck”) chmiel, w miarę żwawo ulatuje, po to tylko żeby już śladów chmielu za sobą nie pozostawić. Zamiast tego mamy tutaj znany z jasnych koncerniaków kwaskowy słód, nuty słodkawe oraz nieco mydła.

Po wzięciu pierwszego łyku aż mnie otrzepało od alkoholu, tak nachalnie jest on w tym piwie obecny. Jako że zacząłem od końca, to nadmienię, że wybrzmiewa on wraz z nutą metaliczną oraz skunksowo-trawiastą – nieco chmielu więc jednak w piwie zostało. Finisz poprzedzony jest słodkawą, słodową, typową dla jasnych lagerów dla mas bylejakością. Jeśli dodamy do tego bardzo nieprzyjemną, cierpką alkoholowość, otrzymujemy eurostronglagera, czyli (jeszcze) brzydszego brata eurolagera standardowego. Piwo jest skonstruowane zbyt prosto i miałko, żeby można usprawiedliwić etanolowe mrowienie na języku. Wywołuje faktycznie ciarki na plecach – ale tego nieprzyjemnego sortu (Ocena: 2/10).

I co? I nic - pewnie za jakiś czas znowu spróbuję jakichś strong lagerów. Może w końcu, kiedyś mi się uda znaleźć coś wartościowego w obrębie tego gatunku.
recenzje 8906101805009093300

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)