Rzemieślnicza lageromania
Większość małych i średnich browarów cieszących się wśród koneserów zasłużoną renomą ma bardzo różnorodne gatunkowo portfolio, punktem c...
https://thebeervault.blogspot.com/2012/05/rzemieslnicza-lageromania.html
Większość małych i średnich browarów cieszących się wśród
koneserów zasłużoną renomą ma bardzo różnorodne gatunkowo portfolio, punktem
ciężkości są jednak piwa fermentacji górnej. Najwyżej ocenianymi piwami z
takich browarów są zazwyczaj różnej maści (imperial/foreign/dry) stouty, IPA,
różne ale belgijskie, portery, sour ale itp. Niemniej jednak w niektórych tego typu browarach warzy się również przynajmniej jednego jasnego
lagera. Do głównych browarowych „gwiazd” ma takie piwo wówczas zazwyczaj
daleko pod względem ocen i popularności, a jednak z jakichś powodów w wielu cenionych browarach rzemieślniczych
nie wypięto się obcesowo na ten najbardziej popularny, a według niektórych i
nudny rodzaj piwa, jakim jest jasny lager. Nie inaczej ma się rzecz w przypadku
trzech browarów cieszących się estymą, które wziąłem na tapetę. Szkockiego
Harviestoun, znanego głównie za sprawą piw gatunku old ale, marki Old Engine
Oil oraz leżakowanego po beczkach do whisky (w tym aż 40-letnich) Ola Dubh,
rywalizującego wespół z Traquair i BrewDogiem o miano najlepszego browaru w
Szkocji. De Molen, czyli holenderskiej gwiazdy piwowarstwa, uważanej przez
większość koneserów za zdecydowanie najlepszy holenderski browar. Oraz
Emelisse, będącego w imponującej pogoni za De Molenem i mogącego w przyszłości nadszarpnąć
jego pozycję. Z każdego z tych browarów przetestowałem po jednym jasnym lagerze
– Scottish Craft Brewed Lager, Emelisse Urtype Pilsner oraz De Molen Donder
& Bliksem. Werdykt: jeden świetny, jeden bardzo dobry, jeden bardzo średni.
Uzasadnienie poniżej.
Scottish Craft Brewed Lager ze szkockiego Harviestoun
udowadnia, że nie zawsze produkt sprzedawany pod marką hipermarketu musi być
zły. Pod marką Tesco sprzedawane są (naturalnie nie w Polsce) min. Blanche De Namur (!), BrewDog
Hardcore IPA (!!) oraz Harviestoun Old Engine Oil (!!!). Zaś specjalnie
dla Tesco są warzone min. tripel w browarze Du Bocq, bitter w szkockim WilliamsBrothers, inny bitter w O’Hanlon’s oraz lager w browarze Van Pur… ee, dobra,
nieco się zagalopowałem z tym ostatnim. W każdym razie konkurencja nie śpi,
toteż i dla sieci Sainsbury’s są warzone na zlecenie min. bittery i porter w
Shepherd Neame, dunkel i marcowe w Meantime, dalsze bittery w Marstons, sweet
stout w Black Sheep oraz english strong ale w Wychwood. No i oczywiście Scottish
Craft Brewed Lager w Harviestoun.
Browar z renomą jakim jest Harviestoun kichy odwalać nie
może, a sprzedawany pod supermarketową marką pils jest tak udany, że główny
piwowar, Stuart Cail, nie wahał się użyczyć na etykiecie swojego podpisu.
Zresztą owa etykieta to nic w stylu TKZ czy DIT – dwa miecze, wspomniany podpis
piwowara, na kontrze adnotacja, że piwo nadaje się do konsumpcji razem ze
skorupiakami, szczególnie homarem i muszlami – wszystko ma wywoływać u
konsumenta wrażenie że trzyma w dłoniach produkt z górnej półki. Na świeżość
smaku ma wpływać według tekstu na kontrze niższa zawartość CO2 niż w innych
lagerach (to chyba tekst zaadresowany do wielbicieli Stella Artois, Carlsbera i
innych Carlingo-podobnych paskudztw produkowanych metodą HGB), a według napisu na kapslu, produkt został
„taste-tested by customers.” You don’t say?
Po przelaniu oczom prezentuje się złociste piwo o ładnej,
choć nieprzesadnie trwałej koronce. Przez nos można obcować z pięknym,
cytrusowym zapachem chmielowym, podszytym zbożową, słodową bazą z którą to
chmiel się świetnie uzupełnia. Nieco mi kompozycja przypomina co niektóre
golden ejle ze szkockiego Williams Brothers.
Pijąc piwo faktycznie czuć niespecjalnie wysokie nasycenie,
na nieco większe bym się zresztą bynajmniej nie obraził, wręcz przeciwnie. Dość
mocna jest za to szlachetna goryczka, która swoim zasięgiem obejmuje całą tylną
połowę ust, a ogólnie smak jest przyjemnie chmielowy i cytrusowy. Finisz wespół
z goryczką mają tutaj wytrawny charakter niemieckich pilsów, za to bardzo
głęboko w tle można wyczuć subtelny diacetyl, charakterystyczny dla pilsów
czeskich. Piwo jest bardzo dobre, gdyby podkręcić nieco nasycenie, byłoby wręcz
świetne. Raz na jakiś czas jest to dobra alternatywa dla angielskich ejli, tym
bardziej że niska zawartość alkoholu (4,1%) sprzyja jego sesyjności. Czyli
wyszło chyba w zupełności zgodnie z założeniami zleceniodawcy oraz piwowara.
(Ocena: 7/10)
Następne piwo niestety nie wzbudziło we mnie takiej
ekscytacji. Holenderski Emelisse Urtype Pilsner to piwo zadziwiająco miałkie, rzutujące negatywnie na renomę browaru.
Ekstrakt 12,2°, zawartość alkoholu 5%, 28 IBU goryczki. Oraz kolor z oznaczeniem EBC 11,
zbliżony do niemiecko-pilsowej urologii, a do tego piana która z początku
wystaje ponad szkło, ale się szybko redukuje.
Spodziewałem się zdecydowanej dominacji chmielu w zapachu,
tymczasem „zielona” chmielowość jest tutaj silnie zdominowana wyraźnie
chlebowym słodem, z dodatkiem nut miodowo-kwiatowych. Jakby tego było mało, to
z czasem chmiel staje się coraz mniej odczuwalny.
Dopiero w smaku jego obecność jest mocno zaakcentowana, w
postaci silnej, przyjemnej i rozległej goryczki. Tutaj goryczka nadaje ton, a
lekko słodki słód na przedzie języka jest dodatkiem. Mimo to jednak, ze względu
na bardzo niską aromatyczność chmielową piwu brakuje głębi, podczas picia
wydaje się wręcz puste aromatycznie. Silna goryczka jako taka jest zadowalająca,
ale wyzbyta aromatu – a nie samą goryczką piwo żyje. Reasumując – zapach jest
słodowy, który to aromat słodu za sprawą silnej, przykrywającej go goryczki
podczas picia jest słabo odczuwalny. Goryczka jest zaś tylko gorzka i nie daje
w zamian w powstały w ten sposób wyłom w aromacie niczego od siebie. Niezbyt
udane piwo. (Ocena: 5/10)
Na szczęście konkurencyjny lager z holenderskiego De Molen
okazał się o niebo lepszy. 15° ekstraktu, woltaż 6,2% oraz 36 IBU goryczki.
Nachmielenie szczepami premiant i żateckim, De Molen Donder & Bliksem jest
więc mocnym czeskim pilsem. Złocistym, o ładnej, puszystej, w miarę trwałej
pianie. I konfundującym aromacie. Jest tu bowiem zboże, kurz, drożdże, wyraźna
kwiatowość (lawenda?), odrobina białych winogron, sporo trawy, lekki orzech
oraz wyraźna cytrusowość. Bardzo przyjemna i bardzo dziwna kompozycja. Czeski
pils? Takiego osobliwego chyba jeszcze nie piłem.
Obawiałem się nieco o nasycenie, te bowiem w wielu piwach z
browaru De Molen jest według mnie zbyt wysokie i negatywnie wpływa na końcowy
produkt. Tutaj zawartość dwutlenku węgla jest umiarkowana. Wysoka pełnia jak na
pilsa, ze słodką słodowością kontrowaną świetnym, ziołowo-goryczkowym, typowo
czeskim finiszem i silną, nieco zalegającą, rozległą, szlachetną goryczką.
Sytość połączona z orzeźwieniem, zestawienie słodyczy z goryczką niczym w
dobrym IPA. Naprawdę świetne, niesztampowe piwo. (Ocena: 7,5/10)
Zestawienie wygrał pils z De Molen, nieco przed pilsem z
Harviestoun. Jasne lagery z browarów
koneserskich okazują się jak widać często bardzo ciekawe, warto więc zwracać na nie
uwagę.